Apokalipsa – księga dla „wtajemniczonych”?

W okresie wielkanocnym w liturgii słowa często pojawiają się fragmenty z Apokalipsy św. Jana. Przyznam, że nie rozumiem tych tekstów. Są tak zagmatwane, nasycone symboliką, dziwnymi obrazami, opisami, że nawet nie próbuję ich „odszyfrowywać”. Odnoszę też wrażenie, że księża mówiący homilię też skrzętnie je omijają, aby zanadto nie komplikować sobie swoich rozważań. Moje pytania są następujące: jak rozumieć tę księgę? Czy jest jakiś klucz interpretacyjny? Jak rozumieć zawarte tu przepowiednie? I wreszcie: czy jest sens czytać w kościele coś, co i tak przez ogół słuchaczy jest zupełnie niezrozumiałe? Maria T.

Sens bez wątpienia jest. Gdyby tak nie było Apokalipsa św. Jana nie znalazła by się w kanonie Pisma Świętego. Nie jest też przypadkowe umieszczenie jej na końcu tego kanonu. Księga Rodzaju i Apokalipsa to jakby ramy – okładki spinające całą Biblię. Pierwsza z nich opowiada o stworzeniu świata i człowieka – druga o nowym stworzeniu, „nowym niebie i nowej ziemi”, które będą w czasach mesjańskich. Wbrew obiegowym opiniom Apokalipsa nie jest księgą pesymistyczną, nie jest synonimem klęsk i obrazów końca świata – jest pełna nadziei i zachęty do trwania w wierności Bogu, do zwyciężania mimo przeciwności i prześladowań. Nie jest też sensu stricte księgą prorocką, w sensie przepowiadania przyszłości. Została napisana głównie z myślą o czasach i wydarzeniach współczesnych autorowi, w odniesieniu do bardzo konkretnego kontekstu historycznego. Wyrazem tego są np. listy „do siedmiu Kościołów, które są w Azji”, zawierające bardzo szczegółowe aluzje do problemów, na jakie napotykali mieszkający w owych ośrodkach religijnych chrześcijanie.

Język Apokalipsy

Jest on największym problemem w zrozumieniu przesłania księgi – często tak bardzo dziś hermetyczny i niezrozumiały, wykorzystywana symbolika były dla współczesnych autorowi czytelników klarowne i zrozumiałe. Problem niezrozumienia Apokalipsy bierze się też stąd, iż jest to gatunek literacki dla nas, żyjących w innej kulturze, nieczytelny. Ale też, patrząc z drugiej strony, nie jest to bariera, która by w sposób absolutny uniemożliwiała zrozumienie księgi. Wystarczy tylko – a jest sporo opracowań egzegetycznych na ten temat – „rozkodować” (choć nie można ich traktować jako szyfr, bo szyfrem nie są) występujące w niej symbole (barwy, kolory, liczby, rzeczy, postacie itp.), aby treść Objawienia św. Jana stała się jasna.

To, co różni Apokalipsę od innych proroctw, choćby starotestamentalnych, to ich charakter. Tam mają one zasadniczo wymiar werbalny – są napomnieniem kierowanym np. do żydów, którzy odstąpili od Przymierza, tutaj są to wizje mające bardziej wymiar wizualny, są obrazami. Stąd liczne pozorne niespójności i hiperbole. Wizje te, odnosząc się do konkretnych sytuacji, mają za zadanie oddziaływać na emocje czytelników. Mają być przede wszystkim wezwaniem, zachętą do wierności Panu Bogu. I to jest główne przesłanie Apokalipsy! Mają pobudzać do działania. Stąd tak ważne jest, aby księgę czytać zawsze w kontekście całości – nie odrywać jej poszczególnych fragmentów i nie interpretować ich oddzielenie. Autor zajmuje się nie tyle historią (stąd nieuprawnione jest traktowanie Apokalipsy jako zbioru przepowiedni, czy odnoszenie np. tragedii z Czarnobyla do upadku gwiazdy, która zwie się Piołun), co eschatologią – obrazem czasów ostatecznych, a za takowe uznawano przecież już czasy współczesne św. Janowi – czasy ucisku i prześladowań.

Baranek i Bestia

Bardzo przydatna jest też jeszcze jedna wskazówka, odnosząca się do tła historycznego księgi. Została ona napisana w czasach wrogich chrześcijaństwu (koniec I wieku). Wszystkie atrybuty władzy skupiał w sobie cesarz rzymski, żądający od swoich poddanych, także chrześcijan, boskiego kultu. Wyznawcy Chrystusa nie mogli sprostać temu wymaganiu. Cesarz zatem jest nazwany Bestią. To właśnie Bestia staje naprzeciw Baranka (Chrystusa), aby Go i Jego wybranych zetrzeć na proch. Jest jeszcze Niewiasta (Kościół) i Nierządnica (cesarstwo). Pomiędzy tymi postaciami toczy się bezpardonowa walka. I tu ważna uwaga: Apokalipsa w tym aspekcie ma wymiar uniwersalny, nieprzemijającą wartość. Przecież ta walka – pomiędzy dwoma „panami”, dwoma światami wartości – toczy się także dzisiaj. Czy dopuszczamy tę myśl, czy nie, to przecież dotyka ona płaszczyzny naszego serca. Każdego z nas. Dotyka Kościoła i jego dzieci. I tak, jak w sytuacji sprzed niemalże 2000 lat, potrzeba nam zachęty do wytrwania, wierności. Aby nie wchodzić w wątpliwe kompromisy i nie poddawać się bez walki. To jest też odpowiedź na pytanie postawione na początku tego tekstu, czy warto dziś czytać Apokalipsę. Warto. Ponieważ pewne mechanizmy zmagania się dobra ze złem są uniwersalne. I zwycięstwo, jeśli ma przyjść, to przyjdzie tylko przez Baranka. Ono już się dokonało na Golgocie – my w nim uczestniczymy.

Lektura Apokalipsy nie należy do łatwych. Ale zachęcam, aby z niej nie rezygnować. Polecam najnowsze wydanie tzw. Biblii Jerozolimskiej, która zwiera w tekście liczne odnośniki do innych tekstów, pozwalające je rozumieć w szerokim kontekście biblijnym – w całości orędzia zbawienia. Wtedy jawi się ono jako jedna, spójna, logiczna całość.

ks. Paweł Siedlanowski

(,,Podlaskie Echo Katolickie”, ,,Pytania do księdza” – www.echo.siedlce.net )