Toczymy więc dziś walkę właśnie o polską Prawicę, aby stała się ona z czasem armią, która nie pozwoli na dalszą degenerację, deprawację, demoralizację, na błędnie pojętą tolerancję, na błędne również definiowanie tego, czym jest, czy też czym powinna być Prawica.
Grafika zestawiająca Jaruzelskiego z Kaczyńskim z podpisem „13 grudnia. 1981 stan wojenny. 2007 Traktat Lizboński. Pamiętamy twarze zdrajców” i umieszczona na profilu facebookowym Młodzieży Wszechpolskiej wywołała oburzenie redakcji „Gazety Polskiej Codziennie” Informacja PAP z tytułem „GPC: Wszechpolacy znieważyli prezydenta” obiegła portale internetowe i znalazła się nawet na stronie głównej portalu gazeta.pl. (Swoją drogą grafika zawiera błąd, bo na zdjęciu w miejscu Lecha Kaczyńskiego umieszczony został Jarosław Kaczyński).
Mogę zrozumieć żal i oburzenie sympatyków PiS. Od roku 2005 partia ta jest bowiem bezceremonialnie, brutalnie atakowana. Ale w całym tym medialnym zgiełku jednak nie należy zapominać o faktach. A fakty są takie, że Prawo i Sprawiedliwość, które ma wypisane na sztandarach hasła niepodległości i suwerenności, zrobiło wszystko, co mogło, aby Polskę właśnie tej suwerenności i niepodległości pozbawić.
Niestety, o tych faktach często zapominamy tocząc spory polityczne dotyczące mniej istotnych spraw, poddając się bardziej emocjom wywołanym kolejnym newsem, kolejną czyjąś wypowiedzią i na tym się jedynie skupiając. Warto więc pokrótce przypomnieć minione wydarzenia.
Jak PiS integrowało nas z Unią Europejską
W roku 2003 przed referendum unijnym, w którym Polacy mieli dać odpowiedź, czy są za czy też przeciw wejściu Polski do Unii Europejskiej, odbył się Kongres PiS, który poparł akcesję.
Aby jednak referendum było ważne, musiało w nim wziąć udział 50 proc. obywateli uprawnionych do głosowania.
Z badań jednej z pracowni wynikało, że będzie to możliwe, jeżeli referendum będzie trwało… dwa dni. Badanie wykazało, że frekwencja będzie w takim wypadku wyższa co najmniej o 8 proc. w stosunku do frekwencji jednodniowej i przekroczy z pewnością wymagany próg.
I właśnie dlatego Platforma Obywatelska wystąpiła z projektem referendum dwudniowego. Co było jawnym naginaniem demokracji. Natomiast PiS ten projekt… poparł! Ostatecznie w referendum wzięło udział 58,85 proc, a więc dokładnie o tyle więcej osób uprawnionych do głosowania, ile wyliczyła pracownia.
Kolejnym krokiem głębszego wpychania Polski w łapy Unii był Traktat Lizboński, czyli eurokonstytucja. Traktat Lizboński mógł być w Polsce ratyfikowany albo przez parlament, albo na drodze referendum. Tym razem jednak było pewne, że gdyby odbyło się referendum, to Traktat nie byłby ratyfikowany ze względu na spodziewaną zbyt niską frekwencję. Zwolennicy Unii nie mogli ryzykować. Uchwałą Sejmu 28 lutego 2008 r. postanowiono, aby to Sejm zdecydował o losach Traktatu. Jarosław Kaczyński – podobnie, jak cała Platforma i LiD oraz jak większość PSL – był za takim właśnie rozwiązaniem.
Traktat Lizboński został przyjęty przez Sejm 1 kwietnia 2008 r. Większość posłów PiS głosowało „za” Jacek Kurski, już po tym, jak opuścił szeregi PiS, zdobył się na szczerość i stwierdził, że przy okazji głosowania nad Traktatem Lizbońskim łamane były sumienia posłów PiS. On sam wstrzymał się od głosu. Jarosław Kaczyński oczywiście głosował „za” Prezydent Lech Kaczyński ustawę podpisał już 9 kwietnia 2008 r. A10 października 2008 r. Traktat ratyfikował. Takie są po prostu fakty.
Czy to jest jeszcze prawica?
W roku 2005 wiełu Polaków spojrzało z nadzieją na potencjainą koalicję PO-PIS. Obie partie były postrzegane jako partie prawicowe, obie jako mniej lub bardziej konserwatywne, PO jako partia bardziej liberalna gospodarczo. Dziś po 6 latach rządów Platformy widać, że o liberalizmie gospodarczym partia Tuska zapomniała kompletnie, a z konserwatyzmem ma już mało wspólnego (patrz ostatnie głosowanie w Sejmie nad ochroną życia dzieci nienarodzonych). Tą samą drogą, tyle, że nieco wolniej, podąża PiS, który w swoich szeregach ma całkiem sporo jeszcze zacnych posłów. Obie partie idą w tym samym kierunku, w jakim poszły partie konserwatywne na Zachodzie.
Celnie – chociaż wydaje się, że jest w tym też dużo smutnej ironii – o tym zjawisku powiedział niedawno goszczący w Polsce, przy okazji promocji swojej książki „Libido dominandi”, dr Michael Jones: „Współczesny amerykański konserwatyzm de facto przekształcił się w ruch, który zasadniczo ma tylko trzy postulaty: wspieranie kapitalizmu, wspieranie Izraela i wpieranie wojny na Bliskim Wschodzie. To są wyznaczniki współczesnego amerykańskiego konserwatyzmu. Cała wojna kulturowa, czy inicjatywy przeciwko rewolucji seksualnej wychodzące z kręgów amerykańskich konserwatystów w czasach Reagana, wszystko to zostało zaprzepaszczone, kwestia aborcji nadal jest kwestią żywą i nic w tym kierunku nie zrobiono”.
Jeżeli przyjrzeć się polskim partiom parlamentarnym, w tym PiS, to wygląda to podobnie, tylko można powiedzieć, że postulaty są tylko dwa: integracja europejska i jeszcze ściślejsza integracja europejska. Jeżeli jeszcze PO i PiS stoją gdzieniegdzie na pozycjach konserwatywnych, tożsamościowych to tylko z racji tego, że trzyma obie partie na tych pozycjach jeszcze w miarę konserwatywne społeczeństwo, które wymusza na obu partiach taką postawę.
Warto tutaj przytoczyć inny cytat, który również trafnie opisuje zjawisko, które dzieje się na naszych oczach:
„stronnictwo, do którego ci ludzie należą przechodzi ewolucję, w ciągu której działania jego stają się coraz jaskrawszym zaprzeczeniem jego ideowych założeń, wierzeń jego członków, nawet dziś proklamowanych jego haseł. Ogłasza ono, że jest konserwatywne i wielu ludzi uważa się za rzetelnych konserwatystów – a popiera wżyciu politycznym kierunki najbardziej wrogie konserwatyzmowi, pracujące gorliwie nad zniszczeniem pierwiastków zachowawczych w naszym narodzie; stara się uchodzić za jedyne naprawdę katolickie, istotnie dbające o Kościół, ma w swym łonie niejednego szczerego, gorącego katolika, nie szczędzi też frazesu katolickiego w swych organach i wyrazów hołdu dla hierarchii kościelnej – a w praktycznym działaniu politycznym wysila się dla zapewnienia siły i wpływu żywiołom najbardziej wrogim religii i Kościołowi (…)”
Właśnie tak sto lat temu pisał o konserwatystach w Królestwie, należących do tzw. „polityki realnej” Roman Dmowski w książce „Upadek myśli konserwatywnej w Polsce”. Pisał krytycznie, dostrzegając uczciwość wielu konserwatystów, ale nie bał się krytykować polityki prowadzonej przez szeroko rozumiany obóz konserwatywny. Dzisiaj również potrzeba jest takiej krytyki, polemiki. Często nawet bardzo ostrej. Nie toczymy bowiem tylko wojny z lewactwem, które rozsiadło się w mediach, uczelniach, instytucjach kultury, ale toczymy wojnę z lewicową ideologią, która ogarnia coraz szersze kręgi polskiego społeczeństwa, która deprawuje, zmienia postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości, która zaślepia nas i odcina od źródła Prawdy i która coraz bardziej też dewastuje polską prawicę. Toczymy więc dziś walkę właśnie o polską Prawicę, aby stała się ona z czasem armią, która nie pozwoli na dalszą degenerację, deprawację, demoralizację, na błędnie pojętą tolerancję, na błędne również definiowanie tego czym jest, czy też czym powinna być Prawica.
Jerzy Wasiukiewicz
Za: „Polska Niepodległa”, 23.12.2013 – 06.01.2014