Pokora czy konformizm?

 

Mam wrażenie, że często dochodzi do nieporozumienia i zamiany tych dwóch pojęć. Mam na myśli to, że osoba przejawiająca zachowania konformistycznie niesłusznie uważa to za pokorę, a z kolei nonkonformiści niesłusznie oskarżani są o brak pokory. 

Może na początek poznajmy definicje. Warto zwrócić uwagę na to, że wydają się one pokazywać, że "pokora" ma zabarwienie pozytywne, a "konformizm" raczej negatywne, biorąc pod uwagę to, z czym zazwyczaj termin ten jest utożsamiany:

 

Pokora – cnota moralna, która w ogólnym rozumieniu polega na uznaniu własnej ograniczoności, niewywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami.

 

Konformizm – (z łaciny conformo – nadaję kształt), jest to zachowanie lub postawa polegająca na przyjęciu i podporządkowaniu się wartościom, zasadom, poglądom i normom postępowania obowiązującym w danej grupie społecznej. Konformizm utożsamiany jest na ogół z nadmiernym, bezkrytycznym przyjmowaniem i stosowaniem się do owych norm, zbyt intensywnym identyfikowaniem swoich celów z celami grupy, mechaniczną akceptacją wszelkich zasad i wartości, biernej uległości, bezmyślnej aprobacie reguł głoszonych przez innych. Postawa konformizmu w tej interpretacji wynika z obawy przed formułowaniem jakichkolwiek własnych poglądów, propozycji rozwiązań czy też prezentowania wzorów zachowań. Potocznie konformista to osoba bez własnego zdania, która dla pewnych korzyści podporządkowuje się okolicznościom i władzy, nie potrafi samodzielnie ocenić sytuacji lub dojść do konkretnych wniosków.

 

Spróbujmy teraz przenieść to na grunt kościoła, a raczej lokalnej społeczności. Załóżmy, że ktoś odważy się wyrazić swoje poglądy, które nie do końca są zgodne z przyjętymi w grupie zasadami i normami. Bardzo często natychmiast otrzymuje on etykietę "niepokornego", "burzyciela jedności", "rozsadnika niepokoju", a czasami nawet "buntownika", choć tak naprawdę jego zachowanie ani na jotę nie wykracza poza definicję "pokory". Nadal uznaje własną ograniczoność i nie wywyższa się ponad innych. 

Dla kontrastu spójrzmy na osobę, która bezkrytycznie przyjmuje i stosuje się do przyjętych norm, mechanicznie akceptuje wszelkie zasady i wartości, jest biernie uległa i bezmyślnie aprobuje wszystkie reguły. Tu z kolei osoba ta bardzo często otrzymuje etykietę "osoby pokornej", choć tak naprawdę doskonale wpisuje się w definicję "konformisty".

Nie znajdziemy w Nowym Testamencie osoby bardziej pokornej od Pana Jezusa. Jednak pokora nie przeszkodziła mu w tym, aby bezlitośnie wskazywać błędy faryzeuszy i uczonych w piśmie. Surowa ocena zborów w Apokalipsie także nie podważa Jego pokory. "Mam ci za złe to, że …." – mówi Największa Pokora, jaka chodziła po ziemii. Inny wzór pokory, apostoł Paweł, bez litości demaskował błędy, które zauważył u Koryntian i Galacjan. Dlaczego to robili? Przecież w efekcie Jezus został odrzucony przez faryzeuszy i uczonych, a apostolski autorytet Pawła był podważany. Czy to miłość może być przyczyną, dla której ani Jezus, ani Paweł nie byli konformistami?

Być może niektórym wydaje się, że bezkrytyczne przyjmowanie i stosowaniem się do norm, mechaniczna akceptacja wszelkich zasad i wartości, bierna uległość, bezmyślna aprobata reguł są właśnie dowodem miłości i pokory. Nic bardziej mylnego.

Z drugiej strony "nonkonformista", który odważy się wskazać na pewne błędy i płaci za to bardzo wysoką cenę, czy nie wykazuje się właśnie miłością? Nie chodzi o tych, których wybujałe JA dyktuje ich zachowanie, ale tych, którzy szczerze kochają społeczność i narażają się dla jej dobra. Jaką cenę za to płacą? Otrzymują wspomnianą wcześniej etykietę "niepokornego", "burzyciela jedności", "rozsadnika niepokoju", "buntownika", a w najlepszym przypadku w kuluarach, po cichu, szeptem, powtarza się: "co też porobiło się z tym biednym …." i z wyrazem litości patrzy się na biedaka.

 

Drogi Czytelniku.

Być może w twoim sercu trwa walka. Widzisz coś niepokojącego, ale nie wiesz, czy wybrać "święty spokój" i korzyści płynące z postawy konformistycznej, czy też wspiąć się na wysoki i trudny do zdobycia szczyt szczerości i odwagi? Jeśli wybierzesz pierwszą opcję, oskarżać cię będzie twoje sumienie. Jeśli wybierzesz drugą, prawdopodobnie oskarżać będą ludzie. 

Dlaczego druga opcja jest lepsza?
Jeśli jesteś w błędzie, jest duża szansa, że dowiesz się o tym i będziesz mógł skorygować swoje myślenie. Jeśli zaś masz rację, jest szansa, że ktoś to zauważy i wykorzysta dla dobra społeczności. Ale może być znacznie gorzej, bo dopiero po jakimś długim czasie ktoś zauważy, że jednak miałeś dobre obserwacje, ale mimo to etykieta "niepokornego" i "buntownika" na trwale już do ciebie przylgnie. 

W przypadku opcji pierwszej jesteś skazany na to, że nigdy się tego nie dowiesz. Ty wprawdzie zyskasz jakiś tam spokój, jeśli będziesz potrafił zagłuszyć sumienie, ale społeczność może wiele stracić. Ale nie nazywaj takiej postawy "pokorą", bo nie ma z nią nic wspólnego.

Trudny wybór i niestety nikt nie dokona go za Ciebie.
Powodzenia.


Za: http://prostaczek.blogspot.com/2018/05/pokora-czy-konformizm.html