Kulisy antyklapsowej propagandy

Z okazji obchodzonego niedawno Dnia Dziecka premier zapowiedział złożenie po wakacjach projektu ustawy wprowadzającej penalizację klapsa. Nie ma to nic wspólnego ze zwiększeniem obrony nietykalności cielesnej dzieci. Przestępstwem będzie zarówno maltretowanie dziecka przez psychopatę, jak i klaps dany niesfornemu dziecku w uzasadnionych okolicznościach przez roztropnego rodzica. Tego rodzaju pomysł może jedynie służyć zwiększeniu państwowej kontroli nad rodziną, a ostatecznie rozluźnieniu więzów rodzinnych, prowadzących wprost do rozbicia wspólnoty rodzinnej.

Media liberalne przepojone są niewiarygodną ilością doniesień o okrucieństwach na dzieciach. Pokazuje się z niezwykłą dokładnością różnych psychopatów, zarówno z Polski, jak i spoza niej (przykład Austriaka, który przez lata więził swoje dzieci), nie po to, aby ludzi przed zwyrodnieniami przestrzec. Zauważmy bowiem, że nie idzie to w parze z promowaniem zdrowych, katolickich rodzin. Kampania ta ma na celu uderzenie w relacje rodzice – dzieci.

Zapowiedziany przez premiera projekt ustawy w żaden sposób nie ograniczy znęcających się nad dziećmi psychopatów, ci już dziś są ścigani przez prawo. Uderzy zaś bezpośrednio w więzi rodzinne. Cały ustrój państwowy ma być nakierowany na szczucie dzieci przeciwko rodzicom, gdyż każdy rodzic daje od czasu do czasu klapsa, każdy kochający wychowawca karci wychowanka, co nie znaczy, że cały proces wychowawczy sprowadzają oni do wymierzania kar cielesnych. Sam premier przyznał się do dawania klapsów synowi: „Moja opinia w tej sprawie ewoluuje. Dziś się tamtych metod karcenia wstydzę – zapewnił” („Dziennik” z 31 maja – 1 czerwca 2008 r.). Zatem politycy swój „wstyd” będą odreagowywać dręczeniem rodziców, którzy karcą swoje dzieci klapsem. Wspólnotę rodzinną rozbijać będą nie tylko donosiciele, którzy powiadomią prokuraturę o karceniu dzieciaków, lecz za tym pójdzie najprawdopodobniej cała propaganda szkolna. Na lekcjach wychowawczych będą programowo nauczać o tym, jaką to wielką krzywdę czynią klapsy i jak to należy się buntować przeciwko swoim rodzicom. Wszak lewaccy ideologowie będą apelować, że ustawa jest nieskuteczna, a większość Polaków to psychopaci, gdyż dają klapsy. W naszym kraju i w całej Europie nawet najbardziej oczywiste i naturalne sprawy nie są już oczywiste; wszak dla niektórych nawet nie jest oczywisty tak prosty fakt, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Teraz dowiedzieliśmy się, że nie jest też oczywiste, iż klaps nie musi równać się maltretowaniu dzieci.

Manowce bezstresowego wychowania

Nawiązując do poglądów głównego teoretyka bezstresowego wychowania Jana Jakuba Rousseau, ideologowie liberalni wyznają uwspółcześniony mit dobrego dzikusa, który – oderwany od szkodliwych wpływów kultury – sam zaktualizuje swoje potencjalności i rozwinie się jako człowiek doskonały. Klasyczny bowiem liberalizm głosi, że wszelkie zewnętrzne wpływy czynią człowieka złym, gwałcą jego wolność, rozumianą jako pełną swobodę ekspresji naturalnej. Stąd rodzina jest zgodnie z tym poglądem wspólnotą szczególnie szkodliwą. Jan Jakub Rousseau miał wiele dzieci, ale wszystkie oddał „miłosiernie” do przytułku. Również kwestie religijne pozostawiał swobodnemu wyborowi dziecka, które miało dążyć do tzw. religii naturalnej, wyzutej z prawdy o grzechu pierworodnym. Właśnie negacja prawdy o grzechu pierworodnym prowadzi współczesnych teoretyków pedagogiki do tezy o potrzebie wychowania bezstresowego. Człowiek dobry z natury realizuje swoje człowieczeństwo w sposób całkowicie nieskrępowany.

Ta indywidualistyczna, egoistyczna, chciałoby się rzec, koncepcja życia społecznego dominuje dziś w tzw. kulturze Zachodu, przechodzącej niezwykle głęboki kryzys. Liberałowie doskonale wiedzą, że żadna wspólnota nie oddziałuje na człowieka tak mocno jak rodzina. Dlatego też, kiedy przyjrzymy się współczesnej kulturze i jej podejściu do życia rodzinnego, zauważymy, że nieustannie „bombardowana” jest wspólnota rodzinna. Przede wszystkim uderza się w nierozerwalność małżeńską. Mężczyźni (szczególnie młodzi) poprzez kulturę pornograficzną są nieustannie zachęcani do zdrad małżeńskich. Kobiety poprzez ideologię feministyczną są podburzane do buntu, mającego ich „wyzwolić” z naturalnych funkcji matki i żony. Wreszcie dzieci zachęcane są do buntu przeciwko rodzicom. Oto wymiar propagandy i jej cel. Jeśli chce ktoś zobaczyć, do czego to prowadzi, niech się przyjrzy skutkom tego rodzaju eksperymentów.

Kiedy wprowadzono do szkół polskich ideologię bezstresowości, najpierw rozpoczęła się kampania, jak to nauczyciele-zwyrodnialcy maltretują lub molestują uczniów. Nie było dnia, żeby w telewizji nie informowano o przypadkach molestowania przez młode nauczycielki uczniów w szkołach zawodowych. Że to opowieści najczęściej wyssane z palca – kogo to dziś obchodzi. Ważne, że szkoła jest bezstresowa. Owa bezstresowość doprowadziła do katastrofy wychowawczej (zanik dyscypliny) i zwiększenia przemocy w szkole – zarówno między uczniami, jak i uczniów w stosunku do nauczycieli. Reakcją na to jest wprowadzenie w mury szkolne ochrony, straży miejskiej oraz policji. I o to chodzi – o upaństwowienie wszelkich relacji społecznych.

Ustawodawstwo antyklapsowe wprowadzono przed wieloma laty w Szwecji. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że rodzina szwedzka jest zdrowa. Dzieci odbierające kieszonkowe za pośrednictwem urzędu gminy, młodzież żyjąca w seksualnych komunach w mieszkaniach finansowanych przez samorządy, ruina życia małżeńskiego itp.

Czy do takiego modelu zmierzamy? Raczej tak. Jeśli zanikną rodzinne relacje naturalne, zostaną zastąpione państwowymi – ziści się marzenie wszystkich współczesnych socjalistów europejskich.

Katolicy nie mogą milczeć

Najbardziej fundamentalne pytanie dotyczy sposobu zachowania się środowisk katolickich w powyższej sprawie. Brak reakcji na ustrojowe zagrożenia dla rodziny jest po prostu porażający. Są różne stowarzyszenia chrześcijańskie nakierowane na kultywowanie życia rodzinnego i żadne z nich na poziomie instytucjonalnym dostatecznie nie zareagowało na tak daleko posunięte niebezpieczeństwo. Czy ktoś może słyszał o zorganizowaniu jakiejś demonstracji w obronie rodziny zagrożonej antyklaspową propagandą? Brak reakcji na zagrożenia dla rodzin jest potwornym zaniedbaniem, świadczącym nieraz o płytkości pojmowania obowiązków rodzicielskich i chrześcijańskich. Chrześcijaństwo nie polega wyłącznie na czułostkowości (ciągłe, psychologiczne pytania o sposób wewnętrznego przeżywania swojej religijności), lecz na racjonalnym, mężnym stawaniu w walce z zagrożeniami. Dziś już nie trzeba chwytać za miecz, jak przed laty. Trzeba chwycić za miecz intelektualny i przeciwstawiać się zagrożeniom dla naszych rodzin, dla naszego Narodu. Brak woli u naszych katolików powoduje, że stajemy się bezbronni. Wilk zbliża się do naszych domostw, a my zamiast go szybko uśmiercić, przyglądamy się, jak pożera nasze dzieci i rozważamy między sobą stan naszych uczuć. A uderzenie w relacje dzieci do rodziców jest naruszeniem przez państwo czwartego przykazania Dekalogu („Czcij ojca swego i matkę swoją”). Jest to po trzech przykazaniach dotyczących relacji człowieka do Boga pierwsze dotyczące relacji międzyludzkich. Jest ono nawet wcześniejsze niż przykazanie piąte – „Nie zabijaj”. Jak więc można z punktu widzenia chrześcijańskiego nie reagować na państwową demoralizację młodych?

To, co regulowane było naturalnie, zostało rozregulowane, by wkroczyło państwo ze swoją urzędniczą mechaniką. Państwo nie tyle ma pomagać ludziom, ile ich zastępować. Państwo ma być na modłę socjalistyczną totalne. Ani się obejrzymy, jak do swoich dzieci będziemy się zwracać za pośrednictwem urzędów, posiłkując się paragrafami z prawa rodzinnego, które zafundują nam zapracowani legislacyjnie politycy. Tylko gdy ostatecznie zniszczymy rodzinę, będzie to koniec naszego Narodu i naszej cywilizacji.

Mieczysław Ryba

(,,Nasz Dziennik”, nr 131 [3148], 6.06.2008 r.)