Upomnienie braterskie

 

Jesteśmy odpowiedzialni jeden za drugiego- na tym polega wspólnota braterska, do jakiej zaprasza nas Jezus, nasz Mistrz. Jesteśmy Jego uczniami i dlatego troszczymy się o innych. Jednym z trudniejszych wyrazów tej troski oraz braterskiej miłości jest upomnienie. Zazwyczaj wielu z nas kojarzy je z reprymendą od przełożonego lub zwróceniem komuś uwagi w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Jak w takim razie mówić, że upomnienie braterskie ma coś wspólnego z miłością? Otóż powinno, inaczej po prostu nim nie jest. Inaczej można je nazwać ,,odreagowaniem”, czy ,,odegraniem się” na kimś, ale na pewno nie upomnieniem w duchu braterskiej miłości. Może więc mamy prawo ,,rozgrzeszyć się” szybko z obowiązku upominania naszych braci i sióstr, skoro tak mało jest przykładów prawdziwego upomnienia?

Słowo Boże w wielu miejscach przestrzega nas przed taką postawą. Czytamy o tym i w Starym, i w Nowym Testamencie, że naszym obowiązkiem jest upomnieć błądzącą osobę, modlić się za nią, nie potępiać, ale troszczyć się o jej zbawienie, mieć świadomość odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa w związku z życiem we wspólnocie, w jedności z innymi, do jakiej jesteśmy powołani. Być może ta lub inna osoba po prostu nie zauważa, że łamie normy, przykazania, że błądzi, staje się zgorszeniem dla innych. Nam pewnie też nie zawsze udaje się w porę zauważyć naszą własną pychę, wywyższanie się, zarozumialstwo, zbytnią surowość, budowanie dystansu, blokowanie nowych pomysłów, o ile nie są naszymi, krytykanctwo, czy uzależnienie od plotek, oczerniania innych. Czasem i nam trzeba zwrócić uwagę. Potem, gdy będzie już za późno, możemy mieć pretensję do ,,reszty świata”: ,,Dlaczego mi nikt nie powiedział? Skoro wszyscy to widzieli, czemu nie znalazł się jeden odważny, który by mi otworzył oczy, porozmawiał na osobności?”

Prawdziwą przyjaźń rozpoznajemy właśnie po tym, że możemy liczyć, że przyjaciel nie będzie nam przyklaskiwał, gdy czynimy źle, gdy kogoś ranimy lub działamy niezgodnie z naszym powołaniem. Możemy być pewni, że jeśli jest to prawdziwa przyjaźń, usłyszymy czasem wiele niewygodnych, ale jednak motywujących do zmiany oraz krzepiących w ostatecznym rozrachunku słów.

Jezus najbliższemu współpracownikowi, któremu powierzył klucze królestwa, nie bał się powiedzieć prosto w oczy, że jego myślenie jest szatańskie i stoi w sprzeczności z Bożymi planami. To nie były miłe słowa, a jednak Piotr je przyjął i do dziś czytamy o owocach tych słów, pochylając się nad Ewangelią. Święty Paweł nie cofnął się przed tym, by wytknąć pierwszemu papieżowi tego, że faworyzuje judeochrześcijan, a wobec nawróconych pogan żywi ambiwalentne wręcz uczucia: gdy jest z nimi sam na sam siada z nimi do stołu, traktuje jak braci, gdy jednak pojawia się w pobliżu któryś z jego ,,kolegów”, Piotr udaje, że świeżo nawróconych pogan nie zna, stroni od nich. Paweł mógł pomyśleć, że to jest ,,politycznie poprawne” i nie ma co roztrząsać tej drażliwej kwestii z przełożonym, jednak postanowił upomnieć go- dla dobra całego Kościoła.

Ilu tragedii we współczesnym Kościele moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy nie przymykali oczu na zło, nie ,,przyklepywali” go, ale żyli w duchu chrześcijańskiej miłości, a więc upominając jedni drugich i przyjmując owo napomnienie od innych.

Panie, daj nam miłość, która nie przychodzi osądzać, lecz troszczyć się o zbawienie braci. Panie, daj nam wrażliwość, abyśmy upominając nie ranili, nie niszczyli naszych sióstr i braci, a także prosimy Cię o odwagę, byśmy nie zaniechali posługi pełnego miłości upominania tylko z powodu naszego tchórzostwa, lęku przed konsekwencjami powiedzenia czegoś wprost, nie przemilczania trudnych spraw.

 

(,,Czytania na maj- Bądźmy uczniami Jezusa na drodze życia” [piątek 16 maja], Biblioteka kaznodziejska)