Dowody na istnienie Boga

 

 

Dowody na istnienie Boga

 

 

Poznanie Jego istnienia.

 

1. Bóg przyczyną i końcem rzeczy. Zastanawiając się nad światem spostrzegamy, że żadna zmiana w przyrodzie, żadne jej zjawisko nie powstaje samo przez się, że jedno jestestwo daje początek drugiemu, a każde zawdzięcza swój byt innemu. Ten długi łańcuch przyczyn i skutków, jaki w całym świecie odkrywamy, nie może być nieskończony, czyli musimy w końcu dojść do przyczyny ostatecznej, która będzie zarazem przyczyną pierwszą, tj. początkiem wszechrzeczy. I tę przyczynę, która wszystkie rzeczy na świecie do bytu powołała, która nimi kieruje i włada, i nie ma początku ani końca, a sama jest od nich niezależna – nazywamy Bogiem.

Bóg zatem jest przyczyną i celem wszystkich stworzeń, które do bytu powołał; jest On też ostatecznym celem człowieka. Do tego celu winien człowiek dążyć.

Człowiek bowiem jest stworzony na to, aby Pana Boga znał, miłował, Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją, czyli osiągnął szczęśliwość wieczną w niebie. Do tego celu ostatecznego i nadprzyrodzonego, jakim jest zbawienie duszy i posiadanie Boga w niebie, człowiek powinien już tu na ziemi przygotować się w sposób od Boga wskazany.

 

2. Dowody istnienia Boga. Bóg jest duchem, nie możemy Go przeto poznać bezpośrednio za pomocą naszych zmysłów tak, jak poznajemy rzeczy materialne. Ale poznajemy Go pośrednio. Jak mistrza poznajemy z jego dzieła, tak z istnienia świata dochodzimy do przekonania, że istnieje Ten, który go stworzył. Dowody istnienia Boga opierają się na prawie przyczynowości, które głosi: nic się nie dzieje bez przyczyny (nihil fit sine causa). Myśl tę wyraża św. Tomasz następująco: "Istnienia Boga nie poznajemy ani przez bezpośredni ogląd, ani na mocy dowodu a priori, lecz jedynie a posteriori, tj. z rzeczy, które są uczynione, posługując się dowodem, wznoszącym się ze skutków do przyczyny". Za istnieniem Boga przemawiają prawa, które rządzą tak dobrze całym wszechświatem, jak i wewnętrznym życiem człowieka. Stąd dowody istnienia Boga dzielimy na takie, które czerpiemy z obserwacji zjawisk w przyrodzie (kosmologiczny i celowy, czyli teleologiczny) i takie, których podstawą są badania zjawisk psychologicznych (moralny i historyczny). Rozum ludzki żądny jest racji, dla których coś przyjmuje za prawdę i dlatego powinniśmy zdać sobie sprawę z naszej wiary w istnienie Istoty Najwyższej. Tym sposobem uzasadniamy rozumowo nasze przekonania religijne.

 

Dowody kosmologiczne.

 

1. Dowód z faktu istnienia świata. Dowód za istnieniem Boga, jaki rozum wyprowadza z istnienia świata, zwie się dowodem kosmologicznym.

Wszystko, co wokół nas istnieje, nie powstało samo z siebie; każde jestestwo zawdzięcza swój byt drugiemu, a cały wszechświat przedstawia długi szereg skutków, z których każdy zależy od poprzedniego, jako swej przyczyny. Jeśli każda rzecz na świecie musi mieć swoją przyczynę, to tym bardziej niezliczona ilość jestestw, z jakich się wszechświat składa. W końcu musimy dojść do takiej przyczyny, która swego bytu nie zawdzięcza innej przyczynie, ale sama jest z siebie, ł tę ostatnią przyczynę nazywamy Bogiem.

Cały nasz świat widzialny, jak stwierdzają nauki doświadczalne, nie powstał od razu, lecz stopniowo, drogą rozwoju. Na początku był chaos: olbrzymie masy materii w postaci "mgławicy" oraz pyłu kosmicznego rozrzucone były w niezmierzonych przestworzach niebieskich. Te masy materii w pewnym momencie czasu zaczęły odbywać nich, Na mocy prawa ciążenia materia zaczęła się zgęszczać, skupiać w pewnych miejscach i tworzyć jądra. Z drobnych elektronów i atomów powstały wielkie masy materii, które poczęły wirować wokoło własnej osi. Tak powstał dzisiejszy nasz świat jako kosmos, czyli z materii i siły powstały nieprzeliczone ciała niebieskie, pełne piękności i harmonii.

Powstają teraz pytania: Skąd pochodzi pierwotna materia w postaci mgławicy? Kto nadal jej ruch? Kto ożywił pierwszą protoplazmę? Skąd powstały rośliny, zwierzęta, człowiek? Rozum odpowiada na te pytania twierdzeniem, iż musi istnieć Przyczyna rozumna – Bóg, który to wszystko do bytu powołał, nadał każdej rzeczy cel i kierunek, i wzajemnie wszystko zharmonizował.

Materia i ruch:

 

a) Trudno jest sobie wyobrazić sam fakt stwarzania. Rozum ludzki jednak całkiem jasno pojmuje, przyjąwszy istnienie wszechmocnej Istoty Bożej – możliwość powołania do bytu z nicości tych rzeczy, które stworzonymi nazywamy.

Nauka Kościoła głosi, że Bóg stworzył świat z niczego, nie z własnej substancji Bożej, nie z czegoś, co przedtem istniało.

Istnieje potrójna możliwość: albo przyjmuje się wieczność materii, wieczność świata, albo wreszcie stworzenie świata dzięki pomocy Bożej z niczego, productio ex nihilo sui et subiecti, czyli uczynienie, powołanie do bytu bez użycia poprzednio istniejącej materii, uczynienie z niczego, a to nie w tym sensie, jakoby nie było tworzywa, z którego Bóg stworzył świat, lecz w sensie braku jakiejkolwiek materii, uczynił z niczego istniejącą – twórcza to czynność Boża.

Materia jest rozciągła w przestrzeni i podległa najrozmaitszym zmianom – co jest cechą ujemną. Następnie materia sama przez się jest bezwładna, tj. obojętna na ruch i spoczynek, a więc niezdolna do wprawienia się w ruch.

Materia musiała zostać poruszona przez inną siłę zewnętrzną i to niematerialną. A tak musiała istnieć jakaś istota niematerialna, która materię pierwszą w ruch uprawiła i w ten sposób dała początek wszelkim zmianom i zjawiskom na świecie.

b) Powstanie ruchu świadczy o istnieniu jego przyczyny. Tą przyczyną jest Wszechmocny Stwórca, który nie tylko stworzył materię, ale nadto nadał jej olbrzymią siłę mechaniczny

 

2. Dowód z istnienia istot żyjących. Dowód kosmologiczny wyprowadzić można również z istnienia istot żyjących. Żeby się nie powtarzać, wypadnie podkreślić dwa zjawiska, które w świetle badań przyrodniczych zdają się być bezspornym faktem:

 

a) Stan ziemi w początkach jej istnienia. Nasza ziemia, jak nas poucza geologia, znajdowała się ongiś w stanie ognistej masy, której temperatura sięgała kilku tysięcy stopni. Wskutek tej wysokiej temperatury nie tylko istoty żyjące, ale nawet najdrobniejsze zarodki życia nie mogły się utrzymać na ziemi. Owszem, najgłębsze pokłady ziemi nie wykazują najmniejszego śladu życia i dlatego ten okres tworzenia się skorupy ziemskiej nazywa się azoicznym, tj. okresem bez życia.

b) Życie powstaje tylko z życia. Z biologii wiemy, że z materii nieżyjącej nie może powstać nigdy coś żyjącego, nawet najmniejsza roślinka. Wchodzi tu w grę tak zwana kwestia samorództwa, że o ile zaistnieją pewne warunki, mogą z materii anorganicznej, martwej, powstać drogą samorództwa istoty żyjące. Tak sądzili niegdyś: Tales z Miletu, św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, i dziś również teoria ta ma wielu zwolenników.

Wracając do przyrodniczej teorii samorództwa, chociaż ona nie mówi o Bogu Stwórcy i nie zawiera żadnej pozytywnej ciągłości z treścią katolickiego dogmatu o zapoczątkowaniu życia wegetatywnego i zmysłowego, to jednak nie jest sprzeczna z katolickim ujęciem. Dlaczego? Teoria ta zamykając się w sferze rzeczywistości zjawiskowych nie wyklucza tego, iż Bóg jest pośrednim sprawcą życia, roślin i zwierząt, o ile udzielił materii nieożywionej zdolności do wydania tego życia – i dlatego nie godzi w dogmat o stworzeniu przez Boga tego życia.

"Wprawdzie ten, kto przyjmuje przyrodniczą teorię samorództwa, może z racji swych poglądów metafizycznych odrzucać pośrednią stwórczą ingerencję Bożą, ale co innego jest fakt, że ta teoria jako taka, niezależna od wciągnięcia jej w orbitę światopoglądu ateistycznego, nie zawiera pozytywnego wykluczenia idei Boga, jako pośredniego sprawcy życia wegetatywnego i zmysłowego" (Ks. Kazimierz Kłósak – "Teoria samorództwa wobec dogmatu o stworzeniu" T. P. Nr 282).

 

Do powstania życia prócz pierwiastków materialnych, potrzeba jeszcze pierwiastka życiowego, którego Stwórca użycza martwej materii.

 

Dowód celowy.

 

1. Porządek wskazuje na działalność istoty rozumnej. Badając skomplikowany mechanizm jakiejś maszyny lub instrumentu widzimy, że każda cząstka, każde kółeczko są szczegółowo obmyślone i odpowiednio dostosowane do celu i działania danego przyrządu, a stąd wyprowadzamy wniosek, że twórcą tego mechanizmu musiała być istota rozumna, która wszystko zharmonizowała w jedną całość i dostosowała odpowiednie środki do jednego, z góry zamierzonego celu.

Podobnie badając mechanizm świata, dostrzegamy w nim piękny i stały porządek, według którego wszystkie zjawiska odbywają się mocą praw oznaczonych z góry – widzimy na każdym kroku zdumiewającą celowość, czyli dostosowanie środków do zamierzonego celu. Musimy tedy dojść do wniosku, że twórcą tego niesłychanie rozumnego planu musiała być istota nieskończenie mądra i dobra, którą nazywamy Stwórcą wszechrzeczy – Bogiem.

Z niezmiernie bogatego materiału, jakiego nam w tej kwestii dostarczają nauki przyrodnicze, rozpatrzmy tylko niektóre szczegóły, a przekonamy się o przedziwnie celowym porządku, jaki panuje we wszechświecie.

 

2. Porządek w świecie nieorganicznym.

 

a) Ciała niebieskie. Przenosząc się wzrokiem i myślą ku przestworzom niebieskim, musimy podziwiać niezliczoną ilość gwiazd. Na samej drodze mlecznej naliczono ich przeszło 18 milionów. Te ciała biegną ustawicznie z niesłychaną szybkością (w 1 sekundzie40 000 mil), odbywając ruch wokoło większych jeszcze planet, te zaś znów około słońc centralnych. W ruchach tych panuje tak zadziwiająca prawidłowość i dokładność, że astronomowie na setki lat naprzód wiedzą o każdym ruchu, o każdym zaćmieniu słońca lub księżyca i mogą określić miejsce i rozmiary każdej planety. Ich oddalenie przewyższa wszelkie ludzkie obliczenia. Światło od niektórych mgławic, aby dojść do nas, potrzebuje 90 milionów lat. Ich rozmiary w podziw wprowadzają umysł ludzki. Ciężar słońca wynosi 1 kwintylion 879 kwadrylionów kilogramów. Pomimo że ciała niebieskie na mocy ogólnej grawitacji ciążą ku sobie, utrzymują się one swobodnie w przestrzeni i są zabezpieczone przed katastrofą zderzenia. Wszystkie tworzą jakby jeden mechanizm olbrzymiego zegara, w którym tyle kółek, ile ciał niebieskich. Ten zegar wskazuje mieszkańcom ziemi dni i godziny oraz pory roku. Nie spóźnia się on ani śpieszy; nie trzeba go regulować ani nakręcać.

Słońce jest niezbędne dla życia. Bez niego nie mielibyśmy ani wystarczającego światła, ani ciepła, skutkiem czego musiałoby zamrzeć wszelkie życie na ziemi. Księżyc ma wpływ na naszą ziemię, bo powoduje przypływy i odpływy morza, od których zawisło życie milionów istot żyjących w morzu.

b) Ziemia. Opisuje ona wokoło słońca drogę zbliżoną do koła, w przeciwieństwie do innych ciał niebieskich, zakreślających wydłużone elipsy i hiperbole. W ten sposób odległość jej od źródła światła nie zmienia się zanadto w ciągu roku. Pochylenie zaś osi ziemskiej o 23,5 stopni do poziomu jej drogi naokoło słońca pociąga za sobą tak dobroczynną dla nas zmianę pór roku. Bieg i nachylenie ziemi w różnych porach roku sprawiają, że na wiosnę rośliny otrzymują więcej chemicznych a mniej ogrzewających promieni. W porze letniej działają wszystkie promienie równomiernie, ku jesieni zaś słabną promienie świetlne i chemiczne, a głównie działają ogrzewające, które powodują i przyspieszają dojrzewanie plonów.

Ziemia obfituje w te składniki, które są pokarmem dla świata roślinnego, a więc: w krzemionkę, wapno, potas, sód, magnez, fosfor, żelazo. Bez nich rośliny nie mogłyby powstać ani się rozwinąć. Dlatego sławny chemik Liebig pisze: "Nie ma w całej chemii objawu, który by tak dalece mądrość ludzką mógł w osłupienie wprawić, jak skład ziemi ornej ze względu na roślinność".

Powierzchnia ziemi jest w 3/4 oblana wodą i dzięki tej dysproporcji między oceanami a stałym lądem nie stała się pustynią. Ziemia bowiem potrzebuje wielkiej obfitości wody, aby mogła przez parowanie wytwarzać chmury i deszcze, bez których powstanie i rozwój życia pomyśleć się nie da. Woda bowiem jest niezbędna i najbardziej potrzebna dla utrzymania życia na ziemi. Poi wszystkie istoty żyjące i karmi je, podając substancje w stanie rozpuszczonym. W stanie lotnym przenika i ożywia rośliny – łagodzi i równoważy klimaty itp. Woda wyróżnia się tym spośród innych płynów, że jej największa gęstość jest nie przy temperaturze marznięcia, ale przy 4 stopniach ciepła. Dzięki tej szczególnej właściwości oziębiona do zera staje się lżejszą i nie idzie na dno, ale do góry, gdzie ścina się w lód, co zabezpiecza dostateczną ilość ciepła organizmom żyjącym w wodzie.

c) Powietrze okalające ziemię składa się z tlenu, azotu i małej domieszki dwutlenku węgla, a więc z takich gazów i w takim stosunku, jaki najbardziej odpowiada warunkom życia. Posiadają one tę właściwość, że są względem siebie obojętne i nie łączą się wprost chemicznie. Inaczej byłyby trucizną, zabijającą wszelkie życie. Przeciwnie, nie pomieszane są potrzebne i niezbędne istotom żyjącym. Ludzie i zwierzęta zabierają z powietrza tlen (O), a wydzielają szkodliwy dla organizmu dwutlenek węgla (CO2). Przeciwnie rośliny, pochłaniające CO2 a wydzielające O, oczyszczają zatrute powietrze. To dostosowanie jednych stworzeń do drugich świadczy o rozumnym planie w urządzeniu świata, czyli o celowym porządku.

 

3. Porządek w świecie organicznym.

 

a) Anatomia ciała ludzkiego. Jeszcze bardziej zdumiewający porządek i celowość spostrzegamy w świecie organicznym. Każda komórka, powiada prof. O. Hertwig, jest arcydziełem natury. A cóż dopiero mówić o całym organizmie, o poszczególnych narządach! Każdy z nich jest skomplikowanym instrumentem.

Mózg ludzki stanowi jakby zarząd całego organizmu ludzkiego, a rdzeń pacierzowy z licznymi nerwami jest jakby silnym kablem sieci telegraficznej, przesyłającej rozkazy do poszczególnych narządów ciała. Oko stanowi jakby aparat fotograficzny, dający na jednej kliszy niezliczoną moc odbić niezrównanych w piękności i barwie. Mógł tedy wielki Newton powiedzieć, że "Ten, który pierwsze oko zbudował, musiał znać najdokładniej wszelkie prawa optyki". Ucho jest to rodzaj maleńkiej mikroskopijnej harfy, posiadającej około 6 tysięcy włókien, czyli strun, ułożonych obok siebie podług wielkości. I na niej odtwarza się natężenie, wysokość, harmonia i wydźwięk wszelkich możliwych tonów. Serce tworzy jakby podwójną ssąco-tłoczącą pompę, roznoszącą po arteriach życiodajną ciecz w postaci krwi. System trawienia jest przyrządem ogrzewania ciała. Zęby tworzą tartak, krtań – jakby organy z wielką rozmaitością tonów i dźwięków. Czy można coś piękniejszego i mądrzejszego pomyśleć?

b) Zwierzęta, idąc jedynie za swym instynktem, dokonuję rzeczy, których najzdolniejsi uczeni nie potrafiliby wykonać w ogóle, albo chyba dopiero po długich i mozolnych studiach. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów. Zwierzę zna dokładnie szkodliwe i pożyteczne pokarmy.

Słynny Linneusz obliczył nawet, że wół zjada 276 gatunków traw, a nie rusza 218, owca 387 gatunków, a omija 151 itp. Krogulec, żywiący się wężami jadowitymi, jeśli zostanie ukąszony przez swoją ofiarę, biegnie natychmiast szukać rośliny, zwanej "vejuco" i zjada kilka jej liści. Spostrzegli to ludzie i przekonali się, że właśnie ta roślina jest jedynym lekarstwem dla ukąszonych przez węże.

Mieszkania wielu zwierząt, np. termitów i bobrów, lub gniazda ptaków są architektonicznymi dziełami sztuki.

I tak zwijacz (chrząszcz) wycina sobie dla swych jajeczek i gąsienicy lejek z listka, rozwiązuje w tej pracy nie tak łatwy problemat wyższej matematyki (rozwinięta z rozwijającej). Gąsienica jelonka (owad), zamieniając się w poczwarkę, zagrzebuje się do jamy o podwójnej długości swego ciała, jakby w tajemniczym przeczuciu przyszłego wzrostu jelonka. Mysz polna wygryza z nagromadzonych ziarnek zarodki, jakby rozumiała, że ziarnka mogą kiełkować. Pająk morski pokrywa się kępkami trawy, aby się ukryć, żaboryb ukrywa się w piasku aż po oczy i na jednej płetwie kołysze ustawicznie kawałek mięsa, póki rybka próbująca go pochwycić nie stanie się w paszczy żaboryba ofiarą tego formalnego polowania.

Pszczoły wykonują komórki z romboidalnymi ścianami, które rozwiązują dylemat, jak zbudować stosunkowo jak największą komórkę, zużywając do tego najmniejszą ilość materiału.

Czy dla wyjaśnienia tych zadziwiających zjawisk instynktu należy przypuścić inteligencję u zwierząt? Bynajmniej. W zmienionych bowiem warunkach istnienia, zwierzę zachowuje się głupio i bezradnie. Kura rozpoznająca błyskawicznie drapieżnego ptaka, nie potrafi odróżnić prawdziwego jajka od zrobionego z gipsu. Pająk tak cudnie splatający sobie pajęczynę, nie potrafi jej naprawić, gdy mu ją ktoś po skończeniu roboty popsuje. Wyjaśnić te zjawiska można jedynie, przyjmując istnienie Stwórcy, który każdemu stworzeniu dał instynkt, ściśle przystosowany do odpowiednich warunków życia.

Czytając w przecudnej księdze przyrody przyznajemy, że wszędzie istnieje w świecie harmonia, porządek i celowość. Cel jest to coś, co oznacza rzecz, która jeszcze nie jest, która dopiero przez stosownie dobrane środki może być osiągnięta. Takiego doboru środków do zamierzonego celu może dokonać tylko istota, przed którą teraźniejszość i przyszłość są równie otwarte. Nadto taki dobór i zastosowanie środków jest niemożliwe bez woli, która wszystkie czynniki rozwoju w świecie obejmuje, opanowuje i podporządkowuje swym celom. Dlatego rozum zmusza nas do przyjęcia istnienia Najwyższej Istoty, nieskończenie mądrej, która cały świat urządziła podług powziętego z góry planu. Żywo odczuwał porządek i celowość we wszechświecie Dawid, który wielbiąc jej Twórcę, tak śpiewał: "Jak liczne są dzieła Twoje, Panie! Ty wszystko mądrze uczyniłeś" (Ps. 103, 24). "Aleś Ty wszystko urządził według miary i liczby, i wagi" (Mądr. 11, 21).

 

Dowód moralny

 

1. Sumienie głosi prawo moralne. Każdy człowiek posiada sumienie, które mu mówi, że między złem a dobrem istnieje różnica, która się nigdy zmienić nie da, że obowiązkiem każdego jest dobro pełnić, a zła unikać – że spełnienie tego obowiązku pociąga za sobą nagrodę, a jego przekroczenie karę i to nawet wtedy, gdy ten czyn pozostał wobec łudzi zupełnie nieznany. Innymi słowy, sumienie głosi nam nieustannie, że istnieje powszechne i niezmienne prawo moralności.

 

2. Powszechność sumienia. Ten głos wewnętrzny odzywa się w sercu każdego człowieka i to zaraz po przyjściu do rozumu. W miarę rozwoju rozumu głos sumienia staje się jaśniejszy i pewniejszy, a wraz z uszlachetnieniem serca nabiera coraz więcej siły i staje się bardziej stanowczy. Pismo Św. stwierdza: "Poganie, którzy Zakonu nie mają, okazują dzieło Zakonu napisane na sercach swoich, gdy im sumienie ich świadectwo daje" (Rzym. 2, 14-15).

 

3. Przymioty sumienia. Sumienie przemawia do nas, jakoby prawodawca, który nad nami stoi – rozkazuje, ostrzega, grozi i karze. Chcemy czy nie chcemy, musimy go wysłuchać. Jeśli zaś ten głos umyślnie w sercu przytłumiamy lub nim gardzimy, on na czas jakiś umilknie, by później tym głośniej się odezwać; do zupełnego jednak milczenia nigdy przywieść się nie da. Sumienie więc jest powszechne, bo występuje u wszystkich ludzi – jest niezmienne, gdyż ustawicznie upomina i niezmienne prawo moralności na człowieka nakłada – jest niezależne od naszych chęci i upodobań.

 

4. Pochodzenie sumienia. Skąd pochodzi ten głos sumienia? Żadna przyrodzona siła nie może być źródłem, przyczyną lub podstawą sumienia. Gdyby różnicę między dobrem a złem ustanowili ludzie, mogliby ją również odwołać lub zawiesić, bo kto wydaje prawo, może je znieść. Tymczasem sumienie nam mówi, iż zakaz czynienia zła obowiązuje każdego bezwzględnie. Choćby czyn niemoralny przyniósł nam jakąś korzyść, mimo to pozostanie zawsze złym i nie wolno się go dopuścić pod żadnym pozorem. Gdyby ludzie np. uchwalili, że wolno jest kraść lub kłamać, to podobna uchwała nie uwolniłaby człowieka od winy, bo nikt z rzeczy zlej nie może uczynić rzeczy godziwej. Zakaz więc czynienia złego nie może być przez żadną powagę ziemską uchylony. Jest to oczywistym dowodem, że prawa moralne zostały ustanowione nie przez ludzi, lecz przez jakąś powagę nadziemską, która panuje nad wszystkimi ludźmi. A zatem istnienie niezależnych od woli ludzkiej praw moralności oraz obowiązek ich wykonania wskazują, że istnieje niewidzialny Prawodawca, który te prawa ustanowił, a sumienie ludzkie uczynił ich głosicielem. Tym prawodawcą jest Bóg-Stwórca natury ludzkiej.

Sumienie nie jest wynikiem wychowania lub dziedzicznym przesądem. Przesądów można się pozbyć; zresztą one same znikają, w miarę jak rozwija się umysł i uszlachetnia serce. Jak nigdy człowiek nie zmieni sądu o tym, że 2 razy 2 jest 4, podobnie nie pozbędzie się sądu wewnętrznego, że np. wdzięczność jest czymś dobrym. A więc nakazy sumienia nie mogą być przesądami.

Nawet poganie uważali sumienie za głos Boży, czego liczne dowody spotykamy w mitologii i poezji greckiej oraz w dziełach największych myślicieli starożytnych. Oto, co pisze Cycero: ,,Było to przekonaniem wszystkich prawdziwie rozumnych mężów, że prawo moralności nie jest czymś wymyślonym przez ludzi, lecz prawem wieczystym, które przez swoje rozkazy i zakazy panuje nad całym światem, a najwyższą podstawą tego prawa jest Bóg" (De leg. II. 4, 8).

 

Dowód historyczny.

 

1. Nauka stwierdza powszechność religii. Niektórzy uczeni do niedawna przypuszczali, że ludzkość pierwotna żyła z początku w stanie na pół zwierzęcym, a skutkiem tego nie miała pojęcia o Bogu, nie posiadała żadnej religii. Badania ostatnich czasów rzuciły wiele światła na zagadnienie religijności narodów, zwłaszcza dwie nauki, językoznawstwo (lingwistyka) i ludoznawstwo (etnologia). Badania te wykazały, że nie było i nie ma na kuli ziemskiej narodu lub plemienia, które by nie wierzyło w istnienie jakiegoś bóstwa i nie oddawało mu jakiejś religijnej czci. Oczywiście wyobrażenia dzikich lub na wpół dzikich plemion różnią się bardzo od wierzeń człowieka kulturalnego i jego pojęć o jedynym Bogu.

 

a) Czasy przedhistoryczne. W najstarszych wykopaliskach, jakie odkryła paleontologia, znajdują się szkielety ludzkie sprzed kilku tysięcy lat. Staranność, z jaką je pochowano, daje nam niechybną wskazówkę wiary owych ludzi w życie pozagrobowe, które zawsze łączy się z wiarą w istnienie Boga.

b) Najstarsze księgi ludzkości. Przejrzyjmy najstarsze święte księgi narodów, np. Hindusów. Są. nimi księgi Weda i Rigweda. Wśród rozmaitych postaci boskich jak: Mitra, Indra, Waryna, Agni spotykamy "Najwyższego Boga", który nazywa się Dyu. Kto to jest Dyu? Dyu oznacza to samo, co "świecić" lub "niebo i dzień". U wszystkich zaś indoeuropejskich narodów, tj. Hindusów, Persów, Germanów, Greków, Rzymian, Celtów i Słowian znajduje się ten sam wyraz pierwotny dla uznania Bóstwa: w sanskrycie deva, dyaus, dea spitar, w języku greckim (narzecze Beocji) theos-Zeus. Pater, w łacińskim deus, jupiter = Diupater, w gotyckim Tius, w staroislandzkim Tyr, w staroniemieckim Zio, w litewskim dievas, w pruskim deiws. Słowem, był niegdyś czas, kiedy wszystkie indoeuropejskie narody miały wspólny prajęzyk i czciły jedynego, wspólnego Boga dającego światło i promienie.

Odczytanie napisów klinowych Asyrii i Babilonii dało ciekawe wyniki, że i semickie narody posiadały wspólne imię dla określenia Bóstwa. Jest to słowo El, po babilońsku Ilu (stąd Bab – ilu = Babilon = wrota boskie), po hebrajsku Elohim, po arabsku Allah. A zatem, i tu znalazła swój wyraz pamięć czasów czystej i prawdziwej wiary w Boga.

c) Historia pogańskich ludów cywilizowanych. Były one na ogół zawsze religijne. Oczywiście, hołdując bałwochwalstwu, miały fałszywe pojęcia o bóstwie, ale we wszystkich tych poglądach tkwi ziarno prawdy, czyli przeświadczenie, że istnieje wyższa Istota, kierująca światem. Wprawdzie te narody oddawały cześć fałszywym bożkom, lecz wśród licznych bóstw uważały jedno za najwyższe. Grecy jako najwyższe bóstwo czcili Zeusa, Rzymianie Jowisza. Najwięksi filozofowie starożytni jak: Arystoteles, Platon, Sokrates, Seneka i inni, kierując się światłem rozumu, doszli do przekonania, że musi istnieć jeden prawdziwy Bóg.

Arystoteles w swej Metafizyce wykazuje, że musi istnieć przyczyna pierwsza wszystkich zjawisk na świecie, i przedstawia ją sobie jako istotę myślącą, najdoskonalszą i najszczęśliwszą.

Najsławniejsi pisarze greccy i rzymscy jak: Homer, Sofokles, Herodot, Ksenofont, Wergiliusz, Cycero, Cezar jednozgodnie stwierdzają w swych pismach powszechną wiarę ludzi w istnienie Istoty Najwyższej.

d) Badania nad ludami pierwotnymi. Badania ostatnich czasów rzuciły wiele światła na wierzenia ludów pierwotnych.

Dokładne poznanie języka dzisiejszych szczepów dzikich wykazuje, że zawiera on wyrazy na oznaczenie Istoty Najwyższej, a budowa tych wyrazów stwierdza, że ci, którzy je stworzyli, musieli mieć poprawne pojęcie o prawdziwym Bogu. Słynny odkrywca ludów Afryki Livingstone stwierdza, że u nich wszędzie spotyka się wiarę w Boga, a objawem tej wiary są ofiary i świątynie, wznoszone ku czci Bożej. Co do innych części świata, podobny fakt stwierdzają Stanley, Nansen. Cook, Van Couver i inni.

Badania etnologiczne potwierdziły wyniki badań lingwistycznych. Najpoważniejsi uczeni w tych kwestiach, jak Max Muller, Roskoff, Andrew Lang, Quatrefages stwierdzają powszechność wiary w Boga.

Te rzetelne badania obaliły ostatecznie fałszywe teorie Spencera, Tylora, Wundta i innych o rozwijaniu się religijności dopiero w miarę wyzwalania się człowieka ze stanu dzikiego.

 

2. Podstawą powszechności wiary – poznanie rozumu. Ten fakt wymaga wyjaśnienia. Co jest przyczyną tej ogólnej wiary, tego zgodnego przekonania? Czy ta wiara jest kłamstwem i pomyłką, czy też opiera się na tej niezbitej prawdzie, że istnieje Bóg, który świat stworzył i nim rządzi? Aby rozstrzygnąć to pytanie, należy się zastanowić, jakie przekonania mogą być błędne, a jakim musi odpowiadać prawda. Przekonania ludzkie mogą pochodzić z trzech rozmaitych źródeł: albo z poznania zmysłów, albo z poznania porządku moralnego, albo z poznania rozumu.

 

a) Poznanie oparte na zmysłach. Bezwarunkowo, nasze zmysły mogą się mylić i wskutek tego przekonania na nich oparte, mogą być błędne. Np. wiara w nieruchomość ziemi i codzienny obrót słońca wokoło niej polegała na optycznej pomyłce i wskutek tego była błędną.

b) Poznanie rozumowe. Jedynie powszechne przekonanie wszystkich ludów, oparte na poznaniu rozumu, musi być prawdziwe. Zmysły mogą się mylić, ale rozum je poprawia i oświeca. Serce ludzkie może błądzić, ale umysł przyprowadza je do porządku i kieruje nim. Poszczególny człowiek lub pewna grupa ludzi mogą się również mylić z braku zastosowania lub odpowiedniego przygotowania naukowego. W tych wypadkach wcześniej czy później możemy poznać przyczynę naszego błędu. Umysły bystrzejsze poprawiają słabsze i wprowadzają na drogę prawdy. Gdy zaś chodzi o ogólne przekonanie umysłu ludzkiego, o przekonanie wypływające niejako z rozumnej natury ludzkiej, to nie może być ono błędne. Gdyby bowiem cała ludzkość zawsze i wszędzie z natury swej myliła się, to musielibyśmy w ogóle wyrzec się możności poznania jakiejkolwiek prawdy. Owszem, gdyby rozum człowieka wprowadził w błąd i to w rzeczach najważniejszych i najbliżej nas obchodzących, to przestałby nam być światłem wskazującym ludzkości drogę do przybytków prawdy.

 

3. Wniosek praktyczny. Dowody istnienia Boga przywodzą człowiekowi na myśl tę bezsporną prawdę, że istnieje i nad nim czuwa Wszechmocny Stwórca i Pan. Czuje on wokoło siebie i w duszy swej Boga. Świadomość obecności Bożej jest dla niego źródłem ustawicznej pociechy; nie czuje się sierotą bezdomnym na ziemi, bo wie, iż zawsze może szukać ratunku, czy łaski u Tego, który jest mu nie tylko Stwórcą, ale i najczulszym Ojcem. Słusznie tedy św. Bazyli wyraża życzenie, aby myśl o Bogu została tak wpojona uczniom: "iżby z wielkości i piękności stworzeń poznali Tego, który ich uczynił. Im bowiem głębiej wnikną i przejmą się tą myślą, według której wszystko, co istnieje, było stworzone, tym żywiej odczują Majestat Pana i tym goręcej chwalić Go będą" (św. Bazyli: do psalmu 33).

 

ks. dr W. Kalinowski, ks. dr J. Rychlicki

 

(fragment książki Podstawy dogmatyki katolickiej, Poznań 1954 r., wydanie wznowione pod nazwą Dogmatyka katolicka, Wydawnictwo ,,Te Deum”, Warszawa 2001 r.; tytuł fragmentu pochodzi od Teofila)

 

 

DODATEK

 

Przeczytaj do końca, albo nie czytaj wcale…!

 

Bóg a nauka

 

– Pozwólcie, że wyjaśnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
– Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
– Tak, panie profesorze.
– Czyli wierzysz w Boga.
– Oczywiście.
– Czy Bóg jest dobry?
– Naturalnie, że jest dobry.
– A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
– Tak.
– A Ty – jesteś dobry czy zły?
– Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości – Ach tak, Biblia!
– A po chwili zastanowienia dodaje:
– Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy, że znasz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
– Oczywiście, panie profesorze.
– Więc jesteś dobry…!
– Myślę, że nie można tego tak ująć.
– Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej – Nie pomaga, prawda?
Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie.
Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje:

– Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
– aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
– Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
– No tak… jest dobry.
– A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada – Nie.
– A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
– Od Boga.
– No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu – czy na świecie istnieje zło?
– Istnieje panie profesorze …
– Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
– Prawda.
– Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło.
A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
– A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świecie?
Student drżącym głosem odpowiada – Tak, występują.
– A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie – Kto je stworzył?
– wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium.
Wszyscy studenci zamarli.
– Powiedz mi – wykładowca zwraca się do kolejnej osoby – Czy wierzysz
w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
– Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
– W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata.
Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
– Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
– Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
– Nie panie profesorze.
– A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś?
Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
– Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
– I nadal w Niego wierzysz?
– Tak.
– Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia nauka twierdzi, że Twój Bóg nie istnieje… Co Ty na to synu?
– Nic – pada w odpowiedzi – mam tylko swoją wiarę.
– Tak, wiarę… – powtarza profesor – i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
– Panie profesorze – czy istnieje coś takiego jak ciepło?
– Tak.
– A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
– Tak, synu, zimno również istnieje.
– Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
– Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancję do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła – nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury.
Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC.
Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła.
Jak pan widzi, profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza.
W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
– A co z ciemnością, panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
– Tak – profesor odpowiada bez wahania – czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
– Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś.
Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic, i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie?
Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
– Co mi chcesz przez to powiedzieć, młody człowieku?
– Zmierzam do tego, panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
– Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
– Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie – wyjaśnia student – twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg.
Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom.
Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem.
A teraz, panie profesorze proszę mi odpowiedzieć – czy naucza pan studentów,
którzy pochodzą od małp?
– Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
– A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
– Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan, naukowych opinii, prawda?
Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
– Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład – student rozgląda się po sali
– Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
– Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt.
A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej,
można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze.
Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sala zapada martwa cisza.
Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
– Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
– A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej – stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi – Oczywiście, że istnieje.
Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na świecie.
Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
– Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga.
Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.

PS.
Tym drugim studentem był Albert Einstein.
Einstein napisał książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.