Gorzkie Żale – nabożeństwo i arcydzieło arcypolskie

 

 

http://www.ksiegarnia.piotrskarga.pl/min_mid_big_towary/big_323.jpgCo roku w Wielkim Poście wyśpiewujemy prawdziwe arcydzieło staropolskiej duchowości i literatury, które liczy sobie ponad trzysta lat – choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Jeszcze mniej osób wie, że arcydzieło ma swojego autora.

Pod koniec wieku XVIII sędziwy ksiądz Jędrzej Kitowicz wspominał z rozrzewnieniem wielkopostne nabożeństwo, w którym uczestniczył za młodu. A odprawiało się ono tak, że…

…ludzie przemiennym chorem, niewiasty z mężczyznami, śpiewają polskim językiem pieśni złożone z tajemnic Męki Chrystusowej (…) Za każdą częścią o Męce Pańskiej przydają cztery strofy z hymnu o Najświętszej Pannie Bolesnej, znajomego z początku swego Stała Matka boleściwa, potem następuje hymn wyrażający lament duszy pobożnej nad cierpiącym Chrystusem. Po odśpiewaniu tym porządkiem ułożonych trzech lub pięciu części pasyi, śpiewają pięć razy Któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. Zatem zaczyna się kazanie, potem procesyja, po której pieśń Wisi na krzyżu, po pieśni Święty Boże

Niezastąpiony ksiądz Kitowicz opisał w ten sposób jedno z arcydzieł literatury polskiej. Nie miał wprawdzie świadomości, że pisze o arcydziele ani, że ma ono swego autora, ani też, że jest specyficznie polskie. I bardzo dobrze, bo nie o to przecież w nabożeństwach chodzi. My jednak, z perspektywy lat trzystu, mamy prawo i obowiązek zapytać i o tekst, i o jego twórcę. Co roku w Wielkim Poście wyśpiewujemy prawdziwe arcydzieło staropolskiej duchowości i literatury, które liczy sobie ponad trzysta lat – choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Jeszcze mniej osób wie, że arcydzieło ma swojego autora.

Czas zamętu

Działo się to podczas wojny północnej, gdy Rzeczpospolita nagle stała się karczmą zajezdną, a na jej tronie zasiadł pierwszy król narzucony Sarmatom przez obce wojska – Stanisław Leszczyński. Szaleli najeźdźcy, szalała dżuma, wreszcie przyszła zima; minęło Boże Narodzenie, zbliżał się Wielki Post, z nim zaś coroczne nabożeństwo pasyjne, tradycyjnie zwane Fasciculus myrrhae (Snopek mirry). Organizowało je bractwo – inaczej konfraternia – świętego Rocha przy warszawskim kościele Świętego Krzyża. Aż dotąd Snopek mirry miał postać przedstawienia w wykonaniu aktorów, a składały się nań (jak zapisano w brackiej księdze) śpiewania złożone z dowolnych hymnów łacińskich i niektórych pieśni polskich. Teraz starsi konfraterni świętego Rocha orzekli, że nabożeństwo odprawiane w dotychczasowym trybie przechodzi możność i zasoby bractwa, nadto jest przystępne i zrozumiałe dla ludu. Postanowiono zatem wydać nową książeczkę polską o Męce Pańskiej, aby sami ludzie alias bractwo mogło śpiewać. Ksiądz misjonarz Michał Bartłomiej Tarło, proboszcz kościoła Świętego Krzyża, zlecił to zadanie moderatorowi konfraterni; był nim trzydziestotrzyletni ksiądz Wawrzyniec Stanisław Benik.

Prawykonanie, sukces i konkurencja

http://mm.salon24.pl/to/m-/tom-ik-pierwodruk-522840616d2f93,2,0.jpgJuż w lutym drukarnia ojców pijarów opublikowała za staraniem i kosztem Ichmościów Panów Braci i Sióstr Konfraternijej Rocha Świętgo przy Kościele farnym Świętego Krzyża w Warszawie książeczkę zatytułowaną Snopek mirry. Nazwa była tradycyjna, ale tekst zupełnie świeży. Już wkrótce, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu Roku Kościelnego 1707, odbyło się prawykonanie nowego nabożeństwa, zaczynającego sięod słów:

Gorzkie żale przybywajcie,

Serca nasze przenikajcie,

Serca nasze przenikajcie.

Rozpłyńcie się, me źrenice,

Toczcie smutnych łez krynice,

Toczcie smutnych łez krynice…

Następnie kapłan czytał kolejne Intencyje, w których rozważanie Męki Pańskiej ofiarowywano:

Ojcu Niebieskiemu, na cześć i na chwałę Jego Boskiego Majestatu (…) za Najwyższego Pasterza z całym duchowieństwem; na potłumienie nieprzyjaciół Krzyża Chrystusowego, i wszystkich kacermistrzów, heretyków, i odszczepieńców wykorzenienie…

…potem…

…na uproszenie pokoju i zgody między pany chrześcijańskiemi; a osobliwie za Najjaśniejszego Monarchę Korony naszej, ze wszystkiemi senatorami, rycerstwem, i całą Rzeczpospolitą: odpraszając sobie grzechy i karania za nie, mianowicie powietrza, głodu i wojny…

…i wreszcie, w ostatniej części…

…za fundatorów i dobrodziejów, za wszystkich braci i siostry Konfraternijej naszej, tak żywych, jako umarłych. Tudzież za grzeszników zatwardziałych (…) na ostatek za wszystkie dusze w czyścu zostające…

Były to oczywiście znane dziś powszechnie Gorzkie żale (jedynie znane egzemplarze tego pierwszego wydania z roku 1707 przechowuje biblioteka krakowskiego klasztoru Sióstr Karmelitanek na Wesołej). Nabożeństwo szybko zaczęło zdobywać polskie serca i umysły. Do tego stopnia, że dominikanie, zazdrośni o własne nabożeństwa pasyjne, oskarżyli misjonarzy o nieprawomyślność. Jednak proces kanoniczny przegrali, a wtedy postanowili… skomponować własne nabożeństwo na wzór Gorzkich żalów. Tymczasem misjonarze rozszerzyli je na cały kraj, bo wszędzie prowadzili seminaria duchowne i misje, zaś ksiądz Tarło, skoro został biskupem poznańskim (Warszawa należała do diecezji poznańskiej) nakazał odprawiać je w parafiach. W ciągu XVIII stulecia co najmniej piętnastokrotnie jeszcze wydawano Gorzkie żale drukiem, przekładając je przy tej okazji na litewski. Był to swego rodzaju rekord wydawniczy. Dla wieku XIX trudno już nawet zliczyć edycje.

Inna rzecz, że dopiero w tymże wieku XIX Gorzkie żale zaczęto nazywa Gorzkimi żalami, bo wcześniej występowały jako wspomniany już Snopek mirry.

Arcydzieło i jego autor

Strona tytułowa I. wydaniaSkąd taka popularność i trwałość Gorzkich żalów? Odpowiedź jest prosta: są arcydziełem. Arcydziełem literatury polskiej i skarbem polskiej duchowości. Nie powstały bowiem jako utwór literacki, choć piórem jednego z największych poetów w dziejach polszczyzny. Wszystko wskazuje na to, że był nim (pewności wprawdzie nie mamy…) wspomniany ksiądz Wawrzyniec Stanisław Benik (a właściwie Bönnig). Rodzony w Reszlu na Warmii w roku 1674, wstąpił do misjonarzy i w roku 1703 trafił na placówkę warszawską, gdzie miał stworzyć Gorzkie żale. Potem został proboszczem w Mławie; tamże zmarł w roku 1720 i tam, w krypcie księży misjonarzy w miejscowym kościółku cmentarnym, do dziś spoczywa.

Z powołania i funkcji był duszpasterzem, a nie poetą; pewnie dlatego też jego nazwisko nie pojawiło się na karcie tytułowej Gorzkich żalów, które mu dopiero z czasem przypisano. Ponadto jedynie część tekstu napisał sam, resztę zaadaptował. Jest to całość zakomponowana bardzo starannie, trójdzielna niczym brewiarzowa jutrznia.

Najpierw Pobudka porusza niebo i ziemię, czyniąc ze śpiewającego część Natury opłakującej śmierć Zbawiciela. Potem Hymn każdej z trzech części ukazuje Mękę w sposób może najbardziej dynamiczny. Litanijny Lament Duszy nad cierpiącym Jezusem serdecznie bolejącej pozwala na spokojną kontemplację, wreszcie Smutna rozmowa Duszy z żałosną Matką nad Synem swoim ubolewającą jest najbardziej liryczna, pełna wzruszenia i matczynego bólu.

Teksty są proste i surowe. Autor „znika” za nimi, one zaś same stają się „przezroczyste”. Opowieść prowadzona często w pierwszej osobie sprawia, że śpiewający staje się naocznym świadkiem Męki Pańskiej, nie zaś osobą cos komuś opowiadającą.

Michał Buczkowski, ostatni wydawca Gorzkich żalów, napisał wręcz, że:

Ksiądz Benik już miał intuicję, która dwieście pięćdziesiąt lat później uczyniła z Tadeusza Borowskiego mistrza w opisywaniu cierpienia: przy najtragiczniejszych wydarzeniach opis pozbawiony komentarza, formalna oszczędność są najodpowiedniejszymi środkami. Kiedy okrucieństwo sięga granic – słowa nie są potrzebne, największą umiejętnością pisarza staje się wtedy ograniczenie swego warsztatu, zamilknięcie – oddanie głosu wydarzeniom.

Jak się rzekło, ksiądz Benik część tekstów zaadaptował. Otóż Smutna rozmowa to przeróbka średniowiecznej sekwencji Stabat Mater Dolorosa pióra Giacopone da Todi, którą Sarmaci znali już od stulecia z przekładu Stanisława Grochowskiego; ten właśnie przekład uległ przeredagowaniu. Kończąca Lament inwokacja Bądź pozdrowiony także znana była przynajmniej pół wieku wcześniej – zamykała polską Litanię do Wszystkich Świętych. Podobnie antyfonę Któryś za nas cierpiał rany śpiewano na zakończenie bolesnych tajemnic Różańca. Trzeba było wszystkie te teksty dopasować do siebie i uzupełnić w duchu znanych wcześniej polskich pieśni pasyjnych, które zresztą z czasem zaczęły Gorzkim żalom licznie towarzyszyć. I tak nowe nabożeństwo stało się owocem sarmackiej pobożności wieku XVII, podsumowanej i dopełnionej przez pióro księdza Benika (o ile rzeczywiście jemu przypada zaszczyt autorstwa). I to tak doskonale, że dziś trudno sobie wyobrazić nabożeństwo bardziej polskie. No, może oprócz Godzinek, ale te były jednak tłumaczone wprost z łaciny, podczas gdy Gorzkie żale nie mają europejskiego odpowiednika.

Żywe trwanie

Gorzkie żale śpiewamy dziś w wersji lekko zmienionej i wyretuszowanej. Na przykład dopiero w ciągu XVIII wieku dodano zwrotkę kończącą dziś Hymn każdej z trzech części: Oby się serce we łzy rozpływało… Sto lat potem pojawiły się trzy słowa rozpoczynające Hymn pierwszej części: żal duszę ściska – są jednym ze „złotych cytatów” polszczyzny i zna je każdy, choć mało kto kojarzy, skąd. W wieku XX znikła drastyczna strofa Jezu, aż do mózgu przez czaszkę, Cierniami kolca ukoronowany. Zmieniono niektóre niezrozumiałe już wyrażenia, jak: z kontemptu wielkiego czy na szubieniczną śmierć zdekretowany bądź nagabany. Z kolei już po Holocauście, acz grubo przed Vaticanum II, wycięto wszystkie sześć wzmianek o Żydach, żydowskiej złości i tym podobne. Pod zaborami zaś przepadły modlitwy za króla i Rzeczpospolitą oraz na potłumienie i wykorzenienie heretyków, zastąpione intencją na uproszenie nawrócenia nieprzyjaciołom Krzyża Chrystusowego. Po odzyskaniu niepodległości nikt już nie wpadł, niestety na pomysł przywrócenia modlitwy za państwo i rządzących. Pewnie dlatego, że brakło odpowiednich studiów nad początkami nabożeństwa… Ale w gruncie rzeczy zmiany są niewielkie. Dzięki temu wszyscy nadal śpiewamy prawdziwie staropolskie arcydzieło – choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę.

Powtórzmy raz jeszcze: to arcydzieło

Do niedawna badacze literatury traktowali Gorzkie żale tak samo, jak całą spuściznę epoki saskiej, a już szczególnie spuściznę nabożną – której odmawiano wielkiej wartości. Ot – pisano – takie sobie nabożeństwo dla prostaczków, rzewne, prymitywne, bez większych walorów literackich., choć owszem – wzruszające. Takie przekonanie panowało co najmniej do początku XIX wieku. Sam święty papież Jan Paweł II w książce Dar i tajemnica wspomina, że dopiero jako dojrzewający młodzieniec, czytając dzieła świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort zaczął na nowo odkrywać wszystkie skarby polskich, ludowych pieśni, w tym właśnie Gorzkich żalów, dostrzegając, jakie bogactwo treści teologicznej oraz treści biblijnej jest w nich zawarte. Słowo „ludowe” w ustach ludzi Kościoła oznacza nabożeństwo w języku narodowym; ale w rozumieniu potocznym wciąż myśli się o „folklorze”, czyli o czymś, co jest nieuczone, antyintelektualne i proste, by nie rzec prostackie.

Sytuacja zmieniła się mniej więcej przed ćwierćwieczem, odkąd literaturę późnego baroku zaczęto nagle, podobnie jak sztukę owej epoki, poważać – przede wszystkim zaś badać (niestety, ta zmiana nie dotyczy szkolnych podręczników, a tym bardziej nauczycieli). W trzechsetną rocznicę prawykonania Gorzkich żalów miały miejsce poświęcone im naukowe konferencje; wypowiadali się badacze literatury, duchowości, historycy.

Zarazem w wydawnictwie księży misjonarzy ks. Wojciech Kałamarz CM opublikował reprint pierwodruku. Wkrótce potem Michał Buczkowski wydał w wydawnictwie WAM reedycję pierwotnego tekstu. Z kolei niżej podpisany, dzięki uprzejmości sióstr karmelitanek bosych z klasztoru na Wesołej w Krakowie, zainicjował reprint i transkrypcję pierwodruku, które ukażą się na Wielki Post RP 2014 w Wydawnictwie Dębogóra. Umieszczone obok siebie wersje: dawna i aktualna pozwolą połączyć udział we współczesnym nabożeństwie – z poznaniem arcydzieła w formie pierwotnej. Do czego zapraszam i zachęcam. Ponadto nowe wydanie zawrze tekst Nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu, które w pierwodruku z roku 1707 towarzyszyło Gorzkim żalom. Kto wie, czy i ono nie wyszło spod pióra księdza Benika? W ten sposób przywracamy pamięci Polaków ważnego poetę naszego języka – i polskiej duszy. Bo – powtórzmy raz jeszcze, powtórzmy z mocą – Gorzkie żale to arcydzieło polskiej literatury i duchowości.

 

Jacek Kowalski – historyk sztuki, poeta i pieśniarz

Za: „Polonia Chrystiana” nr 37/2014.

 

Gorzkie Żale 1707    
Gorzkie Żale 1707
 Cena: 35,00zł 29,75zł 


Wydawca: Dębogóra
978-83-61374-47-3
Okładka: twarda
Stron: 112
Rok wydania: Dębogóra 2014

Gorzkie żale to prawdziwe arcydzieło polskiej poezji mistycznej. Reprodukcja i edycja pierwodruku z 1707 roku to sięgnięcie do najstarszego w Polsce źródła jednego z najpopularniejszych w naszym Kościele nabożeństw. Książka ta to równocześnie modlitewnik, ale także, przede wszystkim dzięki znakomitemu wstępowi Jacka Kowalskiego, przewodnik po pobożności i kulturze staropolskiej. Styl wypowiedzi autorskiej, rozpięty między gawędą a wykładem, subtelnie patynowany archaizacją ale zawsze przejrzysty, jasny i czytelny, pozwala przyswoić bardziej złożone treści każdemu czytelnikowi. Pomaga w tym również rozwiązanie edytorskie, które zamysł pokazania oryginału (z jego pięknem i pewną egzotycznością dawnej książki) godzi ze współczesną polszczyzną przekaz językowy zabytku. Bardzo funkcjonalne z punktu widzenia pomocy w modlitwie jest też zestawienie starego, pierwotnego tekstu z obecnie śpiewaną wersją . Znakomitym dopełnieniem książki jest opublikowanie towarzyszących Gorzkim żalom w 1707 roku modlitw eucharystycznych, przede wszystkim Krótkiego nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu . O ile w zbiorowej modlitwie Gorzkich żalów znajduje swój wyraz jedność wspólnoty wierzących, o tyle medytacja przed monstrancją pozwala i niejako nakazuje podjąć głęboką indywidualną rozmowę z Bogiem. Miłym uzupełnieniem jest także dołączenie do książki płyty CD z nagraniem Gorzkich żalów w interpretacji zespołu Liquescentes przy wtórze tradycyjnych i historycznych instrumentów, które pozwolą także w domu, w kręgu rodzinnym, czy w samotności, wejść w samą istotę nabożeństwa, którego muzyka i śpiew są najlepszymi przewodnikami dla wchodzących w przepaść Męki Pańskiej. „Gorzkie żale to jednak przede wszystkim żywe nabożeństwo, czyli mistyczny rumak na którym polska dusza ulatywała i wciąż ulatuje do nieba. Bo Gorzkie żale to oryginalnie polska droga do nieba.” Jacek Kowalski

 

DO NABYCIA TUTAJ: http://www.debogora.com/product_info.php/products_id/3910