Czy Kościół powinien zajmować się polityką?

Z Lechem Stefanem – wiceprezesem Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”, działaczem opozycyjnym Solidarności Dolnośląskiej, przewodniczącym byłej Wyborczej Akcji Katolickiej we Wrocławiu – rozmawia Krzysztof Jan Dracz

Krzysztof J. Dracz: – Zacznijmy od podstawowego pytania. Czym jest polityka?

Lech Stefan: – Społeczna nauka Kościoła rozróżnia dwa znaczenia. Jedno – to uczestnictwo lub dążenie do sprawowania władzy w państwie i strukturach samorządowych, a drugie – to dążenie do dobra wspólnego. Oba te znaczenia są ze sobą ściśle powiązane. Idąc dalej, można powiedzieć, że polityka jest metodą zarządzania wszelkimi dziedzinami życia społecznego i właściwe jej uprawianie służy dobru społeczeństwa.

– Za czasów PRL-u stawiano zarzut Kościołowi, że miesza się do polityki. Dla komunistów najważniejsze było sprawowanie władzy. Pozostałe funkcje polityki i dobro społeczeństwa były dla nich drugorzędne. Władzę przywłaszczyli sobie siłą. Teraz czasy się zmieniły, a kompleks „mieszania się” do polityki pozostał. Należy z tym zerwać. Jak Kościół, a mam tu na myśli głównie biskupów i księży, powinien zachować się wobec czekających nas wyborów parlamentarnych i prezydenckich?

– W świetle przypomnianej wcześniej definicji odpowiedź wydaje się oczywista. George Weigel, katolicki teolog z Ameryki, autor bestselleru ,,Świadek nadziei” – biografii Jana Pawła II, powiedział, że katoliccy biskupi powinni zajmować mocne stanowisko w najważniejszych sprawach politycznych i społecznych. Więcej – powinni także brać w nich udział. Abp Józef Michalik ok. roku temu – jak przypominał prof. J. R. Nowak w Rozmowach niedokończonych 30 lipca br. – powiedział, że Kościół będzie mieszał się do polityki. Kościół musi się mieszać do polityki, nie tylko w Polsce, ale i w świecie, bo musi być po stronie sprawiedliwości, musi być po stronie skrzywdzonych, upokorzonych, a jest ich w naszej ojczyźnie bardzo wielu. Bez pomocy Kościoła, bez jego znaczącej roli w tym względzie, bardzo trudno będzie wygrać walkę o sprawiedliwą Polskę.

– Wiele przykładów zaangażowania Kościoła hierarchicznego w sprawy polityczne odnajdujemy w działalności Prymasa Tysiąclecia.

– Można by zadać pytanie: Czy Polska byłaby Polską bez Kardynała Wyszyńskiego? Ja sobie tego nie wyobrażam. Działalność tego wielkiego Kapłana i Polaka ocaliła chrześcijaństwo w ojczyźnie i w istotny sposób przyczyniła się do odzyskania niepodległości. Ogromne dokonania Prymasa Wyszyńskiego są tematem licznych opracowań i badań. Zostawiam je fachowcom, a Czytelnikom tego artykułu chcę zwrócić uwagę na niezwykle syntetyczną pracę prof. J. R. Nowaka pt. Stefan Kardynał Wyszyński. Aby Polska Polską była (Wybór myśli o Narodzie). Pozwolę sobie – za prof. J. R. Nowakiem – przytoczyć tylko dwa cytaty z wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia: „(…) wielkim nieszczęściem naszej współczesności jest to, że wśród ludzi bardzo wymownych, wielu jest niemych, którzy boją się powiedzieć prawdę, boją się ujawnić, co myślą. Są oni wszędzie, nie wyłączając katedr uniwersyteckich…” (1974 r.).

„(…) pamiętajmy, że ludzie ze starymi nałogami nie odnowią ojczyzny. Chrystus domagał się tego, gdy mówił: „nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują”. Jeżeli w Polsce robi się teraz nowe wino, to trzeba pamiętać, że należy je wlewać w nowe dusze, w nowe serca, w nowe myśli, w zdrową wolę społeczną. Dopiero wtedy ojczyzna zdoła się podnieść, podźwignąć z tej niedoli …” (1981 r.).

– To już historia, a obecnie, czy jest dość wyraźnie słyszalny głos naszych duszpasterzy? Przecież czasy obecne nie są łatwe, można powiedzieć – równie trudne jak w przeszłości. Przed Polską stoją nowe wyzwania, a za kilka tygodni wybory. Z jakim apelem moglibyśmy się zwrócić do naszych duszpasterzy?

– Przed Polską i przed światem stoją liczne trudności i zagrożenia. Wielu specjalistów, i to długo, musiałoby je omawiać, analizować i szukać koniecznych rozwiązań. Mówi się o „starzeniu się Europy”, o manipulacjach napędzających nienasyconą żądzę posiadania, zysku i władzy, o dechrystianizacji Europy i świata czy nawet wręcz o śmierci Zachodu. Listę tę można byłoby jeszcze długo kontynuować, ale nie o to w tym momencie chodzi. Uczciwie trzeba powiedzieć, że Kościół katolicki i wielu duchownych o tym mówi i pisze. Nieodżałowany Jan Paweł II w licznych encyklikach, wypowiedziach i w różnych dokumentach kościelnych poruszał te zagadnienia. Obecny Papież Benedykt XVI także mówił o dostrzeganych kryzysach. Liczni biskupi, duchowni i księża profesorowie w znakomitych wystąpieniach i różnych tekstach wyrażali i wyrażają swoją wielką troskę o człowieka, o Kościół, o Polskę i przyszłość świata. Pomimo tych nauk Polacy nadal są zdezorientowani i ogłupiani przez postkomunistyczne i liberalne media. Trzeba nam pomóc, a odnoszę wrażenie, że niektórzy biskupi i księża nie podzielają obaw, o których mówiłem. W istotnych momentach nie wyrażają stanowczego zdania. W sytuacji pomieszania pojęć, nadmiernego egoizmu polityków i partii, tym bardziej potrzebny byłby głos rozsądku. Potrzebne byłoby ojcowskie napomnienie i apel do serc i rozumu. Wyborcom zaś niezbędna jest wskazówka ułatwiająca podjęcie odpowiedniej decyzji. Muszą oni dobrze wiedzieć, co się kryje pod niektórymi modnymi pojęciami i jakie siły polityczne za tymi pojęciami stoją.

Jaki apel można by wystosować do naszych duszpasterzy, do biskupów, proboszczów, wszystkich księży diecezjalnych i zakonnych? Kochani – nie unikajcie problematyki wyborów. To nasza wspólna polska sprawa. Wygrane wybory to szansa na inne, godniejsze życie dla naszego społeczeństwa. Dużo zależy od Was. Waszym środkiem społecznego przekazu jest ambona. Trzeba ludziom powiedzieć, że powinni pójść do wyborów i trzeba im powiedzieć, jak mają głosować, bo w świetle tego, co się dzieje w naszym kraju, mają prawo nie wiedzieć lub opierać się na kłamliwych sądach. Trzeba pomóc ludziom i Polsce.

– Kościół to także wierni. Jakie konsekwencje z faktu, że jest się katolikiem, wynikają w okresie wyborczym dla polityków i wyborców?

– Politycy chrześcijańscy powinni kierować się społeczną nauką Kościoła, szukać i proponować takie rozwiązania, które nie są w kolizji z wyznawaną wiarą i światopoglądem. Podejmując decyzje, muszą pamiętać, że ważniejszy jest interes Polski niż własny czy partyjny. Osobiste animozje i uprzedzenia nie powinny decydować o powoływaniu nowych ugrupowań o bardzo zbliżonych programach. Przywódcy powinni być twardzi i konsekwentni w obronie wartości i interesu Polski, ale nie apodyktyczni, dyktatorscy czy aroganccy i wynoszący interes partyjny nad dobro ojczyzny. Niestety, na polskiej scenie politycznej ugrupowania, chciałoby się powiedzieć, patriotyczno-chrześcijańskie popełniają niewybaczalny grzech. Zaczynam mieć wątpliwości, czy naprawdę są patriotyczne i chrześcijańskie.

A katoliccy wyborcy? Każdy, bardziej czy mniej wykształcony, powinien przejawiać osobistą aktywność. Musi czytać, słuchać i pytać odpowiednich ludzi. Powinien czerpać informacje z godnych zaufania źródeł, a nie opierać się tylko na tym, co pokazano w telewizji czy co przeczytał w Wyborczej. „Czyńmy sobie ziemię poddaną” na zasadach chrześcijańskich, z których wywodzi się nasza kultura. Nie zachowujmy się tak, jakby wszystko, co się wokół nas dzieje, nas nie dotyczyło. Jako katolicy nie możemy uciekać od rzeczywistości. W tych wyborach mamy szansę na zmianę trwającej do dzisiaj postkomunistycznej rzeczywistości oraz szansę na odwrót od liberalizacji naszych zasad i życia społecznego.

– Czy można już dzisiaj mówić o bardziej konkretnych decyzjach w wyborach politycznych?

– Jeszcze za wcześnie. Obiecuję zrobić to w kolejnych rozmowach.

– Dziękuję za rozmowę. Kończę refleksją, że Kościół był zawsze ostoją dla Polski, a dzisiaj oczekujemy, by był także drogowskazem.

(„Niedziela” nr 36/4.09.2005 r.)