Michael A. Cremo – Zakazana Archeologia

Jeśli wyobrazimy sobie dzieje ludzkości jako olbrzymie muzeum, zawierające całą wiedzę na ten temat, zobaczymy, że kilka sal tego muzeum zamknięto na klucz. Naukowcy trzymają pod kluczem fakty, które przeczą akceptowanemu powszechnie obrazowi historii. Jednak Michael A. Cremo i Richartd L. Thompson otworzyli wiele zamkniętych drzwi i pozwolili zarówno laikom, jak i uczonym zajrzeć do środka. Nawet naukowcy są pod wrażeniem tej prezentacji. I słusznie. Zakazana archeologia zmusza świat nauki do wejścia na nowe obszary i kwestionuje wiele czczonych dotąd teorii o ludzkości i jej dziejach. (Walter J. Langbein, Magazyn „PARA”, Austria) Dokonaliście cudownej pracy, gratuluję. Dziękuję za to wspaniałe źródło wiedzy (dr Geirge Carter, archeolog) To bardzo obszerna, naukowa kompilacja i ocena dostępnych informacji na ten temat. Czy ktoś zaakceptuje przedstawione znaleziska, czy też nie – z pewnością ignorowanie ich nie będzie miało już dłużej żadnego usprawiedliwienia. (David Heppell, Dział Historii Naturalnej, Królewskie Muzeum Szkocji)

Michael A. Cremo i Richard L. Thompson w swojej szokującej książce „Zakazana archeologia” w ciągu kilkunastu lat poszukiwań w archiwach, muzealnych magazynach, bibliotekach zebrali imponujący plon raportów i opisów znalezisk, które zostały odrzucone przez oficjalną naukę jako zaprzeczające obowiązującej teorii. W dodatku okazało się, że współcześni naukowcy są do tego stopnia pod presją obowiązującej teorii, iż niekiedy, znajdując coś, co jej zaprzecza, zakopują to z powrotem, nie chcąc się narażać na odrzucenie i wyśmianie przez kolegów. Ale i tak lista takich odkryć jest imponująca.

Przez cały wiek XIX wielu archeologów, paleontologów i antropologów odkrywało szczątki ludzkie, narzędzia i ślady działalności homo sapiens-sapiens w plejstocenie (ok. 2 mln lat temu), pliocenie (ok. 5 mln lat), a nawet w miocenie (ok. 25 mln. lat temu). Zdarzały się nawet odkrycia zupełnie szokujące, jak utrwalone ślady buta w warstwie geologicznej pochodzącej sprzed 500 mln lat!

Trudno w to uwierzyć, ale prawda wygląda tak, że wiarygodne, doskonale udokumentowane znaleziska są ignorowane lub wyśmiewane, bo nie pasują do ogólnego obrazu ewolucji człowieka. Oficjalnie mówi się, że człowiek współczesny powstał 100 tys. lat temu, do Europy przybył 70 tys. lat temu, a do Ameryki 40 tys. lat temu. Ale w takim razie jak wytłumaczyć odkryty w 1968 roku w Antelope (Utah, USA) przez Williama Meistera odcisk buta uwieczniony w warstwach geologicznych liczących sobie… ponad 500 milionów lat. Oznacza to, że człowiek wędrował po Ziemi, jeszcze zanim pojawiły się dinozaury!

Aby zrozumieć, jaką bronią potrafią walczyć obrońcy oficjalnej nauki, wystarczy poznać przypadek archeologa George Cartera, który w 1973 roku podczas wykopalisk w San Diego znalazł paleniska i narzędzia wykonane przez człowieka. Pochodziły one sprzed 80 – 90 tys. lat. Wbrew wysiłkom jego kolegów w żaden sposób nie można było zakwestionować metod naukowych zastosowanych przez Cartera do określenia wieku znalezisk. Nie można go też było nazwać oszustem. Cóż więc zrobiono, by nie dopuścić do ujawnienia jego znalezisk szerszemu gronu? Gdy próbował opublikować swoje odkrycie, recenzenci odrzucili jego artykuł napisany do „Science”, czasopisma Amerykańskiej Akademii Postępu Nauki. Wielu archeologów odrzuciło zaproszenie Cartera do zbadania jego odkrycia. Sam Carter został publicznie ośmieszony podczas jego wykładu w Harwardzie. A przecież, gdy archeolog Brian Reeves, z początku bardzo negatywnie nastawiony do znalezisk Cartera, dokładnie je obejrzał i osobiście przeprowadził ich datowanie, zmienił zdanie i uznał, że Carter ma rację. Niczego to jednak nie zmieniło – znalezisko Cartera i wyciągnięte zeń wnioski nadal są lekceważone. W latach 1951 – 55 Thomas E. Lee, antropolog z Muzeum Narodowego w Kanadzie, odnalazł w wykopaliskach Sheguiandah na wyspie Manitoulin na jeziorze Huron narzędzia sprzed 75, a może nawet 120 tysięcy lat. Jego przełożeni, przerażeni odkryciem, postanowili uznać, że gdzieś nastąpiła pomyłka i oficjalnie podali wiek znaleziska, który dał się zaakceptować – ok. 30 tysięcy lat. Jednak Lee się nie ugiął i nadal twierdził, że owe ludzkie szczątki, narzędzia i palenisko pochodzą najprawdopodobniej sprzed 100 tysięcy lat. Stracił więc pracę i długi czas był bezrobotny. Gdy dyrektor muzeum, dr Jacques Rousseau zaproponował Lee opublikowanie monografii na temat odkrycia, sam został zwolniony i musiał emigrować.

Wszystkie te dowody i znaleziska zwalcza się tak zaciekle dlatego, że uznając ich autentyczność i poprawne datowanie, trzeba by zrewidować całą archeologię, niemal każdą książkę napisać na nowo i wszystko zacząć od początku.

I tak naprawdę wcale nie chodzi o te dziesiątki dowodów mówiących, że ludzie żyli już 250, 300 czy 500 tysięcy lat temu. Może archeolodzy nawet by przeżyli przyjęcie koncepcji, że pierwsi ludzie pojawili się już milion czy dwa miliony lat temu i żyli przez długi czas obok australopiteka, homo habilis i pitekantropa, na co wskazuje wiele ignorowanych dotąd znalezisk i o czym coraz głośniej mówią znani archeolodzy. Problem w tym, co zrobić z pochodzeniem człowieka? Skoro nie pochodzi ani od australopiteka, ani od homo habilis czy pitekantropa, to skąd się wziął tak nagle w swojej współczesnej postaci? Gdzie jest nasz ewolucyjny przodek?

No i jest jeszcze kłopot ze znaleziskami, które nie tylko przesuwają początek ludzkości naprawdę daleko w przeszłość, ale i zaskakują swoim niewiarygodnym – jak na czas powstania – poziomem technicznym.

W XIX wieku najwięcej zwolenników zyskiwał pogląd, iż homo sapiens-sapiens istnieje na Ziemi od co najmniej 2 milionów lat, gdyż archeolodzy znajdywali mnóstwo dowodów na potwierdzenie tej teorii, np. w 1863 roku w miejscowości St. Prest Jules Desnoyers z Muzeum Narodowego we Francji odnalazł ponacinane jakimś ostrym narzędziem kości nosorożca. Geolodzy oceniają wiek znaleziska na minimum 1,6 miliona lat.

Według dzisiejszej, oficjalnej archeologii nie istniała w tym czasie na terenie dzisiejszej Francji istota, która by to potrafiła zrobić. Homo habilis, uznawany przez część archeologów za prawdopodobnego przodka człowieka (inni tym zaszczytem obdarzają homo erectus, czyli pitekantropa) mógł być sprawcą owych nacięć, ale podobno Afrykę opuścił dopiero milion lat temu.

Ale to jeszcze nic. Najbardziej nowatorscy z ortodoksyjnych archeologów skłaniają się ku twierdzeniu, że pierwsi ludzie przybyli na kontynent amerykański nie 15, lecz 40 tysięcy lat temu. Problem w tym, że w Ameryce istnieje szereg znalezisk, które wskazują, że ludzie przybyli tu o wiele wcześniej. W 1989 roku George Miller, kustosz Imperial Valley College Museum w El Centro w Kalifornii, odkrył kości zwierząt z podobnymi nacięciami jak na kościach znalezionych we Francji. Według współczesnych metod datowania pochodzą one sprzed… 300, a może nawet 750 tysięcy lat!

Nie wiadomo, jak by dzisiaj wyglądała archeologia i historia, gdyby angielski naukowiec Karol Darwin nie opublikował w 1859 roku swojej książki „O powstawaniu gatunków”, a potem „O pochodzeniu człowieka”, w których to dziełach przedstawił swoją teorię ewolucji. Nagle całe stada badaczy rzuciły się szukać potwierdzenia nowej teorii, która o wiele bardziej trafiała do racjonalnych umysłów naukowców odrzucających boski kreacjonizm, czyli światopogląd mówiący, że Wszechmocny stworzył świat w takiej postaci, w jakiej go oglądamy. Zaczęto zaprzeczać autentyczności dziesiątków doskonale udokumentowanych znalezisk archeologicznych, gdyż nie pasowały już one do nowej teorii.

Problem w tym, że choć istnieje mnóstwo dowodów rzeczowych potwierdzających istnienie człowieka znajdującego się biologicznie na tym samym etapie rozwoju, co my, nawet kilka milionów lat temu (żył on wtedy najwyraźniej u boku australopiteka, pitekantropa, homo habilis i neandertalczyka), do tej pory nie można odnaleźć słynnego brakującego ogniwa, czyli istoty pośredniej między hominidami typu homo habilis czy pitekantropem a współczesnym człowiekiem, co by ostatecznie udowodniło prawdziwość darwinowskiej teorii ewolucji.

W pewnym momencie, pod koniec XIX wieku, zwolennicy teorii ewolucji wpadli w rozpacz, nie umiejąc odeprzeć ataków swoich przeciwników i zaczęli albo fałszować znaleziska (słynny przypadek Człowieka z Piltdown), albo widzieć brakujące ogniwo tam, gdzie go nie było (dotyczy to czerepu i kości udowej tzw. Człowieka Jawajskiego, odnalezionych przez EugeneŐa Duboisa, które się okazały pochodzić od dwóch istot – olbrzymiego gibbona i pitekantropa), albo, czasem nieświadomie, tak interpretować niewygodne znaleziska, by, jeśli nie potwierdzały teorii ewolucji, to przynajmniej jej nie zaprzeczały. A jeszcze teraz bywa i tak, że gdy dowody archeologiczne zaprzeczają teorii, w najlepszym przypadku pomija się je milczeniem, a w najgorszym – znalazcę oskarża się o oszustwo. Trudno powiedzieć, dlaczego mimo tak niewielu dowodów popierających darwinistyczną teorię ewolucji zyskała ona moc obowiązującej prawdy.

Stało się jednak tak, że zwolennicy teorii mówiącej, iż człowiek współczesny pojawił się najwcześniej 10 tysięcy lat temu (ostatnio archeolodzy przesunęli tę granicę do 100 tysięcy lat, a niektórzy nawet przebąkują, że być może nasza rasa powstała jeszcze trochę wcześniej… ), stali się autorytetami. Zasiadając na kierowniczych stanowiskach na uniwersytetach, w muzeach i instytutach badawczych, dysponują potężną władzą. A jest to potęga zaiste miażdżąca, bo pozwala ukręcić łeb każdej hydrze, która podnosi głowę, głosząc, że oto pojawił się nowy dowód świadczący o tym, że homo sapiens sapiens istniał już przed milionami lat…

Zguby podróżników w czasie?

Moneta sprzed 200-400 tysięcy lat

Najbardziej szokujące znaleziska zatrącają o fantastykę, przywodząc na myśl zguby podróżników w czasie. Bo jak inaczej traktować ów odcisk buta sprzed 500 mln lat czy najstarsze znalezisko – znalezioną w Ottosdal w Afryce Południowej żłobioną metaliczną kulę sprzed niemal… 3 miliardów lat, czyli z czasów, kiedy życie na Ziemi dopiero powstawało.

· W 1852 roku podczas wysadzania skał w Dorchester (USA), z głębi ziemi wyleciał na powierzchnię przedmiot – niewielki (11 cm wys.) wazonik z cynku z dużą domieszką srebra. Na boku wazonika nieznany artysta przedstawił prawdopodobnie bukiet kwiatów inkrustowany srebrem. Dolna część wazonika jest ozdobiona srebrnym wieńcem lub kiścią winogron. Badania skały-zlepieńca, z której wyleciał wazonik, zszokowały naukowców – zlepieniec, zwany konglomeratem Roxbury, pochodzi z prekambru i ma ponad… 600 milionów lat!

· W 1871 roku głęboko w ziemi (ok. 40 metrów) w miejscowości Lawn Ridge (Illinois, USA) znaleziono przedmiot przypominający monetę. Stwierdzono, że według ostrożnych szacunków warstwy geologiczne, w których tkwił ten przedmiot, pochodzą sprzed 200 – 400 tysięcy lat. Oznaczałoby to, że co najmniej 200 tysięcy lat temu na terenie Ameryki żyli ludzie posługujący się monetami. Przypomnijmy, że według oficjalnej chronologii pierwsi ludzie pojawili się na Ziemi 100 tys. lat temu, a pierwsze monety w VIII wieku p.n.e w Azji Mniejszej.

· W 1889 roku ze studni w Nampa (Idaho, USA) wydobyto z głębokości 90 metrów pięknie wykonaną glinianą figurkę kobiety. Znalezisko oszacowano na 2 miliony lat temu.

· W 1891 roku pani S.W. Culp mieszkająca w Morrisonville w Illinois, rozbijając bryłę węgla, w jej środku znalazła mały złoty łańcuszek długości ok. 25 cm, o starożytnym, niezwykle oryginalnym wzorze. Odcisk łańcuszka zachował się doskonale na dwóch połówkach bryły węgla. Specjaliści ze Stanowego Wydziału Geologicznego Illinois stwierdzili, że pokłady węgla, z których pochodziła owa bryła, uformowały się między 260 a 320 milionami lat temu.

· W 1922 roku w skale triasowej w Newadzie znaleziono częściowo zachowaną, skamieniałą podeszwę buta. Trias datowany jest na 214-248 milionów lat.

We Francji znaleziono w pokładach kredy sprzed 65 mln lat metaliczną rurę, a górnicy z Wilburton (USA) w 1922 roku znaleźli blok z litego srebra w kształcie beczki ze śladami klepek, a także ścianę z wypolerowanych bloków kamiennych, a wszystko to w pokładach węgla sprzed 280 – 320 mln lat.

Tego rodzaju znalezisk jest o wiele więcej!

Bardzo trudno jest uwierzyć, że już pół miliarda lat temu istniała na Ziemi ludzka cywilizacja. Na razie więc naukowcy – nawet ci, którzy wierzą, że homo sapiens-sapiens jest na naszej planecie już od kilku milionów lat – odsuwają na bok te znaleziska, gdyż nie mają pojęcia, jak je interpretować. Ale one są i nie wolno o nich zapominać, a przede wszystkim ich ignorować.

Wszystkie podane w niniejszym artykule fakty nie oznaczają, że teoria ewolucji jest z gruntu fałszywa. Życie na Ziemi rozwija się i dostosowuje do zmieniających się warunków. Jednak część teorii dotycząca pochodzenia człowieka musi zostać poddana ostrej krytyce, bo nie może być tak, że kiedy fakty nie przystają do teorii, zmienia się fakty…

Współczesny homo sapiens stoi na końcu trwającego już ponad 3 mln lat cyklu rozwoju człowieka. Odtworzone tutaj człekokształtne są jednak sobie przeciwstawne, to znaczy – w żadnym wypadku nie tworzą prostolinijnego łańcucha ewolucyjnego. Sporne jest, czy w ogóle australopiteka, homo erectus i neandertalczyka można zaliczyć do przodków homo sapiens, czy też stanowią oni linię boczną. Niektórzy autorzy widzą już w neandertalczyku podgatunek sapiens (homo sapiens neanderthalensis) i określają człowieka z Cro-Magnon i człowieka współczesnego jako homo sapiens-sapiens.

Zazwyczaj podczas wykopalisk archeologicznych znajduje się przedmioty wykonane przez ludzi parę, no, parę naście tysięcy lat temu. Im są starsze, tym bardziej są one prymitywne. Jednak od czasu do czasu archeolodzy lub górnicy czy poszukiwacze złota znajdują coś, co wstrząsa światem naukowców.

Kopalnia złota w Traanswalu w Afryce Południowej.

Podczas wydobywania kruszcu górnicy znaleźli wrośnięte w skałę stalowe kulki o średnicy od 1 do 5 cm. Kulek nie tknęła rdza. Nie mogły powstać w sposób naturalny, gdyż na każdej z nich widać wytrawione trzy otaczające je równoległe linie, przy czym jedna z nich znajduje się w najgrubszym miejscu każdej kulki. W dodatku kilka z nich było wydrążonych w środku, choć nie było widać żadnego prowadzącego na zewnątrz otworu. W środku kulek znaleziono jakiś pył. Badający kulki geolodzy określili ich wiek na 2,8 miliarda lat!

Nieco „młodsze” jest znalezisko z Uralu. Jest to żelazny cylinder kilkunastocentymetrowej średnicy wrośnięty w bryłę węgla kamiennego. Jego wiek określono na milion lat . Z epoki trzeciorzędu, a więc również sprzed miliona lat, pochodzi geoda znaleziona 13.02.1961 r. w pobliżu miasteczka Olancha w Kalifornii. Geoda jest to wrośnięta w macierzystą skałę wapniową bryła innej skały. Ta geoda była utworzona z czegoś w rodzaju porcelany. Czasami po rozbiciu podobnych brył można znaleźć w ich wnętrzu piękne, naturalne kryształy lub ametysty. Dlatego też i tę geodę rozcięto. Z tworzywa podobnego do szklistej porcelany wystawał kawałek metalu. Przecięto więc piłą diamentową całą geodę w kilku płaszczyznach i okazało się, że wewnątrz niej znajduje się dziwne stalowe urządzenie o wysokości 17 mm i grubości ścianek 2 mm. Naukowcy, którzy badali znalezisko, przyrównali je do przedpotopowej świecy zapłonowej do silnika.

Również w Kalifornii, ale znacznie wcześniej, bo w 1851 r., pewien poszukiwacz złota znalazł całą i nie uszkodzoną bryłę złotonośnego kwarcu, w której oprócz drobin cennego kruszcu tkwił duży i nie zardzewiały… gwóźdź z kwadratową główką. W tym samym roku w stanie Massachusetts podczas budowy drogi w górach wysadzano duże skały. W jednej z nich znaleziono kubek z nieznanego metalu o metaliczno niebieskawej barwie, po stronie zewnętrznej cyzelowany w piękny motyw kwitnących słoneczników. Kubek miał dziwny kształt: dno miało średnicę 16,5 cm, wysokość 11,5 cm, otwór górny miał średnicę tylko 6,3 cm. Geolodzy określili wiek skał na około 25 milionów lat.

W roku 1885 górnicy znaleźli w bryle węgla sześcian wykonany ze stopu węglowo-żelazno-niklowego o gładkich i nie zardzewiałych ścianach. Ważył on 785 gramów. Znalezisko znajduje się obecnie w Muzeum w Všclabruck (Niemcy).

Zupełnie niespodziewanego znaleziska dowiercił się amerykański farmer w stanie Idaho w 1989 roku podczas kopania studni artezyjskiej. Świder przebijał kolejne warstwy iłu, piasku, żwiru, aż dotarł do grubej na 4,5 m skały. Gdy świder się przez nią przedarł, farmer wyjął go, by oczyścić głowicę. Nagle stwierdził, że wśród pyłu skalnego tkwi… trzycentymetrowa figurka kobiety wykonana z nieznanego metalu. (Znajduje się teraz w muzeum w Boise, Idaho.) Według geologów skała znajdująca się na głębokości prawie 90 metrów pochodzi z trzeciorzędu i ma więcej niż milion lat.

Takich niezwykłych znalezisk jest na świecie o wiele więcej. Dokonywano ich nawet w czasie ostatniej wojny w Europie. Czeski archeolog, dr Horak , w 1944 roku znalazł przypadkiem w pobliżu Plavincy w Czechach podziemną komorę o średnicy dwudziestu pięciu metrów. Komora wyglądała tak, jakby była od wewnątrz pokryta jednolitą szklaną pokrywą. Kto i kiedy ją wykonał – nie wiadomo. Znalezisko to ujawniono dopiero po wojnie.

Ostatnia dziwna rzecz, o której chcę napisać, nie jest aż tak stara. Jest to pochodzące z Nigerii (Afryka Zachodnia) dzieło sztuki. Ma ono prawdopodobnie zaledwie około półtora tysiąca lat. Wówczas w Nigerii, tak jak i obecnie, żył naród Jorubów, uznawanych za najinteligentniejszych przedstawicieli rasy czarnej. Oni sami o sobie mówili, że ich przodkowie przybyli przed tysiącami lat z planety leżącej w pobliżu Syriusza. Z potomków tych przybyszów wywodziła się ich kasta królewska. W mieście Ife do XIX wieku stał pałac króla Jorubów wykonany z czarnego bazaltu. Później koloniści angielscy rozebrali go na kawałki i zmontowali w jednej z hal Muzeum Brytyjskiego w Londynie. Wśród wielu płaskorzeźb tego zabytku jest ten jeden, najdziwniejszy: święty smok Jorubów z rakietą w łapie. Nie ulega wątpliwości, że jest to rakieta, ale skąd półtora tysiąca lat temu Jorubowie znali rakiety? Czy może ich przodkowie rzeczywiście przybyli z kosmosu?

Na te pytania, jak na razie, nie ma odpowiedzi – tak jak na pytania o pochodzenie wszystkich dziwnych znalezisk określanych wspólnie mianem anachronizmów. Czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy, czy też już na zawsze będziemy skazani na tłumaczenie ich odwiedzinami przybyszów z kosmosu lub podróżami w czasie?

Józef Łącki

(7.07.2005 r., www.old.bochenia.pl )