Przypatrzmy się powołaniu naszemu

II kazanie pasyjne księdza arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia wygłoszone w drugą niedzielę Wielkiego Postu, 4 marca 2007 r., w czasie nabożeństwa Gorzkich Żali

Kazania świętokrzyskie

Niedziela II, 4 marca 2007

Od trzystu lat, we wszystkie niedziele Wielkiego Postu, w warszawskim kościele Świętego Krzyża odprawiane są Gorzkie Żale, niezwykłe polskie nabożeństwo pasyjne, którego część stanowi kazanie nazywane przez lud Warszawy „świętokrzyskim”. Głosili je najwięksi polscy kapłani z Prymasem Tysiąclecia na czele. W tym roku ich autorem jest abp Sławoj Leszek Głódź, ordynariusz warszawsko-praski.

Drodzy Bracia i Siostry !

To druga stacja naszej pasyjnej drogi ku Temu, który „w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo” (1 P 2,24). Ku „królowi boleści przez lud wyszydzany”, „na pośmiewisko purpurą odziany”, „jako łotr godzien śmierci obwołany”. Słowa Gorzkich Żalów, ułożone trzysta lat temu, wciąż są probierzem naszej polskiej religijnej wrażliwości, naszym wyznaniem wiary, potwierdzeniem duchowych więzów z tamtą świętą godziną Odkupienia, kiedy „W Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat” (2 Kor 5, 19).

Z takim samym wewnętrznym przekonaniem jak tyle pokoleń, które tu, w świętokrzyskiej świątyni, gromadziły się na to nabożeństwo pasyjne, powtarzamy:

Święta Panno, uproś dla mnie,

Bym ran Syna Twego znamię

Miał na sercu wyryte

Abym potrafił zbliżyć się do tajemnicy Krzyża. Rozpoznał najgłębszy sens tamtej godziny, kiedy Chrystus ” z miłości oddaje swe życie Ojcu dla zbawienia wszystkich” (Jan Paweł II, Novo millenio ineunte). Patrzył na cierpiące Oblicze Chrystusa. Dostrzegał w Jego umęczonym ciele – do drzewa Krzyża przybitym, włócznią przeszytym, to niezniszczalne życie Boże, które niebawem rozbłyśnie chwałą Zmartwychwstania. Chwałą Chrystusa Obecnego, który żyje w swoim Kościele „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20).

„Gorzkie Żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie”.

1. Wiara drogą dojrzałości człowieka

Do Krzyża Chrystusa prowadzi nas nasza wiara. Ona jest drogą dojrzałości człowieka. To rzeczywistość naszego chrześcijańskiego życia, która pozwala obcować z tajemnicą Boga, kontemplować Oblicze cierpiącego Zbawiciela, w Jego ranach leczyć duchową słabość i grzeszność, z lekcji Krzyża tworzyć fundament własnego życia i źródło miłości ku Bogu i człowiekowi. Bowiem „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8,26).

„Wiara – mówił Benedykt XVI 26 maja ubiegłego roku na Jasnej Górze – jest obecna nie tylko w nastrojach i przeżyciach religijnych, ale przede wszystkim w myśleniu i działaniu, w codziennej pracy, w zmaganiu się ze sobą, w życiu wspólnotowym i w apostolstwie, ponieważ sprawia ona, że nasze życie jest przeniknięte mocą samego Boga”.

Pytajmy dziś – w kontekście tych słów Ojca Świętego – jaka jest nasza wiara? Jaka jest samowiedza naszej wiary? Co robimy, aby tę wiarę pogłębiać? Rozpoznawać ją wysiłkiem umysłu, wrażliwością serca? Konfrontować z życiem? Wzbogacać, rozwijać, starać się, aby była wiarą „dorosłą”. O tym znaczeniu dojrzałej wiary w życiu chrześcijanina mówił kard. Joseph Ratzinger 20 kwietnia 2005 r. w homilii na otwarcie konklawe: „Wiara dorosła nie idzie z prądem mód i nowinek; wiara dorosła i dojrzała jest głęboko zakorzeniona w przyjaźni z Chrystusem. Ta przyjaźń otwiera nas na każde dobro, dając nam zarazem kryterium rozeznania prawdy i fałszu, odróżniania ziarna od plew. Do tej dorosłej wiary musimy dojrzewać (…)”

Dojrzewajmy do niej, kontemplując Krzyż Chrystusa. Bo przez niego wiedzie droga do dorosłej pogłębionej wiary, do świętości, do duchowych zwycięstw.

W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda

Dla duszy, smutkiem zmroczonej.

Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie

W boleści sercu zadanej

Umiłowani!

Nasze wielkopostne rozważania w Sanktuarium Świętokrzyskim idą drogą tegorocznego programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce, którego hasło brzmi: „Przypatrzmy się powołaniu naszemu”. Stanowi on kolejną stację ramowego programu na lata 2006-2010 zatytułowanego: „Kościół niosący Ewangelię nadziei”. W ubiegłą niedzielę wobec Krzyża Zbawiciela pytaliśmy siebie, jak to nasze życiowe powołanie realizujemy we współpracy z Bogiem? Jak jest zakorzenione w Bogu?

2.”Stworzyłeś nas dla siebie, Panie”

Refleksja o wierze stanowi wprowadzenie do naszych dzisiejszych rozważań o powołaniu do świętości. To szczególny rodzaj powołania. Sam Bóg stawia je przed człowiekiem: „Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym (Kpł 19,2).

To zadanie – „Bądźcie świętymi” – podejmuje Kościół. Perspektywa świętości wpisana jest w działalność duszpasterską Kościoła. „Kościół bowiem – mówił Jan Paweł II – został założony z myślą o człowieku (…) Pierwszym celem działalności Kościoła jest uświęcenie człowieka, gdyż tego pragnie wieczna Miłość Boga w Trójcy (przemówienie z 28 czerwca 1982).

To dążenie do świętości wynika z samej natury Kościoła, o którym mówimy w Credo nicejsko-konstantynopolitańskim, że jest „jeden, święty, powszechny i apostolski”. Jest on przecież widzialnym sakramentem Chrystusa – „światła narodów”, Jego mistycznym Ciałem ( por. Lumen gentium, 1). Tajemnica świętości lepiej niż cokolwiek innego wyraża tajemnicę Kościoła – pisał Jana Paweł II w Liście apostolskim Novo millennio ineunte.

Kościół towarzyszy człowiekowi od dnia jego narodzin aż do jego śmierci. I na tych drogach ukazuje mu Chrystusa, prowadzi go ku Niemu, ku Jego świętości. Kościół uświadamia człowiekowi, że pełnię swego rozwoju może osiągnąć, uczestnicząc w Bożym dziele, że Jego celem ostatecznym, transcendentnym jest Bóg. „Stworzyłeś nas dla siebie, Panie, i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie” – tak wspaniale ujmuje drogę człowieka ku ostatecznemu zjednoczeniu z Bogiem św. Augustyn w swoich Wyznaniach.

3. „Bądźcie wiec i wy doskonali”

Umiłowani!

„Przypatrzmy się powołaniu naszemu”. Przypatrzmy się powołaniu do świętości.

Może niejeden z nas zapyta: Czy dzisiaj możliwe jest bycie świętym? Odpowiadamy że tak: święci żyją pośród nas. Wątpliwości i pytania tego typu rodzą się zwykle z mylnego rozumienia świętości. Czyż nie mylimy jej z perfekcjonizmem, z wysublimowaną doskonałością, z pojmowaniem osoby świętej jako, osoby bez żadnej skazy, wahania, duchowej usterki? Jeśli tak myślimy, to rzeczywiście nie rozumiemy czym jest świętość.

Bo przecież chrześcijański ideał świętości zasadza się na czym innym. Nakaz „Świętymi bądźcie” polega na tym, że mamy podążać za Bogiem mimo naszych ludzkich słabości i duchowych niedostatków. To Chrystus wzywa nas, abyśmy przynosili do niego nie tylko, to co w nas dobre, co szlachetne, co Bogu miłe, ale także naszą ułomność, niedoskonałość. Także naszą grzeszność, samotność, zniechęcenie, pustkę.

To Chrystus ofiarowuje nam łaskę wewnętrznej przemiany, zachęca do duchowego wysiłku, do dążenia ku wyższym wymiarom życia chrześcijańskiego. To Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości, ożywia naszą wiarę, sprawia, że na drogach naszego życia możemy stać się świadkami Chrystusa „aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). Odpowiedzieć na głos Boga: „Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym (Kpł 19,2).

Świętość nie jest przywilejem niewielu. Świętość jest powinnością i powołaniem wszystkich chrześcijan. Twoją, moją, każdego z nas.

Droga ku świętości zaczyna się już w momencie Chrztu Świętego. Przez ten sakrament zostajemy przecież włączeni w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, wprowadzeni na drogę ku świętości. W Liście apostolskim Novo millenio ineunte Jan Paweł II pisze: „Zadać katechumenowi pytania: „Czy chcesz przyjąć chrzest” znaczy zapytać go zarazem: „Czy chcesz zostać świętym? Znaczy postawić na jego drodze radykalizm Kazania na Górze „Bądźcie wiec i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 48)”. „Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes. 4,3).

Do świętości się dorasta. To dorastanie jest procesem, jest aktem naszej wolności, naszej zgody na obecność Boga w naszym życiu, na otwieranie swego serca i umysłu na Prawdę, jaką nam przynosi. To przyswajanie sobie Dobrej Nowiny i wyciąganie z niej konsekwencji dla własnego życia w całym jego kontekście rodzinnym, zawodowym społecznym, obywatelskim.

Świętość kształtuje się w spotkaniu z bliźnim w duchu miłości. Tej miłości twórczej, dojrzałej, odpowiedzialnej. Nie zasnutej mgiełką sentymentalizmu, bezkrytycznej, afirmatywnej, przyzwalającej na wiele. Ale tej miłości mądrej, kompetentnej i stanowczej, która potrafi różnicować swoje postępowanie. Wzorem takiej postawy jest Chrystus, który przecież różnicował swoją postawę miłości wobec bliźnich. Uzdrawiał, rozgrzeszał, ale także upominał i wzywał do nawrócenia.

Świętość wreszcie kształtuje sie poprzez spotkania z Chrystusem obecnym w sakramencie Eucharystii, obecnym w Kościele, w tej rzeczywistości uświęcającej, przepełnionej łaską miłującego i miłosiernego Boga.

„Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym (Kpł 19,2).

4. Człowiek potrzebuje Zbawiciela

Umiłowani! Przyjrzyjmy się powołaniu naszemu.

Tak jak dwa tysiące lat temu tak i dziś człowiek potrzebuje Zbawiciela. Fundamentu, na którym będzie budował dom swego życia. Niezniszczalnej skały, której tworzywem jest ofiara na drzewie Krzyża Bożego Syna. Wkracza On w ludzką historię, przynosi człowiekowi przebaczającą łaskę Boga i dar miłości największej, złożony na Golgocie, abyśmy zostali wykupieni „z odziedziczonego po przodkach złego postępowania” (1 P 1,18). Abyśmy mogli uczestniczyć w Jego świętości.

Idziemy z tą prawdą o Bogu rozpiętym na drzewie Krzyża do współczesnego świata i do współczesnego człowieka. Do tego świata, w którym postawą godną współczesności zdaje się być relatywizm, idziemy do człowieka, który dziś jakże często „idzie z prądem mód i nowinek”. Tak diagnozował duchową postawę współczesnego świata kard. Joseph Ratzinger w przywoływanej już z podczas naszych rozważań homilii przed rozpoczęciem konklawe, na którym miał zostać wybrany następcą Jana Pawła II. Mówił o współczesnym świecie, na którym łódeczka myśli wielu chrześcijan miotana jest „z jednej skrajności w drugą od marksizmu do liberalizmu aż po libertynizm, od kolektywizmu do radykalnego indywidualizmu, od ateizmu do niejasnego mistycyzmu religijnego, od agnostycyzmu po synkretyzm i tak dalej, a posiadanie jasnej wiary zostaje zaszufladkowane jako fundamentalizm, jako sprzeniewierzenie się zasadom demokracji i poprawności politycznej.

I wciąż ta diagnoza sprzed dwóch lat sprawdza się w sytuacjach życia. Także w Ojczyźnie naszej. Jakiż nagły kłopot z tą jasną deklaracją chrześcijańską opowiadającą się za porządkiem moralnym i życiem wedle prawa Bożego. To przecież Bóg powiedział: „Nie zabijaj”. To przecież Bóg „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”.

Patrzymy na Krzyż Chrystusa. Znak nieskończonej miłości Boga do człowieka. I znak, któremu sprzeciwiać się będą. I wtedy, i teraz, i zawsze, ilekroć Kościół ze swoją zbawczą prawdą staje naprzeciw struktur zła, naprzeciw misterium inquitatis, które odwraca spojrzenie od Krzyża Chrystusa, które szydzi z blasku Prawdy i Miłości, jaką Chrystus przynosi światu.

„Bądzcie świętymi, bo ja jestem świętym (Kpł 19,2). Nieśmy w przestrzeń naszego życia, naszej Ojczyzny te wartości naszej wiary, które czynią z nas autentycznych uczniów Chrystusa. Uczniów, którzy nie ustępują pola ułudom i dewiacjom współczesnego świata, którzy potrafią dawać świadectwo, że Chrystus jest Panem ich życia.

„Przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał (J 15,16)”.

5. „Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym”

Umiłowani!

Przypatrzmy się powołaniu naszemu.

W ten wieczór Gorzkich Żalów wpatrujemy się w istotę tego wspaniałego powołania, do jakiego zachęca nas Bóg. „Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym” (Kpł 19,2).

Przywołujmy postaci naszych świętych patronów, świętych Pańskich. Modlimy się także o rychłą beatyfikacje tych, których świętość Kościół rozpoznaje w procesach kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych.

Także tego, na którego pogrzebie rozległy się okrzyki: Santo subito – Natychmiast święty. Świadectwo wiary, że ta niestrudzona służba papieża Polaka człowiekowi i Kościołowi napotkała w godzinie śmierci miłujące ramiona Przedwiecznego Boga – Ojca Wieczności, Miłosierdzia i chwały zbawionych. Że naprzeciw Jana Pawła II, który przez całe życie mówił Totus Tuus, wyszła na to spotkanie w progach wieczności litościwa Matka. Że stanął twarzą w twarz wobec miłości Boga, którą głosił swoim życiem, swoją posługą kapłana, biskupa, papieża. Także tu w tej świątyni, kiedy mówił przed niespełna dwudziestu laty: „Bóg przychodzi, gdyż jest Miłością. Przychodzi jako Miłość. (…) Tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał.”

Przyjrzyjmy się powołaniu naszemu. Przyjrzyjmy się świętym Pańskim. Wszyscy byli przyjaciółmi Chrystusa, doświadczali skarbu łaski, który jest w Chrystusie, i szli za nim, przyoblekając się w „człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4, 24 ).

I to ma być także nasza droga – powołanych do świętości.

„Bądźcie świętymi, bo ja jestem świętym” (Kpł 19,2).

Oto patron dzisiejszego dnia. Święty Kazimierz Królewicz. Syn Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety, córki cesarza Niemiec Albrechta II. Szczególnego kultu doznaje w Wilnie. W katedrze pod wezwaniem świętego Stanisława Biskupa Męczennika jego doczesne szczątki oczekują na chwałę zmartwychwstania. Także w Radomiu – gdzie jakiś czas mieszkał, sprawując w imieniu ojca rządy w Królestwie Polskim. Pytamy dziś, czego może nauczyć nas ten młodo zmarły królewicz. W czym przejawiła się jego świętość? Co ma nam, ludziom XXI wieku do powiedzenia? Patrzymy na niego jako na wzór mądrego, szlachetnego, odpowiedzialnego i sprawiedliwego władcy. Jako namiestnik królestwa realizował dalekosiężne sięgające w przyszłość polityczne plany. Równocześnie potrafił dostrzegać potrzeby swego tu i teraz. Pomagać tym, którzy są najbardziej zagubieni – ludziom ubogim, niezaradnym, nie mogącym podołać wyzwaniom swego czasu. Ten wątek biografii św. Kazimierza – władcy prawdziwie chrześcijańskiego – wart jest podkreślenia. Można na niego patrzeć przecież jako na patrona tych wszystkich, którzy w Rzeczpospolitej pełnią służbę publiczną. Pokazuje im, że musi być pełniona przede wszystkim wedle wysokich standardów moralnych.

Związało się to imię – Kazimierz – z naszą polską tradycją, z dziejami Polski i Litwy. Także z dziejami świętości, która się objawiała na polskiej ziemi. Bądźcie dziś pozdrowieni wszyscy Kazimierze i Kazimiery. A pośród nich ten, o którym od wczoraj głośno, ks. bp Kazimierz Nycz, dotychczasowy pasterz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, wyniesiony przez Ojca Świętego do godności arcybiskupa-metropolity warszawskiego. Przychodzi wedle hasła, jakie umieścił w swym biskupom herbie: Ex hominibus- pro hominibuss – Spośród ludzi – dla ludzi. Niech go prowadzi drogami biskupiej posługi w naszej archidiecezji święty królewicz Kazimierz, jego patron.

Przyjrzyjmy się powołaniu naszemu.

Idźmy za Chrystusem ze świadomością, że towarzyszą nam w tej drodze święci. Są widzialnymi świadkami świętości Kościoła. Kościół w każdej epoce ukazywał światu tych świadków Chrystusa – beatyfikował ich i kanonizował. To rozpoznawanie świętości było szczególną cechą pontyfikatu Jana Pawła II. Beatyfikował 1329 sług Bożych, kanonizował 473 błogosławionych. Wszystkich razem 1802. Z rożnych krajów, z różnych kontynentów, wśród nich wielu ludzi świeckich, także tych, którzy realizowali swe powołanie w do świętości w małżeństwie. Stały się te kanonizacje świadectwem głębokiego zakorzenienia orędzia ewangelicznego w świecie, szerokiej geografii ludzkich żywotów proklamujących Ewangelię miłości i pojednania.

Przypatrzmy się powołaniu naszemu.

Przypatrzmy się naszej drodze ku świętości.

„(…) całym postępowaniem stańcie się wy również świętymi, na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty” (1 P 1, 14-16).

Zanosimy to nasze pragnienie świętości, przez Boga wyznaczone, pod Krzyż, na którym zawisło zbawienie świata.

I powtarzamy w ten wieczór naszych świętokrzyskich Gorzkich Żalów, który jest także wieczorem naszego zamyślenia na drogą człowieka ku świętości, słowa naszej nadziei i wspólnoty z Tym, którego cierpienie i śmierć rozpamiętujemy:

O Męko Chrystusowa pokrzepiaj mnie

O dobry Jezu wysłuchaj mnie

W ranach twoich ukryj mnie

Nie dozwól mi odpaść od siebie.

Amen