List otwarty

Teofil                                                                                                                                                                                                       Dnia 17.08.2006 r.

 

List otwarty

                                                                                                                                Do Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej w …

                                                                                                                                 przy parafii p.w. ………………………………………

                                                                                                                                 i wszystkich zainteresowanych

                                                                                                                                 dot. refleksji nad jednością opartą na prawdzie

 

Drodzy Czytelnicy!

 

Jedność i miłość- jest to cel, ale i środek poprzez który nasze środowiska katolickie w sposób rzetelny i pełny mogą działać dla wzajemnego wzrostu duchowego jedynie w Chrystusie- tzn. w PRAWDZIE. Zdarzyć się może, że zauważamy między sobą niezrozumienia ideologiczne, lecz dobrze jest gdy taka ,,błahostka” nie stoi na przeszkodzie do wzajemnego szacunku i miłości. To bardzo dobrze, że umiemy wzajemnie współpracować mimo tych różnic, które można by rzec są ,,drobnostkami”, ale w dzisiejszych czasach bardzo kluczowymi ,,drobnostkami”.

Niekiedy zdarza się, że pewne osoby zarzucają mi, iż całym moim życiem jest polityka, gdyż wg nich, rozmawiam o niej za często. To nie prawda. To CHRYSTUS jest całym moim życiem a polityka jedną z wielu dziedzin życia społecznego, obywatelskiego i wspólnoty Kościoła. Zdarza mi się rozmawiać, jak i wielu innym osobom, z ludźmi na tematy które są niekiedy zależne od ich potrzeb, czyli dziedzin w których spotykam się z niezrozumieniem prawdy (myślę, że to wyjaśnia trochę dlaczego ten temat jest często poruszany wśród niektórych katolików). Wszystko oczywiście w kontekście moralności.

Prawda jest niestety taka, że media w Polsce – w grubej większości antykatolickie i niepolskie (polskojęzyczne)- specjalnie podgrzewają, prowokują, kłamią i wyolbrzymiają takie sytuacje w których szłoby odnaleźć taki punkt zaczepienia, ażeby szło wykorzystać niepotrzebne (do pewnego momentu niby niegroźne) różnice ideologiczne między katolikami. Szuka się gorliwie argumentów ażeby nas skłócić, zniszczyć jedność a przynajmniej nie dopuścić do wspólnego porozumienia w bardzo ważnych sprawach dla Polski.

O jakie argumenty mi chodzi? Wmawia się nam na przykład, że Kościół (duchowieństwo) nie powinien wtrącać się do polityki, tak jakby duchowni nie mieli takich samych praw obywatelskich co inni lub że polityka byłaby dziedziną w której moralność nie obowiązuje. Wmawia się iż religia to jest prywatna sprawa człowieka lub że masoneria jako tak , która by zagrażała Kościołowi, nie istnieje, itp. Jest też kwestia bogactwa.

Z tego wszystkiego wynikałaby tak myśl: ,,Po co atakować cały Kościół i się narażać, skoro można- wykorzystując pewne nieporozumienia i defekty w Kościele- zaatakować jego część i sprzymierzyć się tymczasowo z drugą, tworząc przy tym ,,niezbite” wrażenie wielkiej troski o sprawiedliwość i jedność w Kościele? Kardynał Stanisław Dziwisz, będący najważniejszym doradcą papieża Jana Pawła II, wiele ostatnio mówił o agenturze w duchowieństwie. Myślę, że to bardzo wiele wyjaśnia. Kardynał Dziwisz mówił też o potrzebnym przebaczeniu.

Atakowana jest oczywiście ta część Kościoła, która najbardziej jest niewygodna w oczach ateistycznych elit.. Dlaczego ateistyczne elity (trzymające władzę, media, sądownictwo, itd..), które przecież jak wiadomo prowadzą wojnę z Kościołem, miałyby atakować i oskarżać tych katolików (duchownych i świeckich), którzy doprowadzają do niszczenia jedności, zgody i prawdy w Kościele? Przecież to nielogiczne. Jaki mieliby cel? Czy może faktycznie troska o Kościół? Nie!!!

Jeżeli media to ,,czwarta władza”, która podając jak ,,na tacy” informacje (i jeżeli rozumiemy do jakiego gorliwego zakłamania zdolny jest człowiek), wpływa na mentalność wielkich mas ludzkich- to czyż wrogowie Kościoła a słudzy szatana, byliby tacy głupi, ażeby już dawno temu nie walczyć o media? Jak walczyć z wrogiem? Trzeba go najpierw poznać, lecz nie stanie się to gdy człowiek będzie trwał w nie zawsze słusznej upartości a jego poszukiwania prawdy nie będą żywe i aktualizowane.

Jedność i miłość w naszych wspólnotach katolickich trzeba budować koniecznie na prawdzie, czyli na skale (por. J 8,32). Jedności opartej m.in. na przemilczaniu pewnych spraw, mimo iż wielu osobom to się niestety podoba, bo się nie narażają i nie stają jakoby ,,wrogami jedności”, nie można budować. Wiadomo, że żyjemy w bardzo trudnych czasach a przyjdą jeszcze dużo gorsze, o czym mówi Apokalipsa św. Jana oraz Matka Boża w La Salette. My katolicy musimy być silni! musimy być wierni PRAWDZIE!! musimy być mocni w wierze!!! Jeśli nie będziemy jedno, to wielu z nas zginie marnie. Jeżeli jedność będzie dalej trwała poprzez przemilczanie spornych kwestii, to kiedyś może przyjść prowokator lub prowokacja, albo niespodziewane kryzysowe wydarzenie narodowe- to jedna strona powie: ,,to jest słuszne!”, a druga odpowie: ,,nie słuszne jest co innego!”- i każdy pójdzie w swoją stronę. Media a wraz z nimi (post-) komuniści i liberałowie, z chirurgiczną dokładnością starają się tak sterować wydarzeniami i manipulacjami, ażeby dopiąć takiego celu.

Chciałbym szerzej napisać o tych punktach zaczepienia, które mogą być wykorzystane przeciw jedności katolików. Są to komunistyczne mity i różne sprzeczne kwestie. Ksiądz biskup Adam Lepa (członek Rady ds. Środków Masowego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski) powiedział w wywiadzie dla ,,Naszego Dziennika” (22-23 stycznia 2005 r.) o micie rozdziału Kościoła od polityki: ,,W obiegu społecznym można również spotkać mity, które uruchomiono w Polsce po II wojnie światowej. Jednym z nich jest mit mieszania się Kościoła do polityki. Jego konstruktorom chodziło o odsunięcie Kościoła od jakichkolwiek wpływów na życie publiczne Polaków. Totalitaryzm komunistyczny nie tolerował na tym polu żadnych odstępstw i wyjątków. Użyto w micie czasownika ,,mieszać się”, aby podkreślić rzekome przekraczanie przez Kościół ważnych kompetencji”. Trzeba bowiem wiedzieć, że patriotyzm bez angażowania się w politykę jest niewykonalny, gdyż byłoby to zaprzeczenie miłości do ojczyzny. Wiadomo przecież, że każdy kapłan powinien być patriotą (w miarę możliwości). Wspaniałym wzorem niezłomności w wierze m.in. poprzez czynną miłość do ojczyzny byli m.in.: bł. abp Zygmunt Szczęsny Feliński, kardynał August Hlond, św. o. Maksymilian Maria Kolbe, kardynał Stefan Wyszyński, ks. Jerzy Popiełuszko, itd. Wielu z nas chwali tych kapłanów za ich odwagę, nie rozumiejąc, że zaprzeczamy jednocześnie swoim słowom, którymi potępiamy rzekomo niesłuszne angażowanie się duchowieństwa do polityki. Ks. Jerzy Popiełuszko przecież został zamordowany z rąk komunistów właśnie za angażowanie się w politykę. Chciał zmotywować nas do walki o wolność i przypłacił to życiem! Co drugie jego kazanie było polityczne! Jak więc mógł nie być znienawidzony przez wrogów prawdy? Dzisiaj sytuacja się powtarza!!! Gdyby taki drugi ks. Popiełuszko żył dzisiaj, zostałby ZAPEWNE przez media zrównany z błotem a po Polsce rozeszłyby się pogłoski (oskarżenia) o jego domniemane machlojki finansowe, łamanie autonomii politycznej (która jest źle rozumiana) lub nawet molestowanie. A ileż było gorliwych starań, prowokacji, medialnej propagandy, abyśmy uwierzyli jakimi to wrogami PRL-u są tacy kapłani. Zdarzało się niekiedy, że podrzucano im prostytutki i cierpliwie czekano. Chcieli ich złamać zgorszeniem. Dzisiaj jest to samo! Któż wie, czy w taki sam sposób nie złamano abpa Juliusza Peatza? Nie wykluczone. Potem to bardzo łatwo jest wytykiwać palcami.

Powie ktoś wreszcie bardzo zniecierpliwiony, że czasy reżimu komunistycznego były zupełnie inne a teraz mamy wolność i demokrację. Oto przykład jak bardzo łatwo można dać się zwieść. Brak nam czujności. Komuniści nadal (w sprzymierzeniu z liberałami) pozostali w sejmie i senacie. Bardzo wiele jest ich przede wszystkim w prokuraturze, sądownictwie, służbach specjalnych, mediach, na wysokich stanowiskach wielu instytucji w kraju.

,,Przykładem zachowania strategicznych wpływów postkomunistów była dymisja- dopiero w lipcu 2003 r. gen. K.- szefa kadr policji w III RP, który był szefem kadr SB za czasów min. gen. Kiszczaka. (…) Jak nazwać ,,proces” sądowy w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., czy sąd w sprawie zabójstwa górników kopalni ,,Wujek” w grudniu 1981 r.? (,,Źródło” 45/2004).

Przecież wiadomo nam katolikom, że szatan robi i będzie robić wszystko ażebyśmy uwierzyli, że nie istnieje, bo tylko wtedy gdy w to uwierzymy, będzie mógł działać najpełniej. Postkomuniści będą zawsze robić bardzo wiele, abyśmy uwierzyli, że nie mają żadnego negatywnego wpływu na losy Kościoła i ojczyzny, że prawdziwych komunistów już nie ma oraz będą specjalnie podkreślać swoje wrogie nastawienie do reżimu komunistycznego (z którym się rzekomo nie identyfikują), którego struktur rzekomo już nie ma- są one jedynie w wyobraźni ,,przewrażliwionych” katolików.

Czy można mówić w tej sytuacji o wolności, niepodległości i demokracji? Wiele jest ustrojów państwowych które można zinstrumentalizować dla potrzeb złych ludzi. Nie dajmy się zwieść pięknymi hasłami.

PRAWDA w Chrystusie Jezusie powinna panować w każdej dziedzinie naszego życia i nie powinno być w tym względzie żadnych odstępstw. Rodzina, kultura, sztuka, media, zabawa, sport, psychologia, medycyna, życie publiczne, polityka, praca, szkoła, odpoczynek…- to są wszystko dziedziny naszego życia w których moralność jest najpierwszym miejscu. Jeżeli duchowny, który jest do tego przygotowany, poucza nas w jednej z tych dziedzin, ale w kontekście moralności, prawdy i miłości; to nie przekracza on swoich kompetencji, gdyż wypełnia on przykazanie miłości a dokładniej trzy pierwsze uczynki miłosierne co do duszy. Niejednokrotnie można usłyszeć kazania czy katechezy, komentarze czy napomnienia dotyczące moralności w sztuce, godnego ubioru, działalności mediów dla dobra człowieka, zgodzie na oddanie narządów po śmierci, emocjach i uczuciach, itd. Czy to by znaczyło, że duchowny wtrąca się w sztukę, chociaż nie jest jej znawcą; ubiór, chociaż nie zna się na modzie; media, chociaż nie jest dziennikarzem; transplantologię, chociaż nie jest medykiem; psychologię, chociaż nie jest psychologiem? Wiadomo, że każdy ma inne talenty. Trzeba wiedzieć, że polityka nie jest ,,świecką religią”, czyli ,,przeklętą” dziedziną gdzie dekalog nie musi być na pierwszym miejscu. Jeżeli duchownie nie angażują się choć trochę w sprawy narodowe, nie pouczają, nie napominają, nie zachęcają do bycia patriotą, nie wlewają radości z bycia Polakiem i nie walczą z nami o wolność ojczyzny- to niewątpliwie popełniają grzech przeciw Bogu i ojczyźnie a więc nam wszystkim. Bóg patrzy.

,,Kiedy działalność polityczna prowadzi do konfrontacji z zasadami moralnymi, które nie dopuszczają odstępstw, wyjątków ani żadnego kompromisu, wówczas zaangażowanie katolików staje się bardziej oczywiste i nabrzmiałe odpowiedzialnością” (,,Nota doktrynalną dotyczącą pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym” nr 4- dokument napisany przez radę biskupów pod przewodnictwem kard. Josepha Ratzingera, por. KDK 36 i 76). W powyższym dokumencie nie pisze, że muszą być to koniecznie czasy reżimu komunistycznego.

Aby prawda wśród nas była żywa i trwała, i abyśmy żyli w autentycznej miłości trzeba przyjąć iż radykalizm jest koniecznie potrzebny. Niekiedy zdarza się, że nie potrafimy rozróżnić radykalizmu chrześcijańskiego od popadania w skrajności, rozmydlając wszystko. A przecież chrześcijanin radykalny to nikt inny jak ktoś kto stara wypełniać się przykazanie miłości od początku do końca.

Przykładem niezrozumienia tej prawdy jest komunistyczny mit mówiący, że religia to jest prywatna sprawa człowieka, chociaż wiadomo, że zbawienie dotyczy wszystkich. Ojciec święty Jan Paweł II wyjaśnia: ,,Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie, że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem, że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej wewnętrznej wolności” (Lubaczów, 3.06.1991 r., nr 6). Kardynał Joseph Ratzinger ,,dorzuca”: ,,Drugi szczegół, na który chciałbym zwrócić uwagę, to słowa Jezusa na temat przynoszenia owocu: <<przeznaczyłem was na to, abyście szli…>> Powinien nas ożywiać pewien rodzaj świętego niepokoju: niepokoju, by nieść wszystkim dar wiary, przyjaźni z Chrystusem. Zaprawdę, miłość, przyjaźń Boża została nam dana, aby trafiła także do innych. Otrzymaliśmy wiarę, by ją podarować innym- jesteśmy kapłanami, by służyć innym. I powinniśmy przynosić trwały owoc. Każdy chciałby pozostawić po sobie trwały ślad. A co pozostaje?” (,,Homilia na rozpoczęcie konklawe”, 18.04.2005 r.). Religia więc nie jest prywatną sprawą człowieka. Prosty przykład: Kapłan ma prawo odmówić podania komunii św. osobie o której wie, iż popełniła grzech śmiertelny i nie wyspowiadała się. ,,W sytuacji jawnego braku dyspozycji moralnej (Kościół) winien stosować normę Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiącą o możliwości niedopuszczenia do Komunii eucharystycznej tych którzy <<trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim>>” (,,Ecclesia de Eucharistia”, nr 40). Nie wszyscy jednak się z tym zgadzają, tłumacząc to ,,słuszną prywatnością”. Jeżeli jako katolik nie mam prawa dopuścić lub milczeć, gdy na moich oczach obraża się lub oczernia drugiego człowieka- to czy ja, jeśli bym był kapłanem- mam prawo patrzeć i zezwalać na obrażanie Boga?! Przecież niegodne przyjęcie komunii św. to coś więcej niż obraza czy oszczerstwo. Czyż nie wiemy, że Chrystus to coś więcej niż Jonasz i Salomon? Jeżeli mówimy, że religia to prywatna sprawa człowieka, to tak jakbyśmy nie życzyli naszym bliźnim zbawienia i woleli trzymać światło w ukryciu lub pod korcem (por. Łk 11,33-36). Przecież wiadomo, że nic na siłę, ale ,,Nikomu nie godzi się trwać w bezczynności” (Jan Paweł II, adhortacja apostolska ,,Christifideles laici”,3). A ileż grzechów cudzych popełniono poprzez utwierdzenie i propagowanie tego mitu.

Przecież gdyby nasi przodkowie byliby utwierdzeni w przekonaniu, iż religia jest prywatną sprawą, to na pewno nie bylibyśmy katolikami. Prosty przykład: Misjonarze jak wiadomo pracują w różnych warunkach z różnymi ludźmi np. z Indianami, Murzynami, czy Papuasami. Załóżmy, że jest dwóch Papuasów. W pewnym momencie misjonarz zaczyna rozmawiać z przykładowym Papuasem o Chrystusie. Po dłuższej chwili kiedy zorientował się o co chodzi, mówi stanowczo do swojego gościa: ,,Religia to jest moja prywatna sprawa i nie życzę sobie ażebyś ze mną o tym rozmawiał, gdyż ja wierzę w bogów naszych przodków”. Nieco bardziej inteligentny Papuas powie: ,,Całkowicie się nie zgadzam z tym co głosisz, ale chętnie posłucham, bo jestem ciekaw”. Pytanie: Który z tych dwóch tubylców postąpił bardziej poprawnie: pierwszy, który chciał być lojalny wobec rodziny i swego narodu; czy może drugi, który otworzył się na drugiego człowieka? Który z tych dwóch ma największe szanse poznać, zrozumieć, przyjąć i pokochać PRAWDĘ objawioną? Wiadomo, że ten drugi, gdyż mógł mieć symptomy czuwania i świadomego, samodzielnego (tzn. nie uzależnionego) analizowania faktów. Czy jednak złe zachowanie człowieka nie otwartego na PRAWDĘ, lecz stawiającego opór, może być jakimkolwiek usprawiedliwieniem dla naszej mało ambitnej i pasywnej ,,ewangelizacji”?

Przykład Papuasów dotyczy również nas katolików, gdyż człowiek jest istotą niedoskonałą i niekiedy nie zauważa, gdy jego czuwanie słabnie i przechodząc w częściową demobilizację lub rozleniwienie umysłu zaczyna uzależniać swój pogląd od innych ludzi którzy podobno znają się na czymś lepiej. Kiedy człowiek ślepnie a jego dociekanie, analizowanie, interpretowanie faktów, nie jest już tak w pełni samodzielne, pokorne, cierpliwe z umiejętnością cierpliwego słuchania (niezależnie od ludzkich poglądów) jak kiedyś- to niewątpliwie jest to negatywna tendencja. Niekiedy można zauważyć taką ślepotę u katolików o obojętnie jakich poglądach (radykalnych czy liberalnych). Słyszy taki katolik niekiedy siebie i tych którym on wierzy a inne głosy nie dopuszcza do siebie. I nie ważne czy ma rację czy nie- jego upartość i nieumiejętność słuchania innych jest grzechem przeciw jedności. Może stara się z grzeczności słuchać swojego rozmówcy, ale z obawy aby czasem nie ,,zaraził” się jego poglądem, nie stara się wejść w jego mentalność i z jego perspektywy przeanalizować na nowo sprawę. Dlaczego mówimy: ,,Nie zgadzam się z twoim poglądem i nie chcę tego słuchać”? Mówmy raczej: ,,Nie zgadzam się z twoim poglądem, ale chętnie posłucham”. To by znaczyło, że nasza wzajemna miłość, szacunek i jedność jest czymś rzeczywistym, żywym i aktualnym a nie wybiórczym, odruchowym czy nawet czasem sztucznym. Jeżeli jest prawdziwa miłość to jest i prawdziwy dialog- to znaczy, że nasza wzajemna współpraca w wierze jest realna. Wtedy powinna być zatem jedność, szacunek, radość i uśmiech na naszych twarzach. Dbanie o jedność wymaga oczywiście odwagi i wiele modlitwy. Prawdziwa miłość nigdy nie ustaje i nic nie stoi jej na przeszkodzie.

To nie jest tak, że celem mojego listu jest ,,zwerbowanie” kogokolwiek na ,,mój pogląd”, gdyż pragnąłem przede wszystkim naświetlić bardzo ważny problem, jakim jest brak jedności katolików w dzisiejszych trudnych czasach. Jeżeli katolicy będą sobie ubliżać od oszołomów, bandytów i psycholi- to ja się pytam: czemu takie działania mają służyć, bo chyba nie jedności? (por. Mt 5,21-22). Nie miejmy niechęci wobec siebie tylko dlatego, że ktoś ma inny pogląd, nie bójmy się trudnych tematów (chyba, że boimy się swoich reakcji).

Czyż nie jest tak, że ci którzy głoszą (również katolicy!) hasła wolności, równości, szacunku czy tolerancji; sami poprzez swoje oskarżenia i antypatię nie zasiewają wśród nas nienawiści, obrzydzenia, złości i zamętu?

Patrzę jednak z nadzieją w przyszłość!

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

z poważaniem zatroskany o jedność katolików

członek Akcji Katolickiej

Teofil