Zaniedbywanie pogłębiania wiary

Nie wzrasta wiara u tych, którzy wskutek lenistwa nie robią najmniejszego wysiłku, by skoncentrować się na słyszanym słowie Bożym, np. nigdy nie słuchają kazań i myślą w czasie ich wygłaszania o czymś innym. Jeśli lenistwo powstrzymuje kogoś przed rozważaniem usłyszanego słowa Pana, wówczas wiara nie wzrasta, bo łaska Boża zawsze wymaga współpracy ze strony człowieka.

Narażają się na osłabienie wiary ci, którzy z powodu zarozumiałej postawy zamykają się wewnętrznie na słowo Boże. Nie widzą w nim daru Bożego, nie dostrzegają w nim cennej łaski, umożliwiającej przemianę życia i dojście do wiecznego celu: nieba.

To zamknięcie może przybierać różne formy. Jedni nie słuchają czytań biblijnych ani homilii, ponieważ zarozumiale stwierdzają,, że „już to wszystko wiele razy słyszeli i dobrze znają”.

Inni ludzie nie słuchają słowa Bożego, bo nie odpowiada im forma jego przekazu. Może się to zdarzać u osób, które uczestniczą w różnych konferencjach, wykładach, czytają książki i czasopisma religijne, uczestniczą w spotkaniach biblijnych itp. Nasycenie wiedzą teologiczną – przy równoczesnym braku pokory – może zamknąć człowieka na prawdę, gdyż bardziej od niej ceni on samą formę przekazu. Nie przyjmie więc słowa Bożego podanego w nieudolnej formie. Będzie zarozumiale stwierdzał, że słyszał „lepsze rzeczy”; słyszane homilie uzna za zbyt „prostackie i dobre dla ludzi prostych, bez wykształcenia”. Pycha zamyka wewnętrznie na słowo Boże. Zarozumiali ludzie stwierdzają często: „to nie dla mnie”, „to dobre dla innych”, „zbyt niski poziom”. Osoby takie nie zdają sobie sprawy, że Bóg udziela człowiekowi skarbu swego słowa nawet za pośrednictwem swoich bardzo niedoskonałych współpracowników.

Wewnętrzne odrzucanie słowa Bożego wyraża się nieraz w kpiącym podejściu do słyszanych kazań, w doszukiwaniu się w nich samych pomyłek, błędów i potknięć. Zarozumiałe osoby podobne są do faryzeuszy, którzy przychodzili do Chrystusa nie po to, by Go uważnie słuchać, ani nie po to, by odnaleźć prawdę, lecz – aby Go pochwycić na jakiejś pomyłce, aby móc Go skompromitować, poniżyć i oskarżyć (por. Mt 22,15). W poczuciu wyższości faryzeusze podrwiwali sobie z Chrystusa (por. Łk 16,14).

Istnieją ludzie, którzy nigdy nie stosują do siebie słyszanego słowa Bożego. Powodem takiej postawy jest pełne pychy przekonanie o swojej doskonałości i o grzeszności innych. Kiedy zarozumiały człowiek słucha słowa Bożego, odnosi je do swoich sąsiadów, do swoich kolegów, do wszystkich „złych ludzi”, nigdy zaś – do siebie. Chęć uchodzenia we własnych oczach za istotę doskonałą powstrzymuje pysznego człowieka przed zastosowaniem słyszanego słowa do siebie.

Obawa przed dostrzeżeniem swojej słabości i grzechu skłania niektórych ludzi do unikania jakiegokolwiek kontaktu ze słowem Bożym, np. nie chodzą w ogóle do kościoła, nie uczestniczą we Mszy św., nie czytają książek religijnych, unikają dyskusji na tematy wiary itp.

Zamknięcie się na słowo Boże może przybrać nieraz mylące pozory wielkiego głodu nauki Bożej. I tak np. niektórzy ludzie poszukują nieraz kościołów, w których kazania wygłaszane są przez znanych kaznodziejów, biorą udział w niezliczonych konferencjach, wygłaszanych przez doskonałych prelegentów, uczestniczą w różnych spotkaniach biblijnych, czytają wiele książek poruszających tematy związane z religią. Szukają jednak kontaktu ze słowem Bożym nie po to, by udoskonalić swoją miłość do Boga i do ludzi, lecz w celu zaspokojenia swojej ciekawości. Słyszanej prawdy Bożej nie stosują do swojego życia, które płynie swoim nurtem i rządzi się swoimi prawami. Ponieważ ludzie ci nie usiłują odczytywać wezwania Bożego, woli Bożej odnoszącej się do nich, dlatego ich wiedza teologiczna nie ma żadnego pozytywnego wpływu na ich postępowanie. Najchętniej zresztą szukają takiej właśnie teologii, która nie ujawnia im woli Bożej, lecz syci ciekawość.

W niektórych wypadkach studiowanie teologii staje się okazją do karmienia pychy, gdyż daje miłe poczucie wyższości nad „prostymi ludźmi”, rodzi przeświadczenie, że jest się „katolikiem głębiej myślącym”, że należy się do „inteligencji katolickiej”. Nieraz dobra, lecz połączona z pychą znajomość zasad moralnych rodzi przekonanie, że się według nich żyje, co pogłębia pogardliwe przeświadczenie o „podłości ludzi”.

Niektórzy oddają się licznym, czysto zewnętrznym praktykom religijnym. Nie kieruje nimi miłość do Boga ani do człowieka, nie nastawiają się na słuchanie słowa Bożego, np. traktują pielgrzymkę jak dobrą wycieczkę; lubią uroczystości religijne, bo „można sobie pośpiewać” i przeżyć wzniosłe nastroje, np. na pasterce. Na spotkania w małych grupach przychodzą dlatego, że panuje na nich „miła” atmosfera itp. Ludzie ci praktyki religijne traktują jak przyjemną rozrywkę.

Kto w swym angażowaniu się w działalność religijną zamiast pogłębienia wiary szuka miłej rozrywki, ten szybko porzuci swoje „praktyki religijne”, gdy tylko przestaną mu dostarczać przyjemności, np. nie będzie się modlił, gdy zamiast wzruszeń dozna samych roztargnień; gdy w grupie biblijnej „zepsuje się” atmosfera, przestanie brać udział w spotkaniach; nie przyjdzie na Mszę św., gdy będzie odprawiana przez starszego kapłana, bez przyjemnej oprawy muzycznej itp.

Tak więc nasza wiara rozwinie się tylko wtedy, gdy otworzymy się wewnętrznie na słowo Boże. To otwarcie zaś dokona się wtedy, gdy zaczniemy przezwyciężać w sobie różne wady, szczególnie zaś – pychę. Maryja była w pełni słuchającą Pana służebnicą, ponieważ nie kierowała się egoizmem, lecz miłością. Stanowi dla nas wzór pełnej pokory służebnicy, która ustawicznie karmiła się Bożą Prawdą po to, aby według niej żyć, dlatego słusznie jest nazywana Stolicą Mądrości.

ks. dr Michał Kaszowski

(Przykazania Boże – fragment; cyt. za: www.teologia.pl )