Ofiara Mszy świętej

Pojęcie ofiary. Jeżeli chodzi o uznanie Boga za naszego najwyższego Pana, to nigdzie tego w tak wyraźny sposób nie wypowiadamy, jak przy składaniu Mu ofiary. Ofiarą jest każdy dar widzialny, który oddajemy Bogu, przytem przez przemianę lub zniszczenie tego daru wykluczamy użycie go dla własnej czy też bliźnich korzyści. Wtedy taki dar całkowicie jest oddany Bogu, a my przez to czcimy Boga i uznajemy Go jako naszego najwyższego Pana, bo On ma prawo do nas, On nami rozporządza, nasze życie i nasza śmierć w Jego są mocy. Ale Bóg niewidzialny, więc Mu nie możemy dać do rąk naszych ofiar widzialnych, a nadto Bóg od nas takich darów nie potrzebuje, bo On wszystko stworzył — i do Niego wszystko należy. Ale mimo to składamy Bogu daninę, bo przez to wyrażamy swą przynależność do Niego, dalej objawiamy gotowość od­dania Mu wszystkiego, nawet samego życia na­szego, które od Niego zależy.

Stąd ofiary (i ołtarz) są tak stare, jak stary jest ród ludzki na okręgu ziemskim. U wszyst­kich ludów, i pogańskich, tak starożytnych jak nowożytnych, można spotkać ołtarze i ofiary. Wi­doczna rzecz, że duszy ludzkiej wrodzona jest świadomość zależności i zawisłości od najwyższej Istoty, która jest doskonalsza od człowieka sa­mego.

Człowiek składa się z duszy i ciała, więc i nazewnątrz musi ujawnić swą przynależność do Bo­ga. Choć samą modlitwą i dobremi myślami mo­że człowiek wzlatywać ku Bogu i w ten sposób oddawać Mu hołd, to jednak musi Go czcić ofia­rą, bo tak jeszcze dobitniej przypieczętowuje swo­ją zawisłość od Boga.

W Starym Testamencie były ofiary, które sam Bóg nakazał składać sobie. Jeszcze przedtem były znane ofiary, bo pierwsze dzieci Adama, Kain i Abel składają Bogu ofiary, później to samo czynią Noe, Melchizedek i patrjarchowie.

Żydzi składali ofiary na rozkaz Boga, który w ten sposób chciał przyuczyć naród wybrany do ustawicznej pamięci o sobie, by Mu dziękowali, a na jego wszechmoc i boskość pamiętali. Ale Bóg zarządził te ofiary jeszcze w tym celu, by wskazywały na mającego przyjść Zbawiciela, któ­ry miał złożyć jedynie prawdziwą, wystarczającą i doskonałą ofiarę. Żydowskie ofiary były przedobrażeniem nowej ofiary, którą Pan Jezus złożył później na krzyżu. Z chwilą dokonania ofiary Krzyżowej, wszystkie starozakonne ofiary straciły znaczenie.

Pierwsi rodzice nasi w raju taksamo mieli składać daninę Bogu, a to przez posłuszeństwo nakazom Bożym. Ponieważ nie spełnili tego, nie posłuchali, ściągli na siebie i na całe potomstwo swe gniew i karę Bożą.

Ten gniew Boży mógł być załagodzony tylko nieskończenie wielkiem zadośćuczynieniem. A to mógł uczynić Bóg. Aby znów ta nieskończona ła­ska przebaczenia oraz zbawienia mogła być przy­swojona ludziom wszystkich wieków i czasów, sam Bóg przyszedł na ziemię, stał się pośrednikiem między niebem a odrzuconą ludzkością. Ale, aby mógł być pośrednikiem, przyjął na siebie postać człowieka — stał się człowiekiem. Tym Bogiem-Człowiekiem jest Jezus Chrystus, Syn Boży.

Ofiara Chrystusa. Chrystus za swej bytności na ziemi w postaci widzialnej, dokonał pojedna­nia ludzi z Bogiem, a to przez posłuszeństwo, pracę i cierpienie. Głównie jednak Jego śmierć była najmilszą ofiarą Bogu Ojcu. Ona nam niebo otworzyła. Lecz śmierć P. Jezusa — ofiara krzy­żowa, raz tylko się dokonała. „Z krwią własną wszedł raz na zawsze do Świątnicy, dokonawszy wiecznego odkupienia” (Żyd. 9, 12). Kapłaństwo Jezusa nie miało się skończyć z Jego śmiercią. Dlatego Chrystus w nieskończonej miłości wyna­lazł sposób, by ta ofiara krzyżowa nieustannie się powtarzała, i aby wszyscy ludzie, którzy będą na ziemi aż do końca świata, mogli z tej ofiary korzystać i przyswajać sobie jej owoce. A uczynił to przy Ostatniej Wieczerzy, w przeddzień swej męki, kiedy to w swe święte ręce wziął chleb, a przemienił go w swe ciało, potem podawał ucz­niom swoim, mówiąc: „Bierzcie, a jedzcie, to jest Ciało moje, które za was będzie wydane”. Potem wziął kielich z winem, przemienił je w swą Krew, podał uczniom i powiedział: „Bierzcie, a pijcie z tego wszyscy, to jest Krew moja no­wego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę”. Temi słowy ustanowił Chrystus ofiarę Mszy świętej. Co w W. Piątek spełnił na Krzyżu, to wieczorem w W. Czwartek sakramen­talnym sposobem uczynił i kazał to samo czynić Apostołom i ich następcom.

Msza św. w głównych zarysach była już przy ostatniej wieczerzy. Tam Chrystus ustanowił i za­rządził, by przy Mszy Św. było przygotowanie da­rów (ofiarowanie), konsekracja czyli przemienie­nie chleba w Ciało, a wina w Jego Krew (czyli właściwa ofiara) oraz Komunja czyli uczta ofiarna.

Do zrozumienia Mszy św. dużo pomoże bliższe przypatrzenie się żydowskim ofiarom starozakonnym, które były tylko przedobrażeniem nowej, prawdziwej i jedynej ofiary Jezusa Chrystusa. Takie ofiary, jak Izaaka, Melchizedeka, a zwłasz­cza baranka wielkanocnego ze wszystkiemi sym­bolicznemi czynnościami, — choć były zapowie­dzią przyszłej ofiary doskonalszej — wyjaśniają, na czem polega owo „oddanie się Bogu”, co to jest ofiara i uczta ofiarna.

We Mszy św. jest uwidoczniony związek, jaki zachodzi między Ostatnią Wieczerzą a ofiarą na krzyżu. Msza św. jest prawdziwą i właściwą ofiarą, bo w niej darem, Bogu Ojcu składanym, jest ta sama, co na krzyżu i w Wieczerniku da­nina, mianowicie Chrystus, Bóg-Człowiek: danina czysta, święta, nieskalana, ofiara przyjemna, naj­cenniejsza i najdroższa. Doniosłość i wielkość Mszy św. pochodzi stąd, że w niej możemy składać Bogu Ojcu jako ofiarę samego Chrystusa z bó­stwem i człowieczeństwem, z Jego życiem wewnętrznem, z jego modlitwami, pracami, wysiłka­mi, z nieskończonemi zasługami, niezmierną do­brocią a przedewszystkiem z nieogarnioną war­tością Jego życia uwielbionego w niebie. Kapłani składają tę ofiarę w pierwszym rzędzie na mocy święceń. My zaś wierni także możemy to czynić, choć nie w tym stopniu, co kapłani, znowu na mocy otrzymanego chrztu. Jako wszczepieni przez chrzest w żywy organizm Chrystusa, czyli przyjęci na żywe członki Kościoła, możemy — i powinniśmy — ofiarować z Kościołem tę nie­skończonej wartości ofiarę, przez którą Boga najlepiej uwielbimy, a sami sobie zbawienie zapewnimy. Ofiara ta — jako od Kościoła pocho­dząca — musi być widzialna. Stąd do jej speł­nienia konieczne są postacie chleba i wina.

Chrystus Ofiarnik-Kapłan. We Mszy św. Chry­stus jest równocześnie i ofiarą i kapłanem – ofiarnikiem. Na krzyżu i na ołtarzu mamy „jedną i tę samą ofiarę, jednego i tego samego ofiarnika” (kapłana) — tak uczy sobór trydencki. O kapłań­stwie Chrystusowem w Nowym Testamencie ob­szernie poucza nas św. Paweł w liście do Żydów (rozdz. 5, 7—8). Odtąd wszelkie ofiary, modły, umartwienia nabrały wartości, bo bez Chrystusa i bez złączenia naszych ofiar z Jego ofiarą, nic nie znaczą nasze wysiłki.

Chrystus a kapłan zwykły. Właściwie nie kapłan, który tu i tam odprawia Mszę Św., ale sam Chrystus jest tym prawdziwym i jedynym kapłanem, który raz przez siebie ustanowioną ofiarę powtarza. Tylko nie czyni już tego w spo­sób dla nas widzialny, osobiście, ale przez za­stępstwo, gdy się posługuje ludźmi specjalnie do tego przeznaczonymi, czyli kapłanami ziemskimi. Kapłan zwykły, jeżeli ma godność i moc kapłań­ską, to ją ma od Chrystusa i wykonuje ją w imie­niu Chrystusa — raczej Chrystus przez niego dopeł­nia ofiary. Kapłan ziemski jest widzialny, z po­między wiernych wybrany, ale on wykonuje urząd i obowiązki niewidzialnego kapłana-Chrystusa. Nie papież, nie biskup, ani nie żaden kapłan konsekruje, poświęca i składa, lecz sam Chry­stus. Przy konsekracji sam Chrystus mówi słowa ustanowienia tej ofiary: „To jest ciało moje” — „To jest krew moja”. W każdej Mszy św. Chry­stus zaznacza i wykonuje swe kapłaństwo na cześć i uwielbienie swego Ojca i dla zbawienia ludzi. Choćby ziemski kapłan nie był doskonały, nawet słabościami i grzechami uwikłany, ofiara Chrystusa przez to się nie zmienia, zostaje ta sa­ma, święta, niepokalana, wieczna i nieskończonej wartości.

Sprawowanie ofiary — konsekracja. Do ofiary należą: sam dar składany, osoba składająca i jeszcze sama czynność składania. Oto ta ostatnia istotna część ofiary we Mszy św. polega na kon­sekracji chleba i wina. Tak zwane ofiarowanie, które jest po Credo (czy ewangelji) nie jest wła­ściwie czynnością ofiarniczą, jest to tylko przy­rządzanie czyli przygotowanie darów, lub tylko doniesienie ich do ołtarza (obecnie jeszcze przy Mszy z asystą). Modlitwy wtedy odmawiane wy­rażają tylko naszą gotowość do brania udziału we Mszy i uprzedzają samą konsekrację, ale nie są ani nie towarzyszą samemu ofiarowaniu, które się dokonuje przy konsekracji. Na czem zaś po­lega ofiara Chrystusa przy konsekracji, nie tu miejsce na te dosyć zawiłe wywody. Dość powie­dzieć, że we Mszy św. uobecnia się śmierć i zmar­twychwstanie Chrystusa.

Msza św. a ofiara krzyżowa. Ponieważ w ofie­rze ołtarzowej uobecnia się ofiara krzyżowa, dla­tego Msza św. jest w swej istocie odtworzeniem tej na krzyżu ofiary. Jest to ta sama ofiara krzy­żowa, powtórzona rzeczywiście, a nie obrazowo i zewnętrznie, jak np. na przedstawieniu Męki Pańskiej. Tu mamy ofiarę tę samą, co na krzyżu; tylko sposób dokonania przy jej powtarzaniu jest bezkrwawy; te same uczucia, usposobienie i ten sam zamiar ma Chrystus tu, co przy ofierze na krzyżu. Msza św. jest żywem, rzeczywistem, ale sakramentalnem — cudownem — uobecnieniem albo odnowieniem ofiary krzyżowej. Msza św. w tem znaczeniu jest względną ofiarą, bo się odnosi do ofiary krzyżowej, od niej pochodzi i za­leży. Stosunek między Mszą św. a ofiarą krzy­żową jest wewnętrzny, istotny, konieczny. Od krzyżowej ofiary zależy Msza Św., jak obraz od osoby namalowanej na obrazie. Tu jest źródło (i powód), dlaczego Msza św. ma tak wielkie znaczenie. Dla nas w czasie żyjących Msza św. przynosi te same owoce, co krzyżowa ofiara; przelewa na nas te same zasługi, łaski, zadość­uczynienia, które były skutkiem ofiary krzyżowej.

Msza św. a życie Chrystusa. Jeżeli Msza św. w swej istocie jest związana wewnętrznie z ofiarą krzyżową, ze śmiercią Zbawiciela, to przy jej ob­jaśnianiu trzeba zawsze kłaść nacisk na ten szczegół. Ofiara na krzyżu była najwierniejszym i   najwyraźniejszym   dowodem owego   ofiarnego usposobienia   i   najdoskonalszego posłuszeństwa oraz całkowitego oddania się Bogu Ojcu ze strony Chrystusa. Ale   sama śmierć nie jest jeszcze wszystkiem. Chrystus bowiem zbawił nas nietylko swą śmiercią i poniżeniem, ale i zmartwychwsta­niem,   wniebowstąpieniem, swem wywyższeniem i uwielbieniem.   Trzeba zawsze pamiętać,   że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa stanowią jedność i tak do siebie należą i uzupełniają się jak zgładzenie grzechu i wlanie łaski, o czem św. Paweł wyraźnie powiada: „wydany na śmierć za nasze przestępstwa, a zmartwychwstał dla na­szego usprawiedliwienia” (Rzym. 4, 25). Uwiel­bienie Chrystusa jest uzupełnieniem i dokończe­niem Jego umierania; uwielbienie należy do ca­łości zbawczego działania Chrystusa; cierpienia i śmierć a także uwielbienie Chrystusa stanowią całość. Sam to potwierdził: „Było potrzeba, aby Chrystus ucierpiał i wstał z martwych dnia trzeciego” (Łuk. 24, 46). Uwielbienie Chrystusa nie jest tylko nagrodą za ofiarę, ono jest celem ofia­ry. Dlatego Msza św. jest pamiątką nietylko zmartwychwstania i wniebowstąpienia Chrystusa, ale również Jego uwielbionego życia i działania w niebie. Całe zatem życie, a raczej cała zbaw­cza działalność Chrystusa, która się koncentruje w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, jest treścią Mszy św. O tem możemy się przekonać z modli­twy po Podniesieniu „Unde et memores” = „Przeto pamiętni słudzy”. Nie trzeba jed­nak tego powtarzania   czy   wspominania   życia Chrystusowego we Mszy św. pojmować zbyt szcze­gółowo, realistycznie, zwłaszcza męki Jego nie należy rozkładać w szczegółach i do każdej czę­ści Mszy św. odnosić jakiegoś jednego wydarze­nia. Msza św. (katechumenów) pouczająca nie jest przedstawieniem np. początkowych dziejów Męki Pańskiej. Taki pogląd na Mszę św. zmienia nale­żyte rozumienie Mszy Św., oraz utrudnia w niej udział.

Msza św. a rok kościelny. Każda Msza św. (formularz mszalny) zmienia się prawie codzien­nie, bo nawiązuje — i to wyraźnie do tajemnicy w danym dniu obchodzonej (zwłaszcza lekcja i ewangelja i części przeznaczone do śpiewu). A jednak Msza św. zostaje zawsze odbiciem i powtórzeniem śmierci krzyżowej Chrystusa. Czy to będzie samo Boże Narodzenie, czy Wiel­kanoc albo święto Chrystusa Króla, czy będzie­my w danym dniu patrzyć na Chrystusa jako na króla, nauczyciela, lekarza czy przyjaciela dzieci lub grzeszników, On zawsze we Mszy św. wy­stępuje jako ofiara, jako kapłan wieczny, który za Kościół swój i przez Kościół swój i jako jego Głowa, spełnia w sposób bezkrwawy ofiarę krzy­żową, a owoce z tej ofiary dla nas przeznacza. Te owoce jednak nabierają pewnego zabarwienia od tajemnicy dnia, święta i niedzieli, a także od uspo­sobienia naszej duszy. Atoli Chrystus i wtedy występuje jako kapłan-ofiarnik i ofiara równo­cześnie, tylko w danym dniu jest tą samą osobą, która się narodziła w Betlejem, albo w świątyni nauczała, teraz w ewangelji daje nam naukę, po­ciesza, uzdrawia, do życia powołuje, sam zmar­twychwstaje i do nieba wstępuje. Wszystko to jednak zmierza do podkreślenia i uwydatnienia kapłańskiej i pośredniczej roli Chrystusa, bo wszystkie wypadki z jego życia ziemskiego i ta­jemnice życia niebieskiego obracają się koło jego śmierci, jakby do niej schodziły i od niej wycho­dziły. Chrystus jest ten sam we wszystkich ta­jemnicach, choć tak rozmaitych i niezliczonych: ale głównym rysem Jego działalności jest skła­danie z siebie ofiary, bo przez nią dokonał po­jednania ludzi z Bogiem Ojcem i swego własnego wywyższenia i uwielbienia.

Ofiara Kościoła. Msza św. jest ofiarą nietylko samego Chrystusa, ale także Kościoła. O tem się zapomina, dlatego tu źródło licznych nieporozu­mień i lekceważenia liturgji. My w obecnem po­łożeniu nie możemy sobie ani wyobrazić, ani spełniać inaczej ofiary Chrystusa jak tylko w Ko­ściele i przez Kościół i w imieniu Kościoła. Ko­ściół i Chrystus — dwa słowa, których treść i rzeczywistość znalazły ucieleśnienie i widoczny wyraz w sakramentach, w ofierze i całym orga­nizmie, który pospolicie nazywamy Kościołem. Kościół — to ciało duchowe, mistyczne Chrystu­sa: w Kościele i przez Kościół Chrystus ofiaruje, modli się, uwielbia Ojca, daje łaski ludziom, do­konuje naszego zbawienia. Kościół jest kapłanem, jest Chrystusem dalej na ziemi, działającym i ofiarującym. Dlatego dla członków Kościoła ni­czego niema tak świętego, wzniosłego i zacnego jak Msza św. i należyte (w duchu tegoż Ko­ścioła) branie w niej udziału.

We Mszy św. dokonuje się nasze zbawienie. W nieprzerwanym łańcuchu powtarzań Mszy św. od chwili jej ustanowienia, Kościół zawsze stoi u stóp Krzyża. Rodzi się codziennie z krwi z bo­ku Chrystusa wypływającej, z Krzyża czerpie umocnienie, pod Krzyżem rośnie. Dlatego Msza św. która na ziemi jest powtórzeniem i uwiecznieniem ofiary krzyżowej, jest dla Kościoła i dla jego pojedynczych członków źródłem wszelkich łask, jest siłą, z jaką działają sakramenta św. i wszelkie poświęcenia i benedykcje. Ze Mszy św. również wytryska owa moc i zachęta do bohater­stwa chrześcijańskiego, do ofiar i wyrzeczeń się, moc ku uświęceniu i uwielbieniu. Chrystus raz dokonał odkupienia na krzyżu, ale jeszcze nas całkiem nie zbawił, bo poszczególni członkowie Kościoła są jeszcze w drodze, jeszcze księga ich żywota stoi otwarta, zbawienie jeszcze się w nich dokonuje, a to przez Mszę Św., bo „ilekroć obchodzimy pamiątkę tej ofiary, dzieło naszego zba­wienia sprawujemy” (sekreta z 9 niedzieli po Zesłaniu), a Msza św. zaś z ofiary krzyżowej czerpie swe zdroje i siły. Jeszcze dalej chodźmy: oto znacząco mówi sekreta z czwartku po 3 nie­dzieli Postu: „składamy Ci, Panie, tę ofiarę, z której wszelkie męczeństwo wzięło swój po­czątek”. Siła męczenników płynęła z Krzyża, z ofiary krzyżowej — Eucharystji. Kto za Chry­stusa życie oddawał, był najwierniejszym Jego naśladowcą, bo się najwięcej upodobnił do Niego. Stąd męczeństwo, relikwje męczenników w tak ścisłym stoją związku ze Mszą św. Ofiary Sta­rego Zakonu były różne i bardzo przystępnie wy­rażały to, co się pod niemi kryło, a jednak były cieniem Mszy Św., aż w niej znalazły dokonanie, odpowiednik rzeczywisty.

Uczta ofiarna. Sprawowanie ofiary kończy się samo przez się zrozumiałem spożywaniem daru ofiarnego. Komunja (złączenie, zjednoczenie) nie stanowi istotnej i bezwarunkowo koniecznej czę­ści ofiary mszalnej, ale przecież należy do całości Mszy. Cośmy Ojcu w niebie składali jako dar — Chrystusa — to ten Ojciec przyjął łaska­wie. Cośmy przez Chrystusa w postaci widzialnych darów przed tron Ojca przynieśli, to znów wraca do nas jako łaska i błogosławieństwo, jako miłosny pocałunek Ojca dla swych dzieci. Cóż mogliśmy dać Bogu? Sami od siebie nic! Ale Chrystusa daliśmy, bo On stał się naszą ofiarą za nas. Ale oto tego samego Chrystusa otrzymu­jemy w cudownej „wymianie” przy Komunji świętej. Teraz mamy Chrystusa uwielbionego, ofiarowanego jako dar złożony, który ma nas na­pełnić boskiem życiem, a wolę naszą zaprawić ową gotowością do ofiar i cierpień, jaką sam się odznaczał.

Wartości i skutki Mszy św. Każda Msza św. — to z jej celu wynika — jest ofiarą uwielbienia, dziękczynną, przebłagalną i błagalną. Dlatego może i musi być odprawiana za odpuszczenie grzechów, na zadośćuczynienie za grzechy, to znów za żywych lub zmarłych.

Każda Msza św. jest właściwą ofiarą samego Chrystusa, dlatego przewyższa wszystkie formy jakiegokolwiek nabożeństwa czy osobistej poboż­ności.

Każda Msza św. jest ofiarą Kościoła jako spo­łeczności organicznej i żywej; i dlatego zawsze i wszędzie jest ona świętą i niepokalaną ofiarą, choćby w danym wypadku sami kapłani nie byli święci i bez zarzutu.

Każda Msza św. jest ofiarą kapłana i współofiarujących, ale o tyle, o ile ją we własnem imieniu odprawiają. I wtedy łaski, owoce i za­sługi czy skutki Mszy św. przypadają kapłanowi i współuczestnikom, ale zależnie od ich zasług osobistych, od stanu łaski, od czystości, osobistej pobożności i duchowego nastawienia.

Skutki Mszy św.: odpuszczenie (pośrednie) grzechów i zależnie od stanu duszy darowanie kar doczesnych tak żywym, jak i zmarłym; wy­jednanie dóbr i łask tak w porządku natural­nym, jak i nadnaturalnym — to wszystko jednak zależne jest od tego, czy są spełnione wszystkie warunki modlitwy błagalnej.

 

ks. Michał Kordel

 

Mszał rzymski w polskim przekładzie opracował, uwagami i wstępami poprzedził ks. Michał Kordel, Kraków, nakładem ,,Mysterium Christi”, 1936 r., str. 22*-32*.