NOTATKI: Taizé

Krytycznie o Taizé pisałem już dwadzieścia lat temu („Interkomunia” Rycerz Niepokalanej kwiecień 1989). Po śmierci brata Rogera i Ojca Świętego Jana Pawła II temat przycichł, a w każdym razie zszedł z pierwszych stron gazet. I oto teraz w mojej diecezji, w Poznaniu, ma się odbyć na przełomie roku spotkanie młodzieży Taizé. Po co to komu? Okazuje się, że są trudności ze znalezieniem wystarczającej liczby chętnych na przenocowanie przyjezdnych. Termin zgłaszania ofert dawno minął a ciągle słyszymy wezwania o dalsze zgłoszenia. Odbieram to jako przejaw zdrowia społeczeństwa wielkopolskiego. Nic pozytywnego z takich spotkań nie wynika, a negatywnych konsekwencji jest kilka.

Wśród uczestników rodzi się indyferentyzm religijny. Zaciera się różnica między wiarą prawdziwą a innowierców. Pozostaje wrażenie, że wszystkie wyznania są jednakowo dobre.

Maleje szacunek dla Eucharystii. Na zgromadzeniach tych praktykowana jest interkomunia i uczestnicy często nie wiedzą, co przyjmują – pobłogosławiony przez pastora opłatek czy Pana Jezusa. Zapewne w Polsce organizatorzy będą pilnować by to było dla uczestników jasne, ale czy protestanccy uczestnicy, na bazie doświadczeń z poprzednich spotkań, to uszanują? Co pomyślą polscy uczestnicy, gdy zobaczą znanych sobie innowierców przystępujących do naszej Komunii Świętej?

Na spotkaniach Taizé nie tylko interkomunia jest praktykowana, ale i koncelebra. (http://breviarium.blogspot.com/2009/01/taize-nadchodzi-otrzewienie.html). W czasie zeszłorocznego spotkania w Brukseli katolicki ksiądz i dwie protestanckie pastorki wspólnie „konsekrowali” hostie do późniejszego rozdawania zebranym jako Komunię (komunię). Nie wiem jak to pisać – czy to była Eucharystia czy symbol wspólnoty? W Taizé świadomie zaciera się różnicę między Eucharystią a wspólnotowością (po francusku communion w obu przypadkach z małej litery).

Wśród słynnych kanonów z Taizé, których dzisiaj młodzież przygotowująca się na spotkanie w Poznaniu się uczy, są wezwania chwalebne i błagalne. Nie ma przebłagalnych. To wynika z mentalności protestanckiej. Nie mamy win, za które musielibyśmy przepraszać i błagać o przebaczenie. Obniża to świadomość grzechu.

Wśród młodych uczestników zawiązują się przyjaźnie, które czasem kończą się małżeństwami międzywyznaniowymi. Z reguły nie są one szczęśliwe, bo nie są oparte na spójnej ideologii. Prowadzą do indyferentyzmu religijnego lub wręcz do laicyzacji. Dziś już w Polsce nikt nie wymaga by strona niekatolicka wyraziła przed ślubem zgodę na katolickie wychowywanie dzieci.

Młodzież oswaja się, że na owe spotkania modlitewno-towarzyskie może dostać za darmo nocleg i niektóre posiłki. Im się należy!

A proboszczowie muszą się angażować w imprezę, która nie zawsze im się podoba. Współczuję im.

prof. Maciej Giertych

(,,Opoka w Kraju”, nr 71 [92], 12.2009 r.)