Nie oglądajcie się wstecz, ale patrzcie naprzód!

 

 

W niedzielę, 26 lipca 2015 r. w kaplicy św. Józefa w Poznaniu, pożegnaliśmy misjonarza Tradycji katolickiej, ks. Jana Jenkinsa z Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, który był z nami w Polsce od września 2005. Przełożeni postanowili przenieść go do przeoratu w Nigerii. Był dla nas prawdziwym ojcem duchowym, któremu wiele zawdzięczamy, a w szczególności przekazanie nam nieskażonej wiary katolickiej, pięknie sprawowaną Mszę Świętą, powstanie kaplicy w Poznaniu i niezapomniane lekcje śpiewu. Wygłosił on z tej okazji kazanie pożegnalne o trzech okresach życia wewnętrznego i dwóch okresach kryzysu duchowego.

 

Na 9 Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świetego

 

http://www.tradycjarzeszow.w8w.pl/images/ksj.JPGDrodzy wierni,

Mistrzowie życia duchowego uczą nas, że składa się ono z trzech etapów. Podobnie jak nasze życie naturalne, nadprzyrodzone życie duszy musi przejść trzy kolejne etapy aby osiągnąć doskonałość. Rodzimy się, dojrzewamy, i wreszcie stajemy się dorośli. Podobnie w życiu duchowym, rodzimy się, musimy dojrzeć i stać się dorośli duchowo.

Pierwszy etap życia duchowego nazywamy drogą oczyszczenia. Rodzimy się do łaski, a jednak równocześnie musimy obumrzeć naszej grzesznej naturze, musimy oczyścić nasze dusze z grzechu. Oczyszczając je jesteśmy niczym dzieci uczące się raczkować, raczkować duchowo ku życiu wiecznemu.

Pierwszy etap życia duchowego może zająć nam wiele lat – lat walki z okazjami do grzechu i grzechami ciężkimi. A jednak nie chcemy zatrzymać się na raczkowaniu, chcemy wstać i chodzić. Musimy nauczyć się nie tylko jak wystrzegać się grzechu, ale również jak praktykować cnoty, jak naśladować Zbawiciela i uczyć się od Niego, jak być cichymi i pokornymi sercem. Tak więc dochodzimy do kolejnego etapu naszego życia duchowego, który starożytni autorzy nazywają „drogą oświecenia” – czyli drogą na której uczymy się lub oświecani jesteśmy przez przykład Chrystusa Pana.

I ostatecznie, poprzez naśladowanie Zbawiciela zaczynamy rozumieć tajemnicę Krzyża oraz pragniemy być całkowicie zjednoczeni z Chrystusem w tej tajemnicy. Dlatego też ten etap życia duchowego nazywany jest „drogą zjednoczenia”, jako że będąc zjednoczeni ze Zbawicielem możemy powiedzieć za św. Pawłem: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.

Jeśli przyjrzymy się bliżej każdemu z tych trzech etapów życia duchowego dostrzeżemy, że istnieją dwa główne znaki postępu duszy na drodze do doskonałości. Podobnie jak w życiu naturalnym człowieka istnieją dwa główne okresy kryzysu, które przezwyciężyć należy zanim będzie się w stanie osiągnąć pełną dojrzałość. Wiążą się one z cierpieniem, które może być bardzo dotkliwe, stanowią jednak stadia konieczne dla osiągnięcia postępu w życiu duchowym.

Pierwszym z tych kryzysów jest kryzys wieku dojrzewania, kiedy dusza nie zadowala się już wypełnianiem poleceń swych rodziców, ale usiłuje żyć swym własnym życiem. Samo stosowanie się do zakazów ustalanych przez rodziców jej nie wystarcza, człowiek musi sam nabrać przekonania, że dana rzecz warta jest jego wysiłku, a odnalezienie własnej drogi życiowej jest nierzadko bardzo trudne. Podobnie przejście z drogi oczyszczenia na drogę naśladowania Zbawiciela może wiązać się z poważnymi trudnościami. Samo unikanie grzechu nie wystarcza – aby naśladować Chrystusa człowiek musi zacząć poznawać Go i rozumieć coraz lepiej. Musi nie tylko dostrzec w Nim swe najwyższe dobro oraz źródło prawdziwej wiedzy, też starać się Go poznać oraz naśladować – musi pojąc że prawdziwe szczęście osiągnąć możemy jedynie upodabniając się do Niego.

To przejście od dziecięctwa duchowego do duchowego dojrzewania może być bardzo bolesne. Można czuć się zagubionym, nie rozumiejąc już przykazań. Badanie sumienia może być frustrujące, jako że nie dostrzega się już swych grzechów – gdyż dzięki drodze oczyszczenia wiele z nich udało się wyplenić. Modlitwa może wydawać się być zawsze skażona rozproszeniami. Jeśli jednak dusza zachowa wierność w tej próbie, w coraz większym stopniu kierowana będzie przez Ducha Chrystusowego, przez Ducha Świętego. Owa wierność temu co się otrzymało ma zasadnicze znaczenia dla zrozumienia jak naśladować Zbawiciela, jest też cnotą najbardziej konieczną do osiągnięcia stanu dojrzałości.

Drugi okres przejściowy w życiu duchowym przypomina kryzys wieku średniego – pod tym mianowicie względem, iż sam sens wiary wydaje się być przyćmiony lub nie do końca jasny. Przeszedłszy tak długą drogę w naśladowaniu Chrystusa, dochodzi się do Kalwarii. Podobnie jak On sam na Krzyżu, dusza woła w męce: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Dusza musi nauczyć się jednoczyć z wielką tajemnicą Krzyża, stawać się narzędziem Chrystusa w dziele zbawienia. Podobnie w wieku średnim człowiek zaczyna rozumieć, że żyje się nie tyle dla siebie, co dla przedłużenia rodzaju ludzkiego i przygotowania do wieczności.

Każdy etap przejściowy jest czasem, w którym oferowane jest nowe życie, nowe możliwości, większa doskonałość. Jednakże wiele dusz nie stara się przejść przez ten krytyczny okres i pozostaje skarłowaciała lub opóźniona w rozwoju duchowym. Zamiast przejść przez okres dojrzewania, pozostają one niedojrzałymi dziećmi, przywiązanymi wciąż do rzeczy okresu dziecięcego. Zamiast stać się narzędziami służącymi do pouczania innych, niczym mądry dziadek, przypominają raczej chwiejnych głupich starców. Musimy przejść przez te kryzysy aby móc prawdziwie żyć w pełni, jaką oferuje nam Chrystus, w przeciwnym bowiem razie pozostaniemy duchowo wypaczeni i upośledzeni.

Owe trzy drogi do doskonałości dotyczą nie tylko życia każdej duszy, ale też w analogiczny sposób życia całego Kościoła, czy też raczej życia każdej konkretnej wspólnoty chrześcijańskiej, takiej jak nasza kaplica. Jest czas, w którym kaplica stawia swe pierwsze kroki w życiu chrześcijańskim – czyli moment w którym pojawia się po raz pierwszy kapłan by odprawiać w niej Msze. Następnie kaplica zaczyna wzrastać, dojrzewać i rozumieć iż życie chrześcijańskie nie ogranicza się do uczestnictwa w niedzielnej Mszy, ale rozciągać się musi na każdy dzień tygodnia. I ostatecznie sama kaplica staje się narzędziem służącym rozszerzaniu królestwa Chrystusowego na ziemi – Królestwa Niebieskiego.

I podobnie jak w życiu duszy, w którym przejście z jednego etapu do drugiego nie dokonuje się bez bólu i próby, tak też w życiu kaplicy są pewne krytyczne momenty, sygnalizujące sposobność do wzrostu w życiu duchowym. Jeśli sposobność ta zostanie wykorzystana, kaplica rozkwita, jeśli jednak zostanie zlekceważona, konsekwencją będzie stagnacja czy nawet regres na drodze do doskonałości wspólnoty. Zamiast zdobywać zasługi, zapadnie się ona niejako sama w sobie pod ciężarem destrukcyjnego krytycyzmu i apatii.

Rodzice muszą bardzo uważać, by nie pozwolić swym dzieciom pozostać dziećmi przez całe ich życie. Tak jak samice ptaków, muszą wypchnąć je z gniazda – w przeciwnym bowiem razie nigdy nie nauczą się samodzielnie latać. Podobnie ma się rzecz w porządku duchowym, obowiązkiem kapłana jest dołożenie wszelkich starań, by powierzone mu dusze były w stanie latać samodzielnie, innymi słowy, by postępowały one w życiu duchowym i nie pozostały duchowymi karłami. Musi czuwać nad kaplicą, by czyniła ona postęp również jako wspólnota.

Tak więc w porządku nadprzyrodzonym ojciec duchowy musi również niejako wypychać swą kaplicę z gniazda. Jednakże w porządku duchowym to nie dzieci opuścić muszą gniazdo, ale raczej ich duchowy ojciec, czyli kapłan – posyłany w inne miejsce. To właśnie zmiana kapłana czyli duszpasterza w naturalny sposób wywołuje kryzys w kaplicy. Kryzys ten może albo stać się sposobnością do duchowego wzrostu i postępu – o ile wykorzystany zostanie dobrze, albo też przyczyną regresu.

Dzień w którym dziecko opuszcza swój dom może być dniem wielkiego smutku, w istocie powinien być jednak czasem wielkiej radości – z tego mianowicie powodu iż oznacza to, że dziecko stało się już człowiekiem dorosłym, w pełni funkcjonującym członkiem rodzaju ludzkiego, odpowiedzialnym za siebie i posiadającym własny potencjał. Tak też również dla was, moje drogie dzieci duchowe, nadchodzące zmiany i obecny kryzys tej kaplicy nie powinny być jedynie czasem smutku i narzekania, ale także czasem ekscytacji – ze względu na sposobność do postępu na drodze wytyczonej przez Zbawiciela, która jest drogą Krzyża. Z pewnością patrząc na to po ludzku obawiać się można wielu rzeczy – podobnie jak boicie się o swe własne dzieci gdy osiągają ten krytyczny wiek – wszyscy jednak wiedzą, że tego krytycznego momentu nie da się w żaden sposób uniknąć i trzeba go przezwyciężyć.

Tak więc, odprawiając dziś być może ostatnią już Mszę w tej kaplicy i dziękując Bogu za wszystkie łaski, jakie otrzymaliśmy, a także za wszystko co dali mi moi ziemscy rodzice, chciałbym powtórzyć wam radę, jakiej udzieliła mi moja matka. Chciałbym dać wam tę samą radę, przekazać wam ostatnie słowa jakie skierowała ona do mnie przy autobusie, który zawieźć miał mnie do seminarium, w dniu w którym opuściłem na dobre bezpieczny dom rodzinny.

Powiedziała do mnie cicho: BĄDŹ WIERNY. Innymi słowy, bądź wierny Bogu oraz temu, co dali ci ludzie. Jest to fundament wszystkiego innego, co czynimy w tym życiu. Strzeż depozytu, mówi święty Paweł do Tymoteusza na kilka dni przed poniesieniem śmierci męczeńskiej. Bądź wierny swemu powołaniu, stanowi życia do jakiego Bóg cię przeznaczył. Bądź wierny łaskom, jakimi cię obdarzył. Bądź wierny temu, co przekazali ci rodzice, zarówno pod względem doczesnym jak duchowym.

Tak więc umiłowani, bądźcie wierni. Bądźcie wierni lekcjom katechizmu, bądźcie wierni łaskom jakie otrzymaliście. Zachowajcie wierność tym postanowieniom, które podjęliście pod natchnieniem Ducha Świętego. Bądźcie wierni wszystkiemu, co otrzymaliście, a wszystko będzie dobrze.

I dalej moja matka wyszeptała do mnie: IDŹ i NICZEGO SIĘ NIE BÓJ. Ufaj. Chrystus Pan powiedział do swych Apostołów, gdy ukazał się im po swym Zmartwychwstaniu: „Nie lękajcie się, to Ja jestem”. Nie musimy się obawiać, jeśli tylko pozostaniemy wierni Chrystusowi. Nie musicie się obawiać żadnych wydarzeń ani w ogóle niczego. Jeśli trwamy przy Zbawicielu, jeśli kochamy Go – mówi święty Paweł – wszystko obraca się dla nas na dobre. Św. Paweł mówi bardzo jasno: „wszystko służy dobru tych, którzy kochają Boga”. Mówi „wszystko” – bez żadnego wyjątku – tak więc nie lękajcie się.

Oznacza to dla was, drodzy wierni, że nie wolno się wam poddawać. Tak wielu już zostało tu osiągnięte. Zaczynaliśmy jako mała grupka w wynajętym pomieszczeniu – jak Apostołowie – przy ulicy Żydowskiej. Tam zaczęliśmy, i w krótkim czasie byliśmy w stanie zorganizować procesje na Boże Ciało, znaleźć obecną kaplicę – a jeśli dalej będziecie rozwijać się w ten sposób, Dobry Pan da wam jeszcze więcej. Tak więc IDŹCIE, czyli postępujcie naprzód, kontynuujcie walkę. Być może teraz będzie wam trudniej, macie jednak obowiązek iść naprzód. Ostatnie kilometry maratonu są trudne, jeśli jednak chcecie ukończyć wyścig musicie biec dalej.

NIE BÓCIE SIĘ NICZEGO. Innymi słowy macie prawo i obowiązek zachować wasze zwyczaje i tradycje, zatrzymać wszystko o co walczyliście – i nikt wam tego nie może odebrać. Wymagajcie od waszego kapłana tego co zdobyliście, a nawet więcej, jako że macie prawo oczekiwać od niego pełni katolickiego życia w całym jego blasku. Nie zadowalajcie się przeciętnością. Walczcie o doskonałość. Chrystus Pan powiedział: „proście a będzie wam dane”, kapłan zaś jest tym który pełni funkcję samego Zbawiciela – tak więc musicie prosić go, prosić go nieustannie by przekazywał wam pełnię życia katolickiego. Nie zadowalajcie się niczym pośledniejszym.

I na koniec moja matka powiedziała mi coś, co wydało mi się wówczas nieco dziwne. Powiedziała: I NIE OGLĄDAJ SIĘ WSTECZ. Początkowo pomyślałem, że nie chciała bym machał jej na pożegnanie i nie wiem nawet, czy czekała na stacji aż odjadę, ponieważ uczyniłem dokładnie to, co mi nakazała: nie obejrzałem się za siebie ani nawet nie pomachałem jej na pożegnanie, choć bardzo chciałem to uczynić. Po zastanowieniu jednak myślę, że chodziło jej o to, co powiedział Zbawiciel: że w Królestwie Bożym nie można porzucać pługa i wracać do domu. Nie możemy spoglądać wstecz jak żona Lota, albo zamienimy się w słup soli. W życiu duchowym nie ma miejsca na nostalgię, jak bowiem mówią starożytni, ten kto nie idzie naprzód, ten się cofa. Musimy być jak Apostołowie, porzucając wszystko ze względu na Królestwo Niebieskie. Wytrwałość jest jeszcze ważniejsza niż dobre początki.

Tak więc, drodzy wierni, moja rada dla was jest następująca – nie oglądajcie się wstecz, ale patrzcie naprzód. Nie patrzcie z zadowoleniem na to, co już zostało zrobione, ale skupcie się raczej na tym, co do zrobienia pozostało. Przyszłość nie dokona się sama, to my czynimy ją dobrą przez nasze dobre dzieła. Wykorzystajcie sposobność jaką daje wam Bóg w obecnej sytuacji, w obecnym kryzysie – jeśli wolno mi tak powiedzieć – ku dobremu, do postępu w życiu duchowym i rozwoju tej kaplicy. Każdy kryzys daje sposobności. Oby ten stał się was okazją do postępu w dobrym. Wielu z was ma talenty i dary, które mogą się przyczynić do rozwoju tej kaplicy, być może jednak nigdy nie mieliście szansy niczego uczynić. Teraz macie taką okazję.

Tak więc, drodzy wierni, patrzmy ma każdą chwilę doczesności jako na wstęp do życia wiecznego – gdyż zaprawdę, jeśli żyjemy każdą chwilą w jej pełni, żyjemy jak sam Bóg. Jedynym powodem, dla którego Bóg nas stworzył jest to, abyśmy kiedyś mogli żyć razem z Nim, jak On sam żyje, przez całą wieczność. Tak więc zapewniając was o moich modlitwach mam nadzieję, iż nie tylko pewnego dnia się spotkamy, ale że żyć będziemy razem przez całą wieczność, śpiewając razem hymny wdzięczności miłosierdziu Bożemu po wszystkie wieki wieków. Amen.

 

ks. Jan Jenkins FSSPX

Poznań, 26 lipiec 2015